Niall
Byłem głodny. Tak przeraźliwie bardzo głodny. Wręcz umierający z głodu!
Chodziłem akurat po centrum handlowym, więc postanowiłem odwiedzić Liama w pracy. Mój przyjaciel niestety pracował w kawiarni, a nie w pizzerii, ale chyba też znajdę tam coś do jedzenia. Jakieś ciasto może? Albo chociaż kanapkę? Drugie śniadanie Liama? Cokolwiek! Byle było jadalne!
Wszedłem do kawiarni mojego przyjaciela, a do mojego nosa dotarł cudowny aromat świeżo parzonej kawy. Przymknąłem oczy i zaciągnąłem się lekko jej pięknym zapachem... Taka świeżutka, cieplutka i najlepiej z jakimś ciachem. O tak, coś takiego chętnie bym przyjął od kogoś w prezencie.
- Hej ziemniaki! - rzuciłem wesoło, siadając obok Harry'ego, który najwidoczniej też postanowił potowarzyszyć naszemu przyjacielowi w pracy. Przytuliłem go na powitanie i oparłem się o ladę. - Liamku, masz może jakieś dobre jedzonko dla mnie?
- Wiedziałem, że to niemożliwe, żebyś wpadł tutaj bezinteresownie! - roześmiał się szatyn. Spojrzał szybko na zegarek i uśmiechnął się lekko. - Poczekaj chwilę, za moment kończę pracę i możemy pójść na pizzę. Już zaraz powinien przyjść Luke, żeby mnie zamienić.
Dobrze, taki układ mi się podoba. Jeśli to faktycznie ma być tylko chwilka, to wytrzymam. Szczególnie dla pizzy. Jak mógłbym jeść coś innego, wiedząc że czeka na mnie danie bogów? A po takim krótkim oczekiwaniu będę bardziej głodny, więc zmieszczę jej jeszcze więcej niż zwykle.
Taki plan brzmi cudownie.
A przynajmniej brzmiał, dopóki nie okazało się, że ten cały Lucas się spóźnia. Oddalał mnie od zjedzenia pizzy! Już go nie lubiłem...
Od strony drzwi dobiegły czyjeś głosy akurat kiedy zacząłem kłótnię z Harry'm (ten idiota uważa, że lamy są lepsze niż alpaki!!! A przecież to oczywiste, że jest właśnie na odwrót!). Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem, jak do kawiarni wchodzą Święty Mikołaj i mój sąsiad. Tuż za nimi wbiegł trochę zdyszany wysoki blondyn. Oby to był ten cały Lucas... Ja chcę już moją pizzę!
Ale zaraz, chwileczkę... Co tu robi Święty Mikołaj? Rozmawiał z mieszkającym obok mnie mulatem, więc najprawdopodobniej się znali... A jedyną osobą, jaką u niego widziałem, był taki trochę zwariowany krasnal. Jak z niego dało się zrobić Mikołaja? Chociaż jak pod ten strój wsadzi mu się jakieś poduszki, a na nogi założy buty na obcasie... to nawet mogłoby się to udać. A może to ta czapka tak sprawia wrażenie, że jest wyższy?
- Wybacz za to spóźnienie, Liam, mama mnie zatrzymała w domu. - Moją uwagę zwrócił głos blondyna, który wszedł za ladę. Mój przyjaciel tylko skinął głową i uśmiechnął się, rzucając coś w stylu "najważniejsze, że już przyszedłeś", a Luke zniknął na chwilę na zapleczu. Właśnie nie najważniejsze, Liam! Znaczy ważne, ale on się spóźnił! Opóźnił nasze spotkanie z moją ukochaną pizzą! A ty tak po prostu mu odpuszczasz?
Nie myślałem o tym jednak dłużej, bo tym razem byłem bardziej zainteresowany mikołajem i Zaynem.
- Hej, Li - przywitał się cicho mulat. Zauważyłem, że w oczach Liama pojawiły się iskierki, kiedy tylko na niego spojrzał. Obaj uśmiechnęli się lekko, a mój zmysł shippera się obudził. Mentalnie zatarłem łapki. Czas wziąć się do roboty, w końcu pozycja kapitana do czegoś zobowiązuje. Przytłumiło to nawet trochę głód.
Wszyscy szybko się przywitali, a w międzyczasie z zaplecza wrócił już ten cały Lucas, Luke czy jak mu tam. Liam zebrał szybko swoje rzeczy. I byłem pewien, że widząc to, Zayn posmutniał.
- Wychodzisz już?
- Tak, ale idziemy teraz na pizzę, a wy idziecie z nami - wtrąciłem się, zanim Liam cokolwiek mu odpowiedział. Krasnal Louis i Harry się zaśmiali, a kiedy spojrzeli na siebie, w ich oczach także ujrzałem iskierki. O matulu, czyżby szykowały nam się dwie pary? Kapitan Niall gotowy do służby!
CZYTASZ
✔️ Once upon a december// Ziam & Larry
FanficCzy świąteczne cuda dzieją się naprawdę? A niewielki kalendarz adwentowy może być magiczny? Liam zadaje sobie te pytania od kiedy w jego ręce trafił śliczny, drewniany domek. Każdego dnia, kiedy otwiera kolejne z jego dwudziestu czterech drzwiczek...