Rozdział VI

177 10 0
                                    

-Javad spójrz jaki uroczy! - pokazałam palcem na Rogogona węgierskiego. Czułam się jak pięciolatka chodząca po wesołym miasteczku. 

-Bardzo uroczy. - mruknął nie podzielając mojej ekscytacji. - Te smoki namieszały ci w głowie. Tak jak Delmon'owi. 

-Przestań. To, że jesteś w Slytherinie nie znaczy, że nie możesz spędzić odrobiny czasu ze swoją młodszą siostrą. - fuknęłam rozglądając się za starszym bratem, który wraz z innymi smokologami próbował ogarnąć smoka znajdującego się w klatce ciągle ziejącego ogniem. 

-Masz rację, ale to, że jestem twoim bratem nie znaczy, że masz mnie wyciągać z zamku w środku nocy, żeby pooglądać smoki. Poza tym jestem Prefektem Naczelnym, a gdy Snape się dowie... - przerwałam mu.

-Dobrze wiesz, że by tego nie zrobił. Uwielbia cię, jesteś jego najlepszym uczniem i Prefektem Naczelnym. To dzięki tobie Slytherin wygrał w zeszłym roku z Ravenclawem. - chciałam coś jeszcze dodać, ale niedaleko w krzakach usłyszałam szelest i jakieś głosy. 

-Świetnie. - westchnął i schował się za krzakiem co po chwili również wykonałam. 

Usłyszałam francuski akcent i głos Hagrida. No nie. Wychyliłam się zza krzaka i ujrzałam lewitującą głowę Harry'ego. Chcąc nie chcąc musieliśmy wracać, bo pewnie Snape już zauważył, że Javad nie jest na nocnym patrolu. 

Następnego dnia wszyscy już nosili plakietki stworzone przez ślizgonów. Wczoraj dzięki mojemu bratu dzisiaj nie siedzę na szlabanie u profesor Sprout i nie przesadzam wraz z nią dziwnych roślinek. Wstałam dość późno jednak zdążyłam na końcówkę śniadania. Amber pewnie od rana spędzała czas z Cedrikiem, Romilda wraz z Lavender poszukiwały nowych miłości, a Hermiona albo była w bibliotece pisząc esej na eliksiry albo załatwiała coś z Ronem i Ginny. Dean z Seamus'em zniknęli gdzieś bez śladu, a Fred i George zapewne knuli gdzieś kolejny żart. Jedyne co mi pozostało to spędzenie czasu z nikim innym jak Malfoy'em, ewentualnie potowarzyszenie mojej współlokatorce w bibliotece. 

Wychodząc po południu z Pokoju Wspólnego pokierowałam się na błonia. Mogłam też zawsze poszukać mojej przyjaciółki i odebrać ją puchonowi. Co chwila mijając uczniów z plakietkami odnalazłam dobrze mi znaną grupkę puchonów. Przywitałam się z Hanną i jej przyjacielem, którego imienia nigdy nie pamiętałam i podeszłam do Cedrika leżącego na ławce. O dziwo nie było z nim blondynki. Widząc mnie chłopak od razu posłał mi swój uśmieszek i wstał z ławki.

-Możemy porozmawiać? - spytałam na co chłopak skinął głową i stanęliśmy z dala od jego znajomych. 

-Wiesz, jeśli chodzi o Amber, to ja ci wy... - chciał dokończyć, ale zmarszczyłam brwi.

-Nie przyszłam rozmawiać o Amber, poza tym skąd taki pomysł? - wyglądał na trochę zmieszanego i podrapał się po karku. - Mniejsza. Pierwszym zadaniem są smoki. 

-Czemu mi to mówisz? - w sumie sama nie wiedziałam.

-Bo jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki. Poza tym Krum i Fleur pewnie też już wiedzą, dlatego ci mówię, żebyś nie wyszedł na idiotę. Wysil czasem swoje szare komórki. - uśmiechnęłam się i już chciałam sobie iść, ale złapał mnie za nadgarstek przez co byłam zmuszona się zatrzymać.

-Alien, bo ja... - zająknął się a ja zaśmiałam się cicho. Kto by uwierzył? Cedrik Diggory się jąka.

-Wystarczy zwykłe dziękuję, Ced. - usłyszałam chrząknięcie i ujrzałam Harry'ego. Domyśliłam się po co przyszedł, jednak trochę za późno. - Już wie. Nie musisz się produkować. - uśmiechnęłam się do obojga i wróciłam do zamku w celu odnalezienia Hermiony. 

Odnalazłam ją w bibliotece. Dalej główkowała się nad esejem, który mieliśmy oddać jutro. Pokręciłam z niedowierzaniem głową po czym usiadłam naprzeciwko niej. Wyciągnęłam z torby zwinięty pergamin i położyłam na jej książce. Spojrzała na mnie sfrustrowana.

-Inaczej będziesz tu siedzieć do jutra. W tej książce jest chyba tylko jedno zdanie o tym eliksirze. Tylko pozmieniaj, bo znów odejmie nam punkty. - zaśmiałam się cicho na wspomnienie z trzeciej klasy na co dziewczyna jedynie się do mnie uśmiechnęła i zaczęła przepisywać zmieniając niektóre wyrazy na bardziej "profesjonalne". - Po co Ron wymyślił taki łańcuszek tylko po to, aby Harry zrozumiał, że Hagrid go szukał? Nie mógł mu po prostu powiedzieć, że smoki są pierwszym zadaniem? - oderwała wzrok od kartki i westchnęła głęboko.

-Pokłócili się. Kretyn dalej myśli, że Harry naprawdę wrzucił swoje nazwisko do czary. Chciał mu powiedzieć, ale powiedział, żeby nie zawracał mu głowy dlatego wymyślił ten cały łańcuszek, który miałam mu przekazać.

-A ty tak nie uważasz? - spytałam mrużąc oczy.

-Zmieńmy temat co?

-Jak z Krumem? - zabiła mnie wzrokiem. Chyba nie o taką zmianę tematu jej chodziło. Nagle spoważniała i szybko wkleiła wzrok w swój pergamin. 

-Co się stało Amber? - odwróciłam się i spojrzałam w szare tęczówki.

-Nie wiem, fretko. Jak może zauważyłeś, ale raczej się już nie przyjaźnimy więc to nie moja sprawa. - zmarszczył brwi. - Masz futro na swetrze. Moody pewnie maczał w tym palce. 

-Pomóż mi, cały czas siedzi i ryczy. - spojrzałam na niego zszokowana i szturchnęłam lekko Hermionę.

-Słyszysz? Malfoy prosi o pomoc. Przypomnij mi, żebym zapisała w kalendarzu. - pokręciła głową rozbawiona postawą chłopaka. Odchrząknął przypominając o swoim istnieniu. - To twoja siostra. Myślałam, że jesteście kochającym się rodzeństwem. Zaskoczyłeś mnie. 

-Proszę. 

-Niestety Draco, ale nie mogę ci pomóc. Nie przyjaźnię się już z twoją siostrą, a dobrze wiesz, że ja nie pomagam takim osobom. - Hermiona spojrzała na mnie dziwnie po czym posłała niezrozumiały uśmiech skrzywionemu blondynowi. Pokręcił z niedowierzaniem głową i opuścił bibliotekę taranując dwóch pierwszoroczniaków.

****

Hej! Z racji tego, że za tydzień w piątek rozdział wypada w pierwszy dzień świąt pomyślałam czy by nie zrobić maratonu. Trzy rozdziały jednego dnia. 

Tak więc wyczekujcie!

You won't understand • Ron WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz