W rozerwaniu spieczonego mięsa jego zęby nie dałyby sobie rady. W ręku trzyma nóż, który mu pomaga. Wygląda na zadowolonego, dziwak.
Kropla soku z czegoś, co dzisiaj rano biegało po lesie, albo smacznie spało, ścieka po jego brodzie. A on jest piękny, taki piękny, doskonały we wszystkim, co zostawia brzydkie ślady na powierzchni świata. Podnosi kawałek ciała do ust i pożera, wbijając tępe zęby, nie przeznaczone dla mięsa.
Dipper myśli, że wciąż, jeśli tylko chciał, zdołałby rozerwać jego gardło.
Gdyby miał umrzeć w tym domu, stałoby się to już jakiś czas temu. Może nawet od razu. Myśliwy odkłada narzędzia i zaciska dłoń na serwetce, ściera brud z podbródka. Jest zrelaksowany, jakby robił to codziennie. Dipper nie dopuszcza do siebie myśli, że owszem, może robić to codziennie, więcej niż jeden raz dziennie.
Jest tak gorąco, jego wnętrzności rozpuszczają się w supłach, które zawiązał strach i oczekiwanie na to, co już nie nadejdzie.Dipper wie
Dipperowi wydaje się
że nie umrze tutaj.
Może w ogóle nie umrze.
Może już umarł, może tak wygląda piekło, a zamiast śmierci, przyszedł po niego diabeł, siedzący na tronie, pożerając grzesznych. I właśnie tak wyglądałby król grzeszników, jeżeli Dipper wie cokolwiek o umieraniu. Patrzenie na króla wystarczyłoby, żeby zostać przy nim na wieczność.
Zostanie w tym miejscu do końca świata, dopóki myśliwy się nie znudzi, a bogowie wiedzą co wtedy.Musi być w nim coś, co sprawiło, że nie leży teraz na talerzu stojącym przed myśliwym. Jest gorąco, tak gorąco, że Dipper ledwo może się ruszać, ale nie tak gorąco, żeby mógł zemdleć. Myśliwemu żar nie przeszkadza, pożera dalej, ale Dipper chce zwymiotować, gdy patrzy na swój kawałek stołu, w dół na talerz, leżący na dnie przepaści, całą drogę w dół od jego ust.
Nie dostał mięsa, co zdziwiło go mniej, niż to byłoby rozsądne zakładać. Nie ma powodu, aby myśleć, że myśliwy nie chce dla niego najgorszego. Dipper nie wie, co mogłoby być jego najgorszym.
Nie poznaje zbytnio ani siebie, ani swoich myśli. Nie wie, kiedy to się stało. Może tak naprawdę nigdy nie był ich pewien. Kim jest, jeśli bycie sobą stało się niewygodnie obcym pomysłem?- Niczego dzisiaj nie zjadłeś, nawet nie podniosłeś widelca.
Dipper nie zauważył, kiedy myśliwy przerwał posiłek. Teraz patrzy na niego, siedząc rozparty szeroko na krześle. Opiera na stole łokieć i na końcu łokcia umocowana jest dłoń z jakiegoś powodu w rękawiczce, podtrzymując jego twarz.
- Nie lubisz, nie jadasz? - wskazuje na talerz.
Dipper nie wie, co to jest, czego nie zjadł, nie wie nawet z czego jedzenie jest zrobione. Równie dobrze to w ogóle mogłaby nie być potrawa, tylko wiersz, albo krzyk.
Wiersz ugotowany i przypieczony, jego znaczenie wycięte spod jego skóry i jego wnętrzności wyjaśnione do zgnicia.Nie odpowiada.
- Chociaż kęs. - myśliwy uśmiecha się, podnosząc do ust kieliszek.
Oczywiście, że to kieliszek. Przecież to nie mogło być nic innego, tylko właśnie kieliszek, co sobie w ogóle myślałeś? Pociąga łyk, gdy przełyka jego gardło drga lekko, ma tam bliznę jaśniejszą od skóry, błyszczącą w okropnym świetle, które zamazuje szczegóły.
Ciało myśliwego jest pokryte siateczką pęknięć, które ktoś albo coś na nim umieściło, światło wygląda z mężczyzny, niosącego w duszy mrok.- Pochorujesz się. - mówi to, jakby streszczał wygraną kłótnię. - Zagłodzisz.
W jadalni podłoga jest zimna, nie ma na niej dywanów, ani chodników, dlatego myśliwy przy stole siedzi w butach. W jadalni pod sufitem wisi słońce i nie mówię, że pełno tu śmierci, bo tak myśli Dipper. Pełno tu życia i wzrostu, bo myśliwy musi przecież jeść. To w końcu tylko historyjka o studium sam nie wiem czego - intymności, seksualności niewyjaśnialnej dla kogoś, kto nie zna jej w wydaniu oryginalnym, o chorobie, czy o chorym? Studium pomysłu być może, historyjka z jednej perspektywy. Ja stoję tyłem i zerkam za plecy z krzywym zwierciadłem w dłoni. W to, co widzę skrzywione patrzysz przez skrzywienie kolejne. Czy znaczy to, że widzisz scenę, taką jaka jest, czy skrzywioną podwójnie i nieodczytywalną? Jak myślisz?
W jadalni jest cicho, ale muzyka ciała zjadającego i zjadanego jest początkiem kosztem czyjegoś końca. Myśliwy siedzi w butach, ponieważ czuje wyrzuty sumienia i woli być gotowy do ucieczki. Ale to tylko to, co myśli Dipper. On już ma wyrzuty sumienia przez to co czuje sam i przez to kim myśli, że jest. Czy ma rację? Nie wiem. Woli obwinić myśliwego, całym życiem dźwigał własny ciężar. Przyjemność ulgi okazała się jednak równie przytłaczająca jak balast istnienia. Jest niebezpiecznie, bo Dipper gubi się coraz bardziej. Ale przecież już przed spotkaniem myśliwego, był zgubionym chłopcem.Teraz myśliwy odchyla się do oparcia krzesła i zakłada nogę na nogę, opierając kostkę na kolanie. Dipper chce uciec. Nie ucieka, jasne, że nie ucieka, bo czy naprawdę chciałby odejść? Nie miałby do czego wrócić, myśli że nigdy nie pasował do swojego nibydomu. Czy to miejsce jest w jakikolwiek sposób lepsze? Ależ zupełnie nie, jest gorsze w każdym możliwym względzie, wybornie okropne. Okropne w sposób, który rozpuszcza się na języku i wzdychasz, gdy czujesz słodycz w ustach i gardle. Mdli cię w sposób sycący, od takiej przyjemności się umiera. Zatem Dipper nie wyjdzie wcale nie dlatego, że czegoś chce, albo czegoś nie chce. Nie wyjdzie, ponieważ nie ma wyboru. A utwierdził go w przekonaniu on sam.
Niemniej, jest przerażony. Myśliwy uśmiecha się, pokazując zęby, jakby chciał udowodnić, że jest z nich dumny. Dipper myśli, że wyśmiano by go za nie. Mruży oczy i pociera wargę.Chłopiec podnosi widelec i dotyka pieczonej gruszki. Nie rozumie żartu, który myśliwy skonstruował, bo nie wie co znaczy gruszka i być może ja też nie wiem. Być może po prostu gruszkę postanowił dać mu myśliwy, bo miał ją pod ręką. Ale przyznaj, że żart byłby śmieszny, gdyby rzeczywiście został uprzednio przemyślany i przeprowadzony. Gardło boli go, gdy przełyka, ale nie krzywi się. Gruszka mu nie smakuje, jest upieczona i podlana alkoholem. Myśliwy nie rusza się, obserwuje.
Na zewnątrz jest ciemno, myśliwy jada o dziwnych porach, może gdy jest sam, lubi towarzystwo nocy. Kolacja skończyła się jakiś czas temu, postacie wychodzą z niej jakby wyprane, nie wiem czy nie siedziały zbyt długo w ciszy, ale nie miały czasu rozmawiać, gdy jedna z nich rozmyślała głośno, a druga odbywała podwójną ucztę.
Schodzą ze sceny i Dipper nie wzdraga się, gdy myśliwy kładzie dłoń tam, gdzie jego ludzki kręgosłup spotyka kręgosłup jelenia.
CZYTASZ
pierwiastek | billdip - monster falls au
Fanfiction[Fanfik umieszczony jest w alternatywnym uniwersum - Monster Falls. Może być cięższy w odbiorze, a postacie wydać się nieco out of character. Przed przejściem do kolejnych rozdziału / rozdziałów, proszę o przeczytanie notki na początku. Życzę przyj...