❀ Czar III

190 15 1
                                    

Mimo niskiej temperatury i chmur wolno dryfujących po nocnym niebie, można było dostrzec gwizdy. Jasne i błyszczące, raz wesoło migały w ciemności, aby po chwili zakryć się puchową kołdrą.

Sophia stała na szczycie wieży astronomicznej i przyglądała się otaczającemu ją krajobrazowi. Doskonale widziała stąd panoramę całego Howartu. Zaczynając od zakazanego lasu, przez cieplarnię, aż do jeziora, na którym cumował teraz statek Dumstrangu. Co jakiś czas na błoniach dostrzegała jasne błyski, co tylko upewniło ją, że uczniowie z Bułgarii jeszcze nie śpią. Z cichym westchnieniem przeniosła wzrok na gwiazdy i, czując następny powiew wiatru, wyczarowała na swoich plecach kolejny kwiat, który natychmiast zaczął ją rozgrzewać. Gdyby ktoś teraz tutaj przyszedł z pewnością zastałby niespotykany widok. Dziewczyna, chcąc zastąpić brak kurtki, oplotła się teraz cała ciepłymi roślinami.

Z jakiegoś powodu nie mogła wyrzucić z pamięci dzisiejszej lekcji zielarstwa. George, jeden z bliźniaków, nie wydawał jej się nieprzyjemny, ale nawet intrygujący. O ile to był on, bo z tego co słyszała od nauczycieli, nigdy nie było to do końca wiadome. Myśli przelatywały przez jej umysł zbyt chaotycznie, aby móc złożyć się w jedność. Z jednej strony chciała zacząć życie od nowa, lecz gdzieś w podświadomości czuła, że nie powinna tego robić. Jej poprzednia ścieżką zakończyła się zbyt nagle i niespodziewanie, aby do końca jeszcze to zaakceptować. Dodatkowo, skąd miała pewność, że jej przyjaciele nie żyją? Odnalazła ciała, lecz nie potrafiła sobie teraz przypomnieć, jak dokładnie wyglądały. Rozpacz, która wtedy ja pochłaniała skutecznie zakazała wspomniana z tego dnia.

Mocniejszy podmuch wiatru przeniósł część jej włosów prosto na twarz. Powoli odgarnęła ją za ucho i kątem oka dostrzegła ruch na pokładzie statku. 

- Jak widać, w Bułgarii są inne zwyczaje - powiedziała do siebie. - Hej, jak sądzisz...

- Co sądzę? - rozległ za nią głos. Sophia poczuła jak przechodzi przez nią dreszcz. Natychmiast się odwróciła, gotowa do obrony.

Wytężyła wzrok i w ciemności dostrzegła ciemną postać. 

- Kto tam? - zapytała.

- Nie poznajesz? - zaśmiał się i podszedł bliżej tak, że słabe światło nocy oświetliło jego twarz. Był to jeden z bliźniaków.

Sophia poczuła ulgę, chociaż nie miała pojęcia, kogo innego mogła się spodziewać.

- Możesz śmiało dokończyć, nie pogniewam się - wyszczerzył się.

Dziewczyna tylko pokiwała przecząco głową i odwróciła się do niego plecami. Pora szukać innego miejsca, przeszło jej przez myśl.

W tym czasie chłopak zbliżył się i stanął obok niej. Przez chwilę wpatrywali się w ciszy przed siebie, chociaż Sophia już przestała skupiać się na krajobrazie. Co chwilę zerkała na chłopaka. Ciekawiły ją dwie rzeczy, który to z nich i po co tu przyszedł. 

- Dziękuję za konwalię - powiedział po chwili. - Jest naprawdę praktyczna.

- Nie ma za co. Jak już pewnie zauważyłeś, mam ich dużo.

- Widzę - zaśmiał się. - Jeszcze trochę to sama staniesz się kwiatem.

Nie narzekałabym, dodała w duchu. Rośliny miały perfekcyjne życie. Przebywały w jednym miejscu, nie przejmowały się niczym. Śmierć była dla nich bezbolesna, a nawet wtedy nie musiały niczego żałować. Dodatkowo, każda z nich była unikalna. Nie ważne jakiej wielkości czy koloru. Cechowało je piękno, które dostrzegała na każdym kroku.

Dar magii // George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz