𝐈'𝐦 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐭𝐢𝐧𝐠 𝐭𝐨 𝐛𝐞 𝐚𝐟𝐫𝐚𝐢𝐝 𝐨𝐟 𝐡𝐞𝐫.

46 9 0
                                    

Raven ledwo otworzyła oczy i już wiedziała, że coś jest nie tak. Szybko podniosła się do siadu, przykładając swoje dłonie do twarzy. Na szczęście nie znalazła na policzkach i czole żadnych niepokojących substancji. Kobieta szybko się ubrała i wyszła z pokoju, za cel obierając salon. Weszła do pomieszczenia i stanęła jak wryta. Pod ścianą stali Deidara i Tobi związani czymś co podejrzanie przypominało... światło.
Na środku pokoju stała zadowolona Mizuki, która z wielkim uśmiechem właśnie otrzepiwała ręce.
- No. A teraz czeka was kara! - zagrzmiała złowrogo Mizuki, a jej oczy zalśniły przeraźliwie.
Dwójka mężczyzn popatrzyła ze strachem na Shingetsu. Białowłosa natomiast zaczęła... ich łaskotać. Po kilku minutach obydwoje padli na ziemię, a sznury zrobione ze światła rozpłynęły się w powietrzu.
- C-co to było? - wydukała zagubiona Rav.
- Ohayō Raven-san! - właścicielka Hoshigana uśmiechnęła się słodziutko.
- Ohayō - odpowiedziała tylko.
Mizuki najzwyczajniej w świecie wyszła z pomieszczenia, nucąc sobie jakąś wesołą melodię i kiwając na boki głową.
- Radzę ci - rzekł Dei, zbierając się z ziemi - Nie zadzieraj z nią, albo pożałujesz, że w ogóle się urodziłaś.
Rudowłosa z przestrachem wyjrzała na korytarz, ale różowa yukata zniknęła już z pola jej widzenia.

- Do boju mój koniu! A właściwie Rekinie, ale mniejsza o to! - krzyknęła Mizu.
Dziewczyna znalazła sobie nowego towarzysza zabaw. Był nim Kisame, który nie mógł się oprzeć szczenięcym oczkom białowłosej. Teraz dziewczyna, trzymając w ręce pogrzebacz, siedziała na plecach niebieskowłosego. Przed nimi stał wystraszony nie na żarty Tobi, który znów zalazł młodej Shingetsu za skórę.
- Tobi to dobry chłopiec. Tobi już przeprosił Mizuki-chan - bronił się płaczliwym głosem Lizak.
Dziewczyna upuściła swoją broń i zeskoczyła z pleców swojego wierzchowca i podeszła do zamaskowanego.
- Uwolnienie Blasku Księżyca! - w jej dłoni pojawił się giętki promień księżycowego światła.
Po dosłownie kilku sekundach Tobi leżał przyciśnięty twarzą do dołu, a na jego plecach siedziała Mizuki.
- Przyrzekam, że jak jeszcze raz nasypiesz mi brokatu we włosy, to osobiście cię wykastruję. Rozumiemy się? - syknęła mu do ucha.
Zestresowany ciemnowłosy pokiwał głową, a w momencie, kiedy jego więzy spadły, uciekł w popłochu.
- Kisame-san, dziękuję za zabawę - dziewczyna przemówiła dziecięcym głosem i skłoniła się.
Podniosła narzędzie leżące na ziemi i udała się do swojego pokoju.
- Zaczynam się jej bać - mruknęła Raven do Shikarou.
Dwie kobiety przyglądały się tej sytuacji z niejakim strachem. Zmiany zachowania Córki Księżyca dalej pozostawały dla nich zagadką.

Po południu Raven i Haku poszli na spacer do lasu. Słonko świeciło, wiał wiaterek, a ptaszki wesoło ćwierkały. Żyć nie umierać. Kunoichi szła głębiej w las. Słońce powoli chyliło się już ku zachodowi. Z ciekawością rozglądała się na boki, chłonąc piękne widoki, jak gąbka wodę. Sielankę przerwały jej dźwięki uderzającej o siebie, raz po raz, stali. Kuroi szła, coraz bardziej zbliżając się do polany, z której kierunku to wydobywały się owe dźwięki. Rudowłosa schowała się w krzakach i obserwowała walkę, jak się okazało Mizuki z dwójką młodszych, zjawiskowo wręcz podobnych do białowłosej, shinobich. Białooka cięła swoim mieczem na prawo i lewo. Dwójka dzieci - chłopiec i dziewczynka - dzielnie bronili się przed atakami dziewiętnastolatki. Raven zaniepokojona siedziała w krzakach cała spięta. Kim były te dzieci?
- Masashi! Eiko! Natychmiast przestańcie! - krzyknęła na dwójkę młodszych Mizu.
- Bangō Oneesan - rzekła dziewczynka - Rodzice kazali sprowadzić cię do domu. Powinnaś teraz rządzić klanem.
Chłopiec przytaknął jej skinieniem głowy.
- Ja nie mogę Oneechan - Mizu spuściła głowę - To nie dla mnie. Moja wizja podczas Wiosennej Pełni pokazała, że nie mogę już wrócić do Wioski.
Dwójka dzieci ponownie błyskawicznie zaatakowała swoją siostrę. Mięśnie Raven spięły się, gdy rzuciła dwa kunai'e, a one przebiły serca młodszych Shingetsu. Białowłose bliźniaki padły na ziemię. Starsza podbiegła do swojego rodzeństwa, w jej oczach wezbrały łzy.
- Zaszczytem było móc cię jeszcze zobaczyć, Mizuki-san - powiedzieli jednocześnie, a z ich dwóch piersi wydobył się ostatni oddech.
Dwie kryształowe łzy spadły na blade i zimne policzki młodych shinobich. Mizu z mokrymi policzkami rozejrzała się dookoła.
- Wiem, że tam jesteś, Raven - pociągnęła nosem.
Rudowłosa wyszła zza krzaków i stanęła przed białowłosą.
- Z-zabiła-aś mi-i rodzeńst-two. Moż-żesz by-yć z siebie dumna - młodsza spojrzała na nią z wściekłością, żalem i bólem. - Nie chciałam ich zabijać. Mieli bezpiecznie wrócić do domu, by za kilka lat objąć stanowisko głowy klanu Shingetsu. A ty skutecznie im to uniemożliwiłaś. Brawo. - jej głos był suchy i przepełniony takim jadem, jakiego Kuroi jeszcze nigdy nie słyszała.
Mizuki wyciągnęła kunai z serca swojego brata i rozcięła sobie nim palec. Z przeciętego opuszka zaczęła się sączyć bordowa krew. Białooka narysowała na czołach nastolatków pentagramy i po cichu odmówiła jakąś modlitwę. Półokrągła tarcza Księżyca zajrzała na nieosłoniętą polankę. Gdy promienie padły na nieruchome twarze dzieci, ich ciała rozsypały się w błyszczący pył i uleciały, aż do nieba.
- Oto właśnie czym jestem. Gwiezdnym pyłem, który po śmierci ulatuje do swojego Ojca - warknęła, a z jej oczu dalej wypływały łzy. - Ale ty i tak tego nie zrozumiesz.
Białowłosa podniosła miecz i opuściła polanę, zostawiając na niej smutną Raven, która dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że zabiła niewinne dzieci, które za to dla Shingetsu znaczyły bardzo dużo. Do jej oczu też napłynęły łzy, a kolana pod nią ugięły się.
- Przepraszam, Mizuki - szepnęła - Tak bardzo cię przepraszam.

𝐀𝐧𝐠𝐞𝐥𝐬 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐛𝐞 𝐛𝐚𝐝  || 𝐀𝐤𝐚𝐭𝐬𝐮𝐤𝐢.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz