𝐄𝐧𝐝 𝐨𝐟 𝐦𝐢𝐬𝐬𝐢𝐨𝐧

26 5 0
                                    

Dziewczyny obudziły się, gdy przez liście dotarły do nich pierwsze promienie słoneczne. Szybko zebrały się i wyruszyły, by w końcu zaliczyć misję i wracać do bazy. Po kilkunastu minutach drogi na horyzoncie pojawia się brama.
- Musimy się jakoś tam dostać - powiedziała Shika.
- Od czegoś jest ta brama, prawda ? - Rav popatrzyła na nią kątem oka.
- Nie wiem czy wiesz, ale naszą misją jest zabicie człowieka, więc nie możemy od tak sobie wejść i wyjść - westchnęła Nara.
- Znam takie jedno przejście - rzekła Mizuki - Chodźcie za mną.
Starsze kobiety ruszyły za białowłosą na tyły wioski. Właścicielka Hoshigana stanęła przed starą, rozpadającą się bramą.
- To tutaj. Stare przejście, którym dawno temu wchodził mój klan - najdelikatniej jak mogła zaczęła ciągnąć jedno skrzydło.
Kiedy wrota wreszcie ustąpiły, cała trójka weszła do środka i ruszyła przed siebie uliczkami.
- Powinnyśmy się rozdzielić - powiedziała tylko Raven zanim razem z Haku ruszyła w lewo.
- W takim razie ja idę w prawo - mruknęła Nara i poszła w swoją stronę.
- Aha no fajnie. Wszyscy mnie zostawili - białooka nadęła policzki jak małe dziecko i udała się przed siebie.
Wszystkie trzy kunoichi szukały mężczyzny opisanego przez lidera. Zamiast niego Shikarou spojrzeniem odnalazła chłopaka, który był zjawiskowo podobny do niej. Jej bystre, zielone oczy uważnie śledziły jego sylwetkę między ludźmi, aż w końcu brunetka postanowiła ruszyć za nim. Szła tak w odpowiedniej odległości, by nikt niczego nie podejrzewał. Chłopak dalej szedł przed siebie po czym skręcił w małą uliczkę na prawo i wszedł do domu. Shika stanęła jak wmurowana. Rozpoznała ten budynek. Tu kiedyś mieszkała. Wszystkie wspomnienia wróciły niczym fale wzburzonego morza. Stała tak przez chwilę, dopóki jakaś postać nie pojawiła się w oknie. Wtedy kobieta poszła dalej przed siebie, patrząc w ziemię.

Raven przemieżała uliczki starając się pozostać niezauważoną, co jak co ale gdyby ktoś ją rozpoznał, misja okazałby się porażką. Nagle ruda została wyciągnięta w jedną z uliczek. Kuroi zaskoczona niewiele myśląc zdzieliła napastnika po nosie, którym okazała się młoda Shingetsu.
-Znalazłam go- powiedziała dziewczyna wybierając nos z którego lekko popłynęła krew.
- Wybacz- Szarooka podała jej chusteczkę.
- Już nieważne, trzeba znaleźć Shikarou.- powiedziała i ruszyły znaleźć najstarszą.

Mizuki lekko pochylała się nad klęczącym przed nią mężczyzną. Shikarou odchyliła jego głowę, ciągnąc go za włosy. białowłosa wbijała mu palce w szyję, ściskając tętnicę i tchawicę. w końcu wyciągnęła swój miecz i z obłędem na twarzy popatrzyła na swoją ofiarę.
- Słodkich snów - rzekła rozcinając do połowy szyję mężczyzny.
Krew obryzgała wszystko dookoła, a uśmiechnięta Shingetsu zlizała krew ze srebrnego ostrza.
- Czemu tak brutalnie? - zapytała stojąca nieco z tyłu Raven.
- Bez tego nie ma zabawy
-Dobra dość tych dyskusji, wracamy do bazy zanim ktoś nas zauważy- odezwała się Shikarou podnosząc zwoje po czym spojrzała na Rav- Przywyknij.
-Jasne...- dziewczyna ruszyła w stronę tajnego przejścia, a po chwili w jej ślady ruszyły pozostałe dziewczyny.
Przez kolejne kilka godzin przemierzały las w drodze powrotnej do bazy.
Gdy powoli zaczynał zapadać zmrok, młode członkinie Akatsuki rozbiły obóz, rozpaliły ognisko i ułożyły się wygodnie na ziemi.
- To o czym gadamy ?- zapytała Mizuki.
- Nie wiem- odparła Shingestu- Ponoć klan Kuroi ma fajne legendy. Raven opowiesz coś?
Dziewczyna spojrzała na towarzyszki zastanawiając się chwilę po czym odpowiedziała
-Dobra- znowu chwilę się zastanawiała- No to, jak powstał klan Kuroi. Kiedyś gdy ludzie dopiero zasiedlali te lasy i budowali wioski, w miejscu gdzie teraz jest Konoha stało niewielkie drzewo. Na drzewie w ciemnej dziupli mieszkała rodzina kruków o skrzydłach ciemnych jak noc. Najmłodszy z rodziny posiadał rudawe końcówki skrzydeł i był nazywany Raven, co w mowie tych cudownych ptaków oznaczało "odmienny". Młody ptak wyróżniał się wśród innych też swoją ciekawością, latał odkrywając nowe miejsca, naśladował zachowania innych ptaków i zamiast wydawać z siebie typowo kruczych dźwięków próbował śpiewać. Pewnego razu ptak wracał do swojej rodziny dość późno więc nie zdążył przed zmromiem, kiedy tak leciał spojrzał w niebo i dostrzegł ją, gwiazdę. Raven nie był dla Gwiazdy obojetny, zeszła z nieba pod postacią białego kruka, od tamtej pory spotykali się co noc lecz niestety nic nie trwa wiecznie. Gwiazda pewnej nocy oświadczyła, że musi wrócić na niebo lecz by jej ukochany nie tęsknił zsyla na niego dar, darem owym było dziecko o skórze białej jak gwiazda, oczach czarnych jak smoła, a włosach niczym pióra swego ojca. Tak właśnie narodził się pierwszy z kruczego klanu, klanu Kuroi. - Raven spojrzała na swoje towarzyszki.
-Wo- to był jedyny dźwięk jaki wydała z siebie Mizu.
- To wyjaśnia twoje imię Rav- powiedziała Shika.

Następnego dnia dziewczyny ruszyły do bazy z kolejną wypełnioną misją i zajęły się swoimi sprawami.

𝐀𝐧𝐠𝐞𝐥𝐬 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐛𝐞 𝐛𝐚𝐝  || 𝐀𝐤𝐚𝐭𝐬𝐮𝐤𝐢.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz