Krzyś był jak chabry. Piękny, delikatny, wytrwały mimo z pozoru kruchej natury. Kwitł jak kwiaty na swoim balkonie, dostrzegany przez niewielu. Niektórzy chcieli go zerwać i mieć dla siebie, ale Janek był inny.
Janek go adorował. Chciał rysować, podziwiać z daleka i czuć zapach, gdyby się zbliżyć. Ale nie dotknąć. Bał się ogromnie, że zaniepokoi, zniszczy, zaburzy ład samym sobą.
Siedzieli w jego pokoju, on na łóżku a Krzyś na krześle przy biurku. Za plecami bruneta Janek każdego dnia tworzył rysunki sąsiada, a ten nawet nie miał o tym pojęcia. Janek w tym momencie nawet nie myślał o wszechobecnym bałaganie, a tylko o tym, by jego występki nie zostały wykryte.
— Żałosne — powiedział do siebie, nie zdając sobie sprawy, że to słowo ucieka spomiędzy jego warg prosto z głębi, której nikomu wcześniej nie zdradził.
— Co jest niby żałosne? — zapytał po chwili zawieszenia Krzyś.
Ton był pełen rezerwy, słowa cierpkie i tnące zaróżowione wargi bruneta. Janek dalej się trząsł, mimo iż czucie wracało do jego ciała i nie było mu tak zimno.
— Ja! Ja. Przepraszam, nie chcia- nie panuję nad sobą. Wyrwało mi się...
— Nie szkodzi. Jesteśmy kwita. Widziałeś mnie w podobnym stanie.
— Nie jesteśmy w dobrym stanie.
Na te słowa Krzyś się zaśmiał. Był to niespodziewany odgłos, głośny na tyle, by Janek wzdrygnął się z przestrachu.
— To się zgadza — powiedział bardzo cicho i wolno mężczyzna.
Wstał również w podobny sposób.
— Będę szedł. Daj mi swój telefon na chwilę.
Podszedł powoli, a każdy panel, na który nastąpił, ugiął się i skrzeknął pod jego ciężarem. Nie zdjął butów i chyba zdał sobie z tego sprawę dokładnie w tym samym momencie co Janek.
— O Jezu, przepraszam.
— Nic się nie stało. Posprzątam.
Te słowa nie istniały. Nieświadomie podał Krzysiowi swój telefon dalej gapiąc się na zabłocone panele.
Zaczynała się zbliżać zima. Szron na oknie i porażający chłód w myślach Janka mu to podpowiadały, znaczyły jak mokre ślady podeszw dużych, ciężkich butów na jego podłodze. Krzyś zostawił mu swój numer, ale czy spodziewał się kiedyś odebrać od niego połączenie? Czym Janek by sobie na to zasłużył? Był tylko oczodołami ciemności, która odbijała światła mieszkania z naprzeciwka. Mógł tylko patrzeć.
Krzyś przypomniał sobie, wychodząc, że będąc nastolatkiem napisał pewien tekst. Gdzieś między wierszami mieściła się wspominka, jak bardzo miał dość wkraczania na scenę czyjegoś życia zabłoconymi butami, że wolał pisać i cierpieć w samotności, niż potem opuszczać tę zniszczoną scenę. A przecież właśnie to zrobił. Jedynie że to nie opowiadanie, nie sztuka. Tylko Janek. A on istnieje naprawdę.
CZYTASZ
flower wounds
SpiritualJanek wyprowadził się na drugi koniec kraju, żeby uciec od swoich koszmarów. Zamiast tego zapada się w kolejny sen. Sen o kwiatach i twarzy swojego pięknego sąsiada. wrzesień 2o2o -; rozdziały po średnio 35o słów nowa wersja styczeń 2o22 -; rozdział...