23. Prezent

138 15 137
                                    

Harry

Usłyszałem sygnał zakończenia połączenia i odłożyłem telefon na bok. Już od kilku dni wiedziałem, że jutro czekają mnie odwiedziny w domu Tomlinsonów i do tej myśli zdążyłem się przyzwyczaić. Pani Jay zaprosiła mnie do nich już jakiś tydzień temu. Uparła się na wspólny obiad po tym, jak młodsza siostra Louisa widziała nas całujących się przy bałwanie.

Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że się tym nie stresowałem. Okropnie bałem się tego co mnie czeka podczas jutrzejszej wizyty. I nie pomagały zapewnienia Louisa, że jego mama raczej mnie nie zabije, ani to, że już ją widziałem. Wtedy to było zupełnie coś innego. Na początku rozmawiałem z nią nie wiedząc, że jest mamą Louisa, a potem już było łatwiej... A teraz? Kto wie co się stanie? Wiedziałem tylko, że nie uda mi się wymigać od tego spotkania.

Do tej pory nie wiedziałem jednak, że jutro są też urodziny Louisa. Błękitnookiemu wymsknęło się to dopiero podczas naszej dzisiejszej rozmowy. Niby zapewniał, że nie chce żadnego prezentu, ale jednak źle bym się czuł przychodząc w jego urodziny z pustymi rękami... Tylko co mógłbym mu przygotować, żeby było gotowe już na jutro?

Myśl, Harry, myśl.

Do głowy przyszło mi tylko jedno rozwiązanie tej sytuacji. Mam cudownych przyjaciół, którzy na pewno chętnie pomogą mi znaleźć coś dla Lou. Teraz tylko miałem nadzieję, że nie będą mieli nic przeciwko spacerowi do galerii...

  
❄︎❄︎❄︎

  
Niall

Pierwszą rzeczą jaką poczułem po wejściu do centrum handlowego był zapach pizzy. Miałem ochotę pójść w tamtym kierunku, ale nie mogłem zostawić przyjaciół samych. Nie wiadomo w końcu co by beze mnie robili, lepiej nie ryzykować. Szczególnie kiedy byli w tym stanie co teraz... Oba moje statki tak blisko wpłynięcia na pełne morze.

Nie mogłem przegapić teraz czegoś ważnego, prawda? Jakim byłbym wtedy kapitanem?

Właściwie w samej galerii znajdowałem się przez moją rolę kapitana. No i może odrobinę liczyłem na zajrzenie do tej wspaniałej pizzerii, ale shipy są od tego trochę ważniejsze...

- Nie śliń się tak, Nialler, na pizzę pójdziemy później, teraz musisz mi pomóc - odezwał się Harry, trącając mnie łokciem. Prychnąłem oburzony, ale na brunecie nie zrobiło to żadnego wrażenia. Po prostu ruszył przed siebie, prowadząc nas do jednego ze sklepów.

No tak, Harry... To on nas tu zaciągnął. Dopiero co dowiedział się o urodzinach Louisa i całkiem zwariował. Chciał mu znaleźć jak najlepszy prezent, nawet jeśli szatyn wyraźnie dał nam do zrozumienia, że jedyne czego chce od nas na swoje urodziny, to wspólnie spędzony wieczór. Harry i tak musiał postawić na swoim. I tak teraz łaziliśmy razem po galerii.

Właściwie wystarczyłby mu do pomocy sam Zayn, który znał Louisa najlepiej... Ale wszyscy wiedzą, że w kupie raźniej! I jak moglibyśmy zrezygnować ze wspólnego wyjścia oraz pizzy, którą obiecał nam zielonooki?

- Patrzcie, tu są takie miarki dla małych dzieci! Myślicie, że ta z żyrafką spodobałaby się Louisowi? Mógłby sprawdzać codziennie czy rośnie - rzucił w pewnym momencie rozbawiony brunet.

- Jeśli chcesz, żeby cię zabił, to pewnie, kupuj mu to - parsknął Zayn, wywołując też śmiech u reszty. Wszyscy wiedzieliśmy o tym jak bardzo Louis nie lubi swojego niskiego wzrostu... I dlatego miałem zamiar kupić mu tą miarkę, kiedy nikt nie będzie patrzył. Dostanie ją jako pocieszenie, kiedy już wygram nasz zakład. O tak, to plan idealny. Albo byłby to plan idealny, gdyby nie Harry, który zobaczył co zamierzam zrobić i zabrał mi przedmiot z rąk.

✔️ Once upon a december// Ziam & Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz