- Melodio - szepnęła moja mama.
Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą tatę razem z Sue (jego dziewczyną). Głos mojej nieżyjącej mamy wciąż kołatał mi się po głowie.
- Walcz. Walcz o to co twoje. O długie życie, które mi nie było dane.. - cienki głos mamy zawibrował w moich uszach.
- Mama?! - zakaszlałam - Mamo. Mamo! - zaczęłam rzucać się na noszach, co nic nie dało, bo byłam do nich przywiązana, ciasnymi, czarnymi pasami.
- Mel.? Jestem tutaj, jestem - głos mojej mamy ucichł, natomiast zastąpił go głos Sue.
Jakim prawem porównywała się do mojej mamy?!
- Gdzie ja jestem? - bąknęłam skupiona na jej opalonej twarzy.
- W szpitalu, skarbie.. - ucięła - martwiliśmy się o ciebie. Twój kolega znalazł cię w lesie i przywiózł tutaj - uśmiechnęła się lekko.
Czułam, że serce przyspieszyło mi tempa.
- Jaki kolega? - przełknęłam głośno ślinę.
- Edward - zaszczebiotała Sue.
Pik-pik, pik-pik - maszyna zaczęła pikać, a kreski na monitorze robiły dziwne trójkąty.
- Melody - wreszcie odezwał się tata, który jak widać wcześniej był sparaliżowany.
Pikanie przyspieszyło, a do sali wparował lekarz z dwoma pielęgniarkami.
- Środek uspokajający! Szybko! - zawołał głęboki głos lekarza.
Sala zaczęła mi się rozmazywać...
- Lek usypiający! - maszyna niebezpiecznie szybko pikała, a ja czułam się niezdolna do oddychania, kiedy pielęgniarki, podłączyły mi pod kroplówkę leki. Zaskomlałam. Rzuciłam im spojrzenie spod rzęs, ledwo przytomna. Czułam się, jakbym była pijana. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy się obudziłam, ale nikogo w sali nie było, oprócz mnie.
- Halo? - wyszeptałam.
Do sali wparowała najmniej chciana przeze mnie osoba. Edward.
- Co ty tu robisz? - wybuchłam obłąkanym śmiechem.
Uśmiechnął się słabo.
- Byłem pewny, że umarłaś. Ale... Najwyraźniej nie. Ujrzałem cię na skraju lasu. Jesteś silniejsza niż myślałem - powiedział powoli, abym przetrawiła jego słowa. Teraz, bardziej ocknięta, wrzasnęłam.
- Ciii - nagle znalazł się przy moim boku, łapiąc mnie delikatnie za krtań. Maszyna znowu zaczęła pikać.
- Ejejejej, ja nie zabijam chorych - odezwał się ze swoim uśmieszkiem, który lepił miód na moje serce.
- Idź - wychrypiałam - idź! - fuknęłam na niego.
Uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Jeszcze cię dorwę, Melody.
Czułam, jak moje dłonie zmieniają temperaturę na zerową.
- Czego chcesz? - spytałam, czując strach.
- Chcę ciebie - zarechotał diabelsko i zniknął w mgnieniu oka.
- Mnie? - wypiałam do siebie samej.
Po miesiące pozwolili mi wyjść ze szpitala. Na szczęście tata namówił się na zmianę szkoły, dzięki czemu miałam większą szansę na przeżycie. Owszem, będzie mi brakować paru rówieśników, jak i nauczycieli, no ale czego się nie robi dla zdrowia. Kurczowo trzymałam się ramienia taty, kiedy wchodziliśmy do wielkiego gmachu szkoły Lotena. Wreszcie go puściłam i weszłam nieśmiało do klasy. Kiedy przedstawiłam się wszystkim, usiadłam obok czarnowłosej dziewczyny. Przerażona, że jeśli Edward dowie się o moich nowych znajomościach, zabije ich, nic nie mówiłam do czasu kiedy ona do mnie zagadała.
- Cześć - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i podała mi rękę. Uścisnęłam ją słabo i szybko walnęłam nią o książkę, bawiąc się krawędzią okładki.
- Hej - odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Chcesz kawałek? - zaproponowała, wskazując na czekoladę, którą trzymała pod ławką. Oczy mi zabłysły.
- Tak - uśmiechnęłam się szeroko, a moja maska natychmiast opadła.
Zauważyła to i zaśmiała się cichutko.
- Nie jesteś wcale introwertykiem* - stwierdziła, podając mi kawałek mlecznej czekolady.
- Szybko się domyśliłaś - powiedziałam z pełnymi ustami.
- Jesteś taka szczupła, a tak łapczywie jesz - zaśmiała się łagodnie - Nigdy nie jadłaś czekolady?
Przełknęłam to co miałam w buzi i schyliłam głowę, zawstydzona tym co powiedziała.
- Rzadko jem słodycze. W sensie.. - ucięłam, próbując wytłumaczyć swój napad na czekoladę - Od niedawna postanowiłam brać z życia jak najwięcej. - wymamrotałam, wpatrując się w jej migdałowe oczy. Zaczyna się twoje nowe życie, Melody...
CZYTASZ
Forbidden love
VampireZawsze sądziłam, że prawdziwa miłość istnieje. Pamiętam te czasy, kiedy biegałam z przyjaciółką po łące, śmiejąc się z różnych błahostek.. Niestety ta chwila szybko została zastąpiona przez różne najokropniejsze momenty w moim życiu. To właśnie wt...