Kenma przeniósł ciężar ciała z jednej stopy na drugą. Wiedział, że musi to zrobić, po prostu nie przewidział, jak trudne będzie to zadanie.
Nie wrócił nogą do swojego mieszkania, zanim Kuroo odszedł, wiedząc, że było ono wypełnione niezliczonymi wspomnieniami, z którymi Kenma nie był jeszcze gotowy, aby stawić im czoła.
Kenma wcisnął swój klucz w zamek. Musiał stawić im czoła. W końcu były to jedyne rzeczy z Kuroo, które zostawił.
Przekręcił klucz. Nie chciał stawić im czoła. Były zbyt bolesne, dwa tygodnie to za mało, żeby uciec.
Otworzył drzwi. Teraz albo nigdy.
Wejście do jego mieszkania było bardziej drażniące, niż się obawiał. W połowie spodziewał się, że Kuroo przywita go przy drzwiach, tak jak milion razy wcześniej. Przechodząc, rozejrzał się, żeby sprawdzić, czy Kuroo stoi w kuchni i nieprzyjemnie śpiewa podczas gotowania tak, jak zawsze. Spodziewał się nawet, że zobaczy Kuroo siedzącego na kanapie otoczonego artykułami badawczymi, które wyjaśni Kenmie tamtej nocy, z oczami błyszczącymi z powodu niezakłóconej radości chemii.
Ale oczywiście go tam nie było.
Mieszkanie było tak ciemne i puste, jak Kenma powinien był wiedzieć.
Z trzęsącymi się nogami Kenma usiadł na kanapie z głową w dłoniach. Nie wiedział, co robić, życie nie przyszło z instrukcją, jak radzić sobie ze stratą całego wszechświata.
Nie pragnął niczego bardziej niż Kuroo, który trzymał go za rękę. Wiedziałby, co powiedzieć. Zawsze to robił.
Kenma zerwał się na równe nogi. Jedna z ostatnich prawidłowych rozmów z Kuroo polegała na tym, że powiedział, że coś mu zostawił. Ufał, że może, tylko może, Kuroo znał go na tyle dobrze, że go poprowadzi.
Poszedł do sypialni, otworzył ich szafę i podniósł wzrok na półkę, którą wskazał Kuroo. Zawsze drażnił Kenmę, że nie mógł dosięgnąć, i jakoś czuł, że to właśnie Kuroo roześmiał się ostatni. Kenma nie przejmował się tym.
Kenma prychnął, chwytając stołek z dolnej półki, balansując na nim, aby odkryć, co było na półce. Powitał go widok pudełka z zaznaczonym wzorem gwiazd. Kenma z wahaniem sięgnął po nią, chwytając ją za klatkę piersiową, gdy zeskoczył i usiadł na łóżku.
Do pudełka przyklejona była koperta z dużym napisem „Dla Kenmy". Kenma wpatrywał się w nią, ściskając pudełko tak mocno, jakby się martwił, że zniknie, jeśli nie będzie się trzymał.
Ostrożnie zdjął kopertę z pudełka, otwierając ją z powolną dokładnością, aby upewnić się, że nie rozerwie jednej z jedynych rzeczy, które pozostały po Kuroo.
Wyciągnął strony od środka, odsłaniając strony i strony pisma, które były tak znajome, a jednocześnie niesamowicie obce. Było to najwyraźniej Kuroo, jego pismo było wyraźne jak w dzień, ale było w nim drżenie, jakby pióro ślizgało się tak, jak je napisał.
Łzy wezbrały w oczach Kenmy po raz pierwszy od dwóch tygodni. Kuroo musiał to napisać tuż przed opuszczeniem szpitala po raz ostatni. Nie mógł sobie nawet wyobrazić, jak trudne musiało być napisanie tego w jego stanie, jak bardzo Kuroo kochał go na tyle, żeby to zrobić.
Kenma przetarł oczy wolną ręką, chwytając list jak koło ratunkowe w drugiej. Nie mógł teraz płakać, musiał wytrzymać jeszcze trochę, żeby zobaczyć, co Kuroo ma mu do powiedzenia.
Kenma,
Mój piękny, silny, genialny Kenma,
Jeśli to czytasz, prawdopodobnie oznacza to, że mnie już nie ma. I za to tak mi przykro, kochanie. Nigdy nie chciałem cię opuścić, serce mi pęka na myśl, że będę musiał.