12

390 28 3
                                    

-Ach, więc w końcu się spotykamy. Kuroo wspomina o tobie co najmniej pięć razy podczas wizyty. Mężczyzna stojący przed Kenmą wyciągnął rękę, którą Kenma lekko uścisnął.
-Jestem dr Yamazaki.

-Kozume Kenma.
Ton Kenmy został ucięty. Nigdy się nie spotkali, ponieważ Kuroo albo poprosił Kenmę, żeby zaczekał na zewnątrz, albo Kenma miał spotkanie biznesowe w godzinach nadliczbowych. Gdyby Kenma postąpił po swojemu, natychmiast zebrałby tego doktora Yamazakiego w celu uzyskania jak największej ilości informacji.

Być może dlatego Kuroo tak długo próbował ich rozdzielić, dając Kenmie wystarczająco dużo czasu na przemyślenie i wyciągnięcie własnych wniosków, zanim dał mu szansę złapania lekarza. Sprytne posunięcie, ale nie przyznałby się do tego.

-A ja jestem Kuroo - dodał nieprzydatnie Kuroo stojąc obok niego. Lekarz się zaśmiał.  Kenma zastanawiał się, czy powinien robić to samo.

Nie był wielkim fanem tego szpitala, jego nastrój natychmiast pogorszył się, gdy stanął na nieskazitelnie białej podłodze, a jego płuca wypełnił zapach szpitalnego środka antyseptycznego.  Kuroo zapytał, czy chce zaczekać w samochodzie. Odmówił natychmiast.

- Racja, czy możesz pójść ze mną na chwilę, żeby przeprowadzić jakieś testy? Nic wielkiego, tylko krew. Lekarz miał dobry głos, ale Kenma i tak go nie lubił.

Kuroo skinął głową, wstając z miejsca w prywatnej sali konferencyjnej, w której obecnie przebywali. - Jasne, doktorze.

Kenma szurał nogami, żeby wstać i iść z nimi, ale lekarz wtrącił się.
-Możesz tu zaczekać, Kozume, wcale nie potrwa to długo. Wtedy możemy omówić plan stąd.

Przynajmniej Kenma miał teraz powód, żeby go nie lubić. Nigdy nie polubił nikogo, kto próbował oddzielić go od Kuroo.

Kenma spojrzał na Kuroo z niepokojem wypisanym wyraźnie w zmarszczkach jego brwi. Nie wiedział, czy Kuroo chce iść sam na testy, ta myśl brzmiała dla Kenmy strasznie izolująca. Ale Kuroo uśmiechnął się, kładąc delikatnie dłoń na ramieniu Kenmy.  -Wszystko w porządku, Ken, wrócimy za sekundę.

-Jest w dobrych rękach!  Nie martw się.  Poczęstuj się ciasteczkami na moim biurku. Kenma zmarszczył nos na te słowa, jego żołądek wykonał zbyt wiele przewrotów w tył, by nawet pojąć jedzenie.

Po tych słowach Kuroo i dr Yamazaki opuścili pokój, zostawiając Kenmę samego w biurze.  Nigdy nie był osobą, która nienawidziła samotności, często znajdował w niej pocieszenie. Jednak w szpitalu było to uczucie wysysania duszy.

Czy Kuroo przyszedł sam na jakieś spotkanie?  Z pewnością dzięki harmonogramowi szkoleń MSBY Black Jackals Bokuto nie był w stanie towarzyszyć mu w każdym z nich. Co oznacza, że ​​siedział w takich poczekalniach i biurach zupełnie samodzielnie. Na samą myśl Kenma ukłuł łzy w kącikach oczu. Jego Kuroo zawsze był zbyt odważny dla jego własnego dobra.

Nienawidził tego biura bardziej, niż wiedział, jak to powiedzieć. Białe ściany i podłogi sprawiały, że pokój wydawał się większy, a może sprawiał, że Kenma czuł się mniejszy.  Doktor Yamazaki nie miał na biurku żadnych rzeczy osobistych, żadnych zdjęć ani bibelotów, tylko tabliczkę z nazwiskiem.  Tylko puste biurko. Całkowicie bezosobowe, bez poczucia komfortu. Żaluzje w sąsiednim oknie były zaciągnięte, światło w pokoju zamiast tego pochodziło od fluorescencyjnych nad głową, tworząc nienaturalnie białe światło. Wyglądał dokładnie jak stereotypowy szpital.

Kenma wyciągnął telefon, żeby zabić czas, odpowiadając na kilka służbowych e-maili, których wcześniej zignorował. Potem przebiegł przez kilka bezmyślnych gier, chcąc mieć czas, aby przejść tak szybko, jak tylko mógł.

The galaxy is endless (i thought we were, too) (tlumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz