Rozdział 9

586 5 0
                                    


Ula wróciła do pracy. Przemijała szara zima. Praca w F&D szła pełną parą. Dobrzańscy seniorzy wyjechali do sanatorium, aby zregenerować siły. Tam też Krzysztof podjął decyzję o przejściu na emeryturę, zostawiając firmę w rękach syna.

Przygotowania do pokazu letniej kolekcji Pshemko mieli na ukończeniu. Modelki dobrze wypadły w poprzednim pokazie i teraz też na nich opierano nowy pokaz. Klaudia widząc zafascynowanie prezesa swoją asystentką była wściekła. Liczyła na coś więcej ze strony Marka, a tu, co? Swoje żale wylewała przed znajomymi zarówno jej jak i Marka w klubie, „69" którego bywalcem była również Paulina. Nie wyjechała z Warszawy jak myśleli wszyscy. Swoją gotówkę zainwestowała w kilka dobrych butików i czerpała z tego niezłe zyski, bo towar sprowadzała z Włoch za pośrednictwem brata. Z ironicznym uśmiechem przysłuchiwała się rozmowie przy sąsiednim stoliku. Znała Klaudię i wpadł jej szatański pomysł do głowy, do realizacji, którego postanowiła włączyć rozżaloną modelkę. Tymczasem Krzysztof po powrocie z sanatorium wpadł do firmy,żeby zobaczyć jak sobie radzą.

- Witaj synu. Widzę, że pracujecie spokojnie.

- Oczywiście tato. Wszystko pod kontrolą.

- Chciałbym z tobą zamienić słówko.

- Już skończyłem. Ula pojechała do domu, to, co? Gdzie jedziemy?

- Gdzieś gdzie spokojnie będziemy mogli porozmawiać. Chyba już czas?

- Dobra. Jedziemy do mnie do domu.

Usiedli w salonie i Marek patrzył wyczekująco na ojca.

- Nie patrz tak. To ja chcę wiedzieć, na czym stoimy.

- Prywatnie, czy służbowo?

- I tak i tak.

- Służbowo.- Powrót Uli przyjąłem z ogromną ulgą, bo zdjęła ze mnie sporo obowiązków. Wszystko inne jest pod kontrolą.

- To dobrze, a co prywatnie?

- Na razie ustaliliśmy, że czas na bliższe relacje. Zaprosiłem ją w ten weekend do siebie. Zgodziła się.

- Jesteś pewien że dobrze robisz?

- Oczywiście!

- To mnie cieszy. I nie masz nikogo na boku?

- Tato!- Nie, nie mam, ona wystarczy mi za wszystkie inne.

- No cóż, tylko znowu nie narozrabiaj. Cierpliwość popłaca.

Ula w piątek spakowała trochę drobiazgów, bo po pracy miała zostać u Marka. Bała się trochę, ale nie było odwrotu. Marek z detalami zaplanował cały weekend. Lodówkę zaopatrzył w smakołyki z domu rodzinnego, Ula obiecała przywieźć też coś od siebie. Wstawiał smakołyki do lodówki i rozmarzył się.- Dziś miły wieczór w domu i być może noc?- Jutro teatr i następny wieczór, a w niedzielę obiad u Uli w domu?- Może przekonam ją do zamieszkania tutaj?- Jeszcze tylko przygotować sypialnię. Była już godzina siedemnasta i czas odebrać dziewczynę spod firmy. Czekał w samochodzie pod bocznym wejściem. Wysunęła się z niego po chwili, zachowując ostrożność, bo w domu i Maćkowi powiedziała, że wyjeżdża na delegację. Była bardzo onieśmielona wchodząc do jego domu jako nie wiedziała, kto. Dziewczyna? Znajoma? Przyjaciółka? Kiedy usłyszała za plecami odgłos zatrzaskiwanych drzwi, poczuła, że klamka zapadła i trzeba iść do przodu? Uśmiechnęła się nerwowo, ale podała torbę Markowi, a smakołyki w pojemnikach zaniosła do kuchni. Wstawiła wodę na pierogi, pojemniki umieściła w lodówce.

Historia pewnej miłości - Ula i MarekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz