Przyjechała przepełnionym autobusem z Rysiowa do Warszawy, aby po raz bodajże trzydziesty z rzędu szukać pracy. Była przerażona, bo oszczędności się kurczyły, a ona nadal pozostawała bez zatrudnienia. Wprawdzie Maciek zaproponował jej wyjazd do Londynu i dość dobre warunki pracy oraz płacy, ale z drugiej strony, co z rodziną? Mama zmarła przed sześcioma laty, po urodzeniu najmłodszej siostry Beatki, Jasiek w tej chwili licealista i tata ze skaczącym ciśnieniem? Zawsze była silna dla nich, ale to trwało już tak długo? Praca, nauka i obowiązki w domu zajmowały jej lwią część doby. Nie miała czasu ani dla siebie, ani na to, co inne młode kobiety w wieku dwudziestu pięciu lat z rodzicami finansującymi ich zachcianki i stroje. Jej garderoba zamykała się na dwóch starych kostiumikach pamiętających maturę i egzaminy na uczelni oraz kilku bluzkach i starym, pamiętającym chyba jej licealne czasy szaro burym płaszczu. W banku byli z niej zadowoleni, ale nie mieli wolnych wakatów i tak znowu musiała się poniżać prosząc o zatrudnienie. Febo & Dobrzański, to było to. Ogromna firma, pod nią piękne samochody i bardzo piękne kobiety, nie mówiąc o eleganckich przystojniakach codziennie wysiadających ze swoich drogich zabawek. Widziała to codziennie od trzech miesięcy przez duże okno banku. Szczególnie jeden przykuwał jej uwagę. Wysoki, szczupły chłopak, któremu wszyscy wokół się kłaniali. Zastanawiała się, kto to. Jego uśmiech przyprawiał o mocne bicie serca, a piękne kobiety, z którymi go widywała patrzyły w niego jak w obraz, cielęcym wzrokiem. Ogłoszenie przeczytała w kurierze codziennym. „Poszukujemy dyspozycyjnej, młodej kobiety na stanowisko asystentki. Wykształcenie wyższe, z dziedziny finansów lub zarządzania. Mile widziana znajomość języka niemieckiego, angielskiego, włoskiego."
Zanim tam weszła w swoim czarnym, kostiumiku z zaplecionym warkoczem, oraz przydużych okularach na nosie przeżegnała się. Spojrzała w lustrzane szyby próbując się uśmiechnąć i zabłysła metalowym aparatem ortodontycznym na zębach. W recepcji na dole poinformowano ją, że biura kadrowe znajdują się na piątym piętrze i pokazano windę. Stanęła pod nią ściskając na piersiach teczkę ze swoimi dokumentami. Rozglądała się ciekawie i zobaczyła go z boku obejmującego piękną brunetkę. Mimowolnie usłyszała urywki rozmowy.
- Marco znowu wróciłeś nad ranem. Zamiast popracować nad kolekcja ty się bawisz. Krzysztof nie będzie zawsze taki pobłażliwy.
- To mój ojciec Paula. I pamiętaj, że mama też jest w zarządzie i kocha swego jedynaka.
- Wiem, ale pokaz sam się nie zrobi.
- No cóż twoje wyrzuty są nie na miejscu kochanie. Przecież ty zwolniłaś moją asystentkę?- Porozmawiamy później.- Witaj Aleks?
- Witaj Paula, Marek?- No i jak przygotowania? Prezentacja gotowa? – Nowo przybyły pod windę przystojny, lecz poważny młodzieniec z ironią spojrzał na parę.
Winda wreszcie zjechała na dół a panowie bez ceregieli wyminęli skuloną w sobie dziewczynę i weszli do windy popychając ją lekko. Uśmiechnięty przystojniak przytrzymał drzwi widząc podbiegającego starszego gościa, który jednak najpierw wskazał po dżentelmeńsku miejsce przestraszonej dziewczynie.
- No chłopcy wstyd mi, gdzie wasze maniery? Zostawiać kobietę z tyłu?!
- Proszę młoda damo.
Spojrzała w górę i ujrzawszy pogardliwe spojrzenia obu, skuliła się jeszcze bardziej.
- Nigdy pani tutaj nie widziałem.
- Bo jestem tu po raz pierwszy proszę pana. Przeczytałam ogłoszenie i chciałabym się ubiegać stanowisko w F&D. Młodzieńcy spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się ironicznie.
CZYTASZ
Historia pewnej miłości - Ula i Marek
FanfictionWstawiam kolejne opowiadanie. Jest to opowiadanie nie mojego autorstwa, ale kiedy onet zapowiedział zlikwidowanie blogów, to strasznie mi było żal. Postanowiłam skopiować na pamiątkę, bo strasznie pokochałam tę opowieść, Teraz postanawiam go udostęp...