Rozdział 10

543 4 0
                                    


Ula od jakichś trzech tygodni zaczęła unikać rozmów z Markiem, żeby sobie wszystko poukładać i upewnić się. Ciągłe pytania z jego strony denerwowały ją, a on zdziwiony zaczął snuć domysły, ale nic to nie dało. Kiedy otrzymał dziwną anonimową przesyłkę, cała krew odeszła mu z twarzy? Zaczął gorączkowo myśleć, co się stało i jak ona mogła coś takiego zrobić?

Ula tymczasem w doskonałym humorze przyszła do pracy. Marek poprosił ją do siebie. Weszła do gabinetu uśmiechnięta i zamarła. Jego twarz była szara i bez wyrazu.

- Marek? Co się stało? O co chodzi, źle się czujesz?

- Nie. Chciałbym od ciebie usłyszeć, dlaczego od kilku tygodni unikasz mnie jak możesz?

- Teraz mogę ci już powiedzieć. Musiałam sobie wszystko poukładać żeby być pewną tego, że chcę z tobą być.

- Chyba nie ze mną.

- O czym ty mówisz! Marek!

Rzucił jej fotki na blat biurka i wyszedł z firmy.

Ona patrzyła przerażona na zdjęcia nic nie rozumiejąc. Czarek? Ja? To jakiś fotomontaż?- Nic nie rozumiem.- O matko, on myśli, że ja, ja z Czarkiem!?- Nie!!!!

Wybiegła z gabinetu, ale jego już nie było. Spojrzała przez okno i zobaczyła jak rusza w szalonym tempie z parkingu. Zgrzyt kół i ryk silnika słyszeli wszyscy w budynku.

- Ula, co się stało?

- Nie wiem? Nic nie rozumiem?

Była w szoku. Zabrała fotki, torebkę i starając się głęboko oddychać wyszła z firmy.

Kroki swe skierowała do pracowni Czarka. On zaskoczony jej bladością i łzami posadził ją w fotelu i podał szklankę wody. Wzięła kilka oddechów i wręczyła mu kopertę. Kiedy zobaczył zawartość, zdębiał?

- Czarek powiedz, że to fotomontaż?

- Nie skarbie to oryginały. Ale kto? Jak?

- Nie wiem. Marek mi to dał.

- Ula, to nie ty, ale ktoś upodobnił się do ciebie. Zaraz, zaraz.- Wiem, to Klaudia! Wczoraj wyjechała do Paryża! Była u mnie kilka tygodni temu i piliśmy? Potem film mi się trochę pozrywał, ale ją pamiętam.- Uwierz, że wiele bym dał, gdyby to była prawda. Co Marek powiedział?

- Nic. Wybiegł i zostawił mi to.

- Zaraz do niego zadzwonię.

- Nie!- Nie dzwoń to nie ma sensu. Zanim mi to dał, powiedziałam mu, że ja, że ...

Rozryczała się na dobre.

- Ulka, o co chodzi? Spokojnie!

- Że chcę z nim być.

- Pogadam z nim.

- Nie! Nie chcę go widzieć! Jak mógł mnie o coś tak perfidnego posądzić?! Tego mu nie wybaczę.

- I co zrobisz? Niech nic głupiego ci nie przychodzi do głowy!

- Nie wiem, nie mogę zebrać myśli.

- Na razie, to odwiozę cię do domu. Prześpisz się, a jutro może lepiej wszystko się ułoży? – Ula pozwól mi z nim pogadać. Ta sprawa dotyczy też mnie.

- Dobrze.

Dobrzański miotał się po mieszkaniu jak zranione zwierzę i kiedy zobaczył Czarka miał ochotę go zabić.

Historia pewnej miłości - Ula i MarekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz