Rozdział 29

2K 105 67
                                    

-Jezuu jak mi się nie chce-jęknął Niall uczepiając się mojego ramienia.

-Nie tylko tobie, ja wciąż myślami jestem na obozie-całe dwa tygodnie minęły dokładnie dwa dni temu i zaczęła się na nowo szkoła, za którą wcale nie tęskniłem.

-Co mamy pierwsze?-wymamrotał z głową przyciśniętą do mojej ręki.

-Matematyka-odpowiedziałem z uśmiechem, a jedyne co usłyszałem ze strony blondyna to przeciągły jęk niezadowolenia. Zaśmiałem się i poklepałem go po plecach w oddali zauważając zmierzającą w naszą stronę sylwetkę Harry'ego.

-Cześć-przywitałem się, kiedy przechodził obok nas, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi. Z początku myślałem, że mnie nie usłyszał, ale jakim cudem? Był tuż obok mnie. Nawet na mnie nie spojrzał i potraktował jak powietrze. O co mu znowu chodzi?

Przez kilka kolejnych przerw dyskretnie obserwowałem Styles'a chcąc dowiedzieć się co się stało. Mogłem udać , że mnie to nie interesuje, ale oszukiwałbym samego siebie. Z moich obserwacji wynikło, że chłopak chodził non stop zamyślony i totalnie odłączony od rzeczywistości, w dodatku cały czas nerwowo poprawiał włosy. Czyżby się czymś stresował, a może przypomniał mu się jakiś urywek tamtej nocy i teraz zżerają go nerwy. Chociaż nie, gdyby tak było to już dawno rozszarpałby mnie gołymi rękami za kłamstwo. Sam nie wiem co o tym myśleć, nie wyglądał na wkurzonego, tylko był czymś wyraźnie zdenerwowany.

***

-Co za fart! Uwierzył byś gdybym Ci to rano powiedział?-Humor Niall'a uległ zmianie o sto osiemdziesiąt stopni. Jakimś niewytłumaczalnym sposobem pękła rura w szatni i zalało pół szkoły, dlatego zostaliśmy wypuszczeni wcześniej. Nie wiadomo ile potrwa naprawa tego, ale oby jak najdłużej. Może kiedyś byłbym z tego powodu załamany, bo szkoła dawała mi rozrywkę, ale teraz ogromnie się cieszę na maraton filmowy, który ustaliliśmy razem z blondynem na najbliższą przyszłość.

-W życiu, oby tego nie naprawili-zaśmiałem się, a zaraz po mnie irlandczyk.

Doszedłem do domu zastając w nim pustkę. Odłożyłem plecak w kąt pokoju i pomaszerowałem do kuchni z zamiarem zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Byłem cholernie głodny, następnym razem nie ruszam się bez śniadania! Otworzyłem lodówkę, ale jedyne co tam ujrzałem nie licząc światła to kilka jajek, pół pomidora i masło-będzie jajecznica.

Wyjąłem składniki na blat i chwyciłem nóż by pokroić pomidora, ale przerwało mi pukanie do drzwi. Czyżby matka znowu zgubiła klucze? W sumie powinna niedługo wrócić o ile nie zahaczy o żaden bar. 

-Zgubiłaś klu...-gdy otworzyłem drzwi ujrzałem znajomą twarz, ale nie tą której się spodziewałem.-Harry? Co Ty tu robisz? 

W głębi duszy ulżyło mi, że nie jest to osoba, której się spodziewałem, chodź z drugiej strony to nie był dobry moment na odwiedziny. Ignorując moje pytanie wyminął mnie by dostać się do środka, a ja nie mogłem zaprzeczyć ze względu na zmieszanie. No bo hej w szkole udawał, że mnie nie zna, a teraz bez pozwolenia wtargnął do mojego domu.

-Musimy pogadać-mówił obracając w dłoniach figurkę, która jeszcze chwilę temu stała na komodzie. Zamknąłem drzwi i podchodząc bliżej niego.

-Musimy koniecznie teraz, w tym momencie?-nie chcę by Harry poznał moją matkę, Bóg jeden  wie w jakim stanie wróci. Zapadłbym się pod ziemie gdyby miało to miejsce za chwilę. Muszę go jakoś stąd wyprosić, nie może tu zostać.

-Tak-odparł stanowczo po czym odłożył przedmiot na miejsce i ruszył w kierunku stołu na którym oparł ręce.

-Okej, tylko szybko, bo nie mam zbytnio czasu.-poddałem się z próbą wykopania go za drzwi, niech mówi to co ma do powiedzenia i im szybciej zniknie tym lepiej.

Love doesn't choose // Larry Stylinson/ W TRAKCIE POPRAW!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz