Cały czas myślałam o dziwnym pudełku z jeszcze dziwniejszym przekazem. Co to może być? A może to ostrzeżenie ,zebym uważała? Albo jakiś gówniarz robi sobie ze mnie żarty. To chore! Nie dam się zastraszac o niee.
Zdjęłam fartuch i powiesiłam go w swojej szafce. Wzięłam klucze, otworzyłam drzwi i szybko wyszłam z Kawiarni. W końcu był piątek. Kolejne dwa dni miałam wolne, więc miałam czas na odpoczynek, oraz na rozwiązanie mojej małej zagadki.
Zamknęłam kawiarnie. Poszłam w stronę parkingu.
Zaczął dzwonić telefon, więc wyjęłam go z torebki. Myślałam ,że to Michelle, albo Logan chcą mnie wyciągnąć znów na jakąś imprezę.
Nie dziś zostaje w domu. Postanowiłam. Jestem wykończona pracą ,więc mój dzisiejszy plan na wieczór to popcorn i jakiś film ewentualnie książka.
Przeciagnelan palcem po ekranie, przyłożyłam telefon do mojego ucha.
- Dziś nigdziej nie wychodzę. Nie przekonasz mnie - zaczęłam mówić myśląc ,że to ktos z moich przyjaciół.
- Uciekaj! - uslyszalam krzyk. To głos Michaela. Szybko się zatrzymałam. Moje nogi nagle odmówiły posłuszeństwa. Jakby ktoś je przykleił do ziemi. Dosłownie jakiś paraliż nóg.
- Co do cholery? Michael?!! - zapytałam oddychajac szybko. Byłam strasznie zdenerwowana ,nie wiedziałam skąd ma mój numer i o co chodzi.
- Do chuja uciekaj! - zaczął się wydzierać do telefonu. Obejrzałam się nerwowo, ujrzałam niedaleko jakiegoś wysokiego blondyna.
Już zaczynałam biec przed siebie, gdy wpadłam na tego samego typa co groził mi dwa dni temu w kawiarni.
Zaczęłam krzyczeć, wyrywać się i w końcu kopnelam napastnika w brzuch oraz ponowilam drugą próbę ucieczki. Uciekając sięgnęłam do kieszonki po telefon.
- ja pierdolę gdzie ten jebany telefon!? - do moich oczu zaczęły napływać łzy. Musiał mi wypaść gdy się szarpalam. Uciekałam ile sił w nogach. Miałam słabą kondycje co w tej chwili odczuwałam.
Obejrzałam się za siebie. Biegli za mną, nie odpuszczali, brunet wyprzedził blondyna z łatwością i prawie mnie miał.
Skręciłam w jakąś uliczkę i po chwili tego żałowałam. Było tu ciemno a na dodatek żadnej żywej duszy.
I stało się. Połknęłam się o wystającą lekko kostkę, którą był wyłożony chodnik. Przewróciłam się. Poczułam silne pieczenie na kolanach oraz silny uścisk bruneta który złapał mnie za nadgarstki. Pociągnął mnie za ręce i powiedział.
- Witam ponownie - uśmiechnął się bezczelnie i wtedy poczułam cholerny ból. Ktoś przywalił mi w głowę czymś twardym, zemdlałam.
Obudzialm się z ogromnym bólem głowy. Otworzyłam ostrożnie oczy ciężko oddychajac.
Byłam w jakiejś piwnicy.
Chciałam przekręcić głowę na bok ,żeby dokładnie sie rozejrzec. Szybko tego pożałowałam. Poczułam jeszcze większy ucisk w głowie jakby ktoś stał za mną i cały czas walił mnie czymś po głowie.
Chciałam złapać się za głowę i wtedy się zorientowałam że mam związane ręce i nogi. Przeklełam w duchu.
Siedziałam na jakimś krześle, prawdopodobne drewnianym. W mojej głowie rozległ się mój głos. Skąd Mikey wiedział że będą chcieli mnie porwać? Może on bierze w tym udział? Nie to nie mozliwe. Wtedy nie dzwonił by do mnie i nie kazałby mi uciekać.
Kurwa co ja złego zrobiłam? Próbowałam przypomnieć sobie ostatnie dni, tygodnie, szukałam przyczyny, ale niestety nie udało mi się jej znaleźć. To najwidoczniej jacyś psychopaci. Bo na logikę ,kto normalny porywa kogoś kto nic złego nie zrobił?
- Jasna cholera - powiedziałam pod nosem. Muszę być twarda, bo tak naprawdę nic nie zrobiłam. Mówiłam to sobie w duchu powstrzymujac łzy, które naplywaly mi do oczu.
Muszę być silna, muszę być silna, muszę byc silna... Powtarzałam sobie w kółko.
I wtedy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i schodzi powoli po schodach.
Zaczęłam panikować. Oddychalam szybko i stwierdziłam - nie pozwolę sobą pomiatać.
Wtedy jakiś chłopak podszedł do mnie. Wyglądał na jakieś dwadzieścia lat. Był to blondyn o lekko kręconych włosach. Na głowie miał niebieską bandame.
Nie rozpoznałam go. Musiał nie uczestniczyć w napaści na mnie.
Patrzył na mnie jakby zaraz miał wyciągnąć nóż i podciąć mi gardło. Jego oczy były ciemne, bardzo ciemne. Chyba nigdy nie widziałam takiej złości u kogoś w oczach.
Chłopak podniósł rękę i nie spodziewanie uderzył mnie w twarz. - Jeb się kurwo - wysyczalam przez zęby. Uderzył mnie na tyle mocno ,że policzek zaczął mnie piec. - czego chcecie? - powiedziałam prawie krzycząc. A na jego ustach pojawił się uśmiech. Najwidoczniej o to mu chodziło. Chciał mnie wkurwić i nie powiem, udało mu się to.
- Skarbie, ale po co te nerwy? - zapytał dotykając mojego czerwonego policzka tak delikatnie i z... Czułością?
Po chwili znów oberwałam. Bawił się mną.
Poczułam metaliczny smak krwi w buzi. Musiał mi rozciąc wargę.
Chwile pomyślałam i splunelam mu w twarz krwią. Jak on się ze mną bawi tak ja się z nim pobawię, ale zaraz tego pożałowałam.
Wytarł rękawem twarz i wyciągnął pistolet zza pasa. Przyłożył ją do mojej skroni.
- A teraz zginiesz kurwo - wykrzyczal z ogromną złością. Mógł mnie zabić.. Zdecydowanie był do tego zdolny.
Jednak ktoś popsuł jego plany. Do piwnicy przybiegł brunet. Najwidoczniej tamten swoje słowa o zabiciu mnie wykrzyczal zbyt glosno.
- Co do chuja się tu dzieje? - wysyczał przez zęby.
A ja odpowiedziałam dość pewnie.
- Właśnie przeszkodziłes swojemu kumplowi mnie zabić - uśmiechnęłam się bezczelnie.
Oczywiście grałam twardą i pyskatą co dziwne, udawało mi się to.---------------
Kolejny rozdział za nami.
Hmm ciekawe co Michael ma wspólnego z tą sprawą? Macie jakieś pomysły? Zależy mi na waszym zdaniu więc proszę komentujecie.

CZYTASZ
Przeznaczenie / M. Clifford
FanfictionHayley Fray to 19 letnia dziewczyna, która w wieku 18 lat przeprowadziła się do Sydney z Wielkiej Brytanii. Wszyscy jej bliscy zostali w rodzinnym kraju. Przypadkiem poznaje Michaela, niezależnego chłopaka, który zmienia jej dotychczasowe, spokojne...