14

318 25 1
                                    

Przeniesienie Kuroo do szpitala było mniej monumentalne, niż sądził Kenma.

Niecałe 24 godziny po epizodzie, w którym Kuroo z trudem wpychał powietrze do płuc do tego stopnia, że ​​Kenma był kilka sekund od wezwania karetki, podjęli decyzję, że tak będzie najlepiej, nawet jeśli było to strasznie trudne do przyznania. Kenma zadzwonił do szpitala, pomógł Kuroo spakować wszystko, czego potrzebował, do torby sportowej, a potem ruszyli.

Żaden z nich nie wspomniał, że był to prawdopodobnie ostatni raz, kiedy Kuroo wszedł do ich mieszkania.

Dość szybko umieścili Kuroo w prywatnym pokoju, a Kenma upewnił się, że otworzy okno, gdy tylko przybyli. Białe ściany i antyseptyczny zapach sprawiły, że żołądek Kenmy podniósł się, pokój był zbyt bezosobowy i drażniący, by czuł się komfortowo, wiedząc, że to teraz dom Kuroo.

Po tym czasie wydawało się, że czas płynął wyjątkowo szybko. Mijały godziny, Kenma miał w ciągu dnia dość pracy i spędzał w szpitalu tyle czasu, ile chciał. Myśl o Kuroo samemu w obcym białym pokoju wystarczyła, aby jego krew stała się zimna.

Na szczęście Bokuto i Akaashi odwiedzali go tak często, jak byli wolni. Śmiech Bokuto często wypełniał mały pokój, a ponadto pomógł Kenmie udekorować go zdjęciami i brzydkimi memami o kotach, które, jak wiedzieli, pokochałby Kuroo, a także świecącymi w ciemności gwiazdami w kształcie niektórych ulubionych konstelacji Kuroo  na ścianach. Oczy Kuroo rozjaśniły się, kiedy zgasili światła, by za pierwszym razem świeciły, zachwyceni, że gwiazdy dotrzymują mu towarzystwa.

Poza tym szpital znajdował się zaledwie trzy przecznice od firmy wydawniczej Akaashiego. Często spędzał przerwy na lunch z Kuroo, wysyłając Kenmie zdjęcia ich obojga, aby był na bieżąco. Kenma szybko ustawił jednego ze śmiechu Kuroo jako swojego ekranu blokady.

Dni zamieniały się w tygodnie, a miesiące wypełniały ich. Stan Kuroo pogarszał się w szybko rosnącym tempie, tak jak ostrzegł dr Yamazaki, że tak się stanie. Jednak Kuroo przyjął to spokojnie. Nigdy nie kwestionował dodania kolejnej rurki lub drutu, maski oddechowej ani maszyny.

Pewnego dnia, gdy w parku, obok którego codziennie przechodził Kenma, aby dostać się do szpitala, kwitły kwiaty wiśni, Kenma pomyślał, że tak naprawdę nie poznaje już Kuroo.

Nienawidził siebie za to, że o tym pomyślał, ale było już za późno, żeby to cofnąć.

Kuroo spał w tym czasie z głową pochyloną na bok, żyły na jego szyi kontrastowały z jego bladą skórą. Jego twarz wyglądała na wychudzoną, jego usta wygięły się w dół.  Jego włosy były teraz trwale przyciśnięte do czoła, tracąc całą swoją żywotność na sztywnych szpitalnych poduszkach. Pozornie niekończące się rurki wystające z jego skóry sprawiały, że ramiona Kenmy swędziały, trzymając go na swoim miejscu opartego o drzwi.

Nie wyglądał już jak jego Kuroo.

Kenma nadal go takiego nie kochał.

Zagryzł dolną wargę, wciąż sparaliżowany. Nigdy wcześniej nie wahał się tak, jeśli chodzi o Kuroo, i nie wiedział dlaczego. Jego głowa wiedziała, że ​​zachowuje się irracjonalnie, to wciąż był jego Kuroo, gdyby tylko mógł przekonać o tym swoje serce.

Kenma zgrzytnął nosem, ogarnęła go chwilowa fala nienawiści do samego siebie.  Nie miał zamiaru teraz tak myśleć.

Kochał Kuroo. Naprawdę.

Jakby słyszał myśli Kenmy, Kuroo poruszył się, otwierając szeroko oczy.
-Hej, kotku.

-Cześć -odpowiedział Kenma. Uniósł rękę w niewielkim machnięciu.
-Jak się dzisiaj miewasz?

-M dobrze. Keiji podszedł. Powiedział mi, jak skończy się manga, którą edytuje. Kuroo zamrugał, próbując pozbyć się ucisku snu.  -Jak się masz?

Kenma się uśmiechnął.
-Jest dobrze. Czuł się lepiej teraz, kiedy rozmawiał z Kuroo, lepiej teraz, gdy miał szansę być w jego obecności. Nie wiedział, jak mógł się zastanawiać, czy to nadal jest jego Kuroo.

-Skończyłem z pracą na dziś - kontynuował Kenma ciepłym głosem.
-Chcesz ze mną coś obejrzeć?

Kuroo skinął głową.
-Chciałbym.

Kenma przekroczył barierę między nimi, wchodząc do sali szpitalnej i zamykając za sobą drzwi. Po wyjęciu laptopa szybko zrzucił plecak i wślizgnął się do łóżka szpitalnego obok Kuroo. Położył między nimi laptopa, balansując na ich ściśniętych nogach.
-Coś szczególnie chcesz obejrzeć?

-Zależy od ciebie - wymamrotał Kuroo.

Kenma przez kilka minut przewijał menu Netflixa, zanim zdecydował się na film, który miał być komedią, wciskając przycisk odtwarzania, po czym oparł głowę na ramieniu Kuroo. Nie minęło dużo czasu, zanim jego powieki zaczęły się zamykać i zasnąć, by go wyprzedzić.

Zanim odzyskał przytomność, grały napisy do filmu, a Kuroo nadal uważnie wpatrywał się w ekran. Jeśli zauważył, że Kenma zasnął, nic nie powiedział.

-Podobało ci się? - zapytał Kenma, wyciągając jedną rękę.

-Tak. była to jedyna odpowiedź Kuroo.

Kenma się skrzywił. Ostatnio odpowiedzi Kuroo naprawdę stawały się coraz rzadsze, więcej czasu spędzano w ciszy niż na rozmowie. Cisza była czymś, czego Kenma nigdy wcześniej nie kojarzył z Kuroo, ale szybko stał się kolejnym członkiem ich związku.

-Czy chcesz obejrzeć inny?

Kącik ust Kuroo uniósł się.
-Abyś mogł się zdrzemnąć?

-Nie moja wina, że ​​jesteś wygodną poduszką. Jakby chcąc to pokazać, Kenma oparł głowę z powrotem na ramieniu Kuroo. Był mocniejszy niż w przeszłości, trochę wbijał się w głowę Kenmy, niemniej jednak na swój sposób wygodny.
-Kolejny film? Albo możemy zrobić coś innego.

-Nie masz jutro pracy? - zapytał Kuroo, zawsze odpowiedzialny.

-Myślę o zostaniu tu dziś wieczorem i wezwaniu choroby jutro, żeby być z tobą szczery.

- Kenma - zbeształ go Kuroo.
-Nie powinieneś tego robić.

-Dlaczego nie? Radość z bycia swoim własnym szefem polega na tym, że mogę legalnie robić, co chcę. Jestem polityką firmy. Jego ton był głęboki, kpiąco profesjonalny.

Śmiech, który wywołał w Kuroo, sprawił, że było to tego warte.
-Boże, jesteś taki słodki.

Kenma mruknął.
-Sam jesteś uroczy.

-Proszę, nie mówcie mi, że nadal tacy jesteście - dodał trzeci głos z drzwi. Zarówno Kenma, jak i Kuroo podnieśli głowy, witając nikogo innego, jak Bokuto, Akaashi stojącego tuż obok niego.
-Wy dwoje jesteście dowodem na to, że faza miesiąca miodowego nigdy się nie kończy.

-Ty to mówisz - mówią jednocześnie Kenma i Kuroo. Żartowali sobie z Bokuto, wspominając Akaashiego w każdym wywiadzie, którego udzielił, bezpośrednio lub pośrednio, nazywając go Akaashi, „mój narzeczony" lub „świat".

-Czy coś przerywamy? - zapytał Akaashi, podnosząc okulary.
-Możemy wrócić jutro.

-Nie, wejdź. Na zaproszenie Kenmy, oboje weszli do pokoju, Akaashi zdecydował się usiąść na krześle obok łóżka, a Bokuto u stóp łóżka.

Pomiędzy nimi czterema pomieszczenie wypełniło się więcej dźwięków i ożywienia niż poprzednio, teraz pozbawione jakiejkolwiek ciemności, którą Kenma zauważył, że wkrada się do niej wcześniej.  Chociaż Kuroo nie miał energii, by mówić tyle co reszta z nich, Kenma po uśmiechu na jego twarzy i czujności w oczach mógł stwierdzić, że jest szczęśliwy.

A to dla Kenmy oznaczało świat.

Pod kocami Kenma splótł dłoń z ręką Kuroo.  Nie planował odpuszczać przez długi, długi czas.

The galaxy is endless (i thought we were, too) (tlumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz