Obudziłam się z samego rana, nadal myślałam o wczorajszym spotkaniu z Louis'em. Miałam nadzieję, że znowu się spotkamy.Zeszłam do jadalni I odrazu poczułam unoszący się w powietrzu zapach przepysznej szarlotki naszej gosposi. Naprawdę miała ogromny talent do wypieków. Odrazu gdy usiadłam do wielkiego stołu zaproponowała mi swoje ciasto na śniadanie. Bez zastanowienia o nie poprosiłam. Zjadłam szybko I poszłam do swojego pokoju ubrać się. Założyłam błękitną sukienkę z falbanami I wiązaniem w pasie. Była to jedna z moich ulubionych sukienek.
Nagle usłyszałam jakby coś uderzyło w moje okno, więc je otworzyłam I wyjrzałam. Przy drzewie w naszym ogrodzie stał Louis. Rzucił w szybę małym kamyczkiem, aby zwrócić moją uwagę. Udało mu się. Pokazał mi gest ręką abym zeszła do niego na dół, więc w pośpiechu to zrobiłam. Nie wiedziałam gdzie jest nasza gosposia, ponieważ nie było jej nigdzie w domu, więc nie ma obawy że by mogła nas przyłapać. Kiedy zeszłam już do chłopaka wziął mnie delikatnie za dłoń I zabrał na ławkę, przy której się wczoraj spotkaliśmy.
-Victorio mam pewien pomysł - zaczął mówić z ekscytacją- czy chciałabyś wybrać się ze mną teraz na rowerach na targ, a później bym Ci pokazał cudowne miejsce w które uwielbiam chodzić ? - zapytał. - Z chęcią bym się wybrała, ale co mam powiedzieć mojej gosposi? - naprawdę nie mam pojęcia co bym mogła jej powiedzieć, a mam wielką ochotę pojechać z Louisem na przejażdżkę. - Powiedz może, że jedziesz na targ pooglądać jakieś nowe ubrania?
- Prawdę mówiąc jesteś genialny Louis, powinna w to uwierzyć. - Chłopak uśmiechnął się tym swoim słodkim uśmiechem I ustaliliśmy, że punkt 9:⁰⁰ spotkamy się przy tej ławce I pojedziemy. Byłam bardzo podekscytowana tą wyprawą, ponieważ nigdy tak nie spędzałam z kimś czasu.***
Przygotowywałam się do wyjścia. Wszystko z moją gosposią Dorotą już ustaliłam I nic nie podejrzewała. Wzięłam swój kapelusz I mięciutki, biały sweter. Wzięłam swój rower z koszykiem do którego włożyłam swoje rzeczy wraz z mała portmonetką z pieniędzmi. Była godzina 8:⁵⁸, więc zaczęłam się kierować do naszej ławki. Na miejscu zobaczyłam idącego w moją stronę Louisa że swoim rowerem. W koszyku zobaczyłam tylko czerwono biały koc, dwie małe poduszki I portfel. Nie wiedziałam po co to mu będzie,ale podeszłam nie zastanawiając się. Wsiedliśmy na rowery I zaczęliśmy jechać w stronę targu. Było naprawdę cudownie, pierwszy raz jechałam czując wiatr we włosach I promienie słońca na mojej twarzy. Wstawiłam twarz do słońca z uśmiechem. Po chwili zauważyłam patrzacego się na mnie Louis'a z jeszcze większym uśmiechem. Po chwili dojechaliśmy na pobliski targ.W powietrzu unosił się zapach świeżych owoców oraz świeżo upieczonego pieczywa. Najpierw przeszliśmy pod sklep z przeróżnymi owocami. Louis kupił kilka brzoskwiń oraz czereśni, a ja koszyk truskawek. Dowiedziałam się że to są jego ulubione owoce, tak samo jak moje. Następnie poszliśmy do najlepszej piekarni w miasteczku. Nazywała się "Bienvenu". Jest to francuska piekarnia z przepysznymi croissantami. Kupiliśmy dwa I dodatkowo ich pyszną letnią lemoniadę.
Chwilę później Louis poprosił mnie żebym poczekała tutaj na niego, ponieważ ma jeszcze coś do załatwienia. Nie sprzeciwiłam się I usiadłam na ławce obok piekarni.
Po około pięciu minutach był już z powrotem. Trzymał w ręku torbę, ale nie miałam pojęcia co w niej jest. Wsiedliśmy ponownie na rowery i jechałam za chłopakiem w miejsce w, które chce mnie zabrać. Jechaliśmy dziesięć minut i byliśmy już na miejscu. Była to piękna łaką nad stawem. Świeciło wszędzie słońce i wokół nas było pełno pachnących kwiatów. Louis wziął koc I poduszki, które położył na ziemi. Rozstawił jedzenie, które kupiliśmy na targu I zaczął wyjmować coś że swojej torby. Kiedy zobaczyłam co to jest nie mogłam uwierzyć. Kupił mi piękny bukiet kwiatów. Były to niebieskie dzwoneczki I białe stokrotki. - wybrałem pod kolor twojej sukienki.- powiedział że swoim słodkim uśmieszkiem. Byłam chyba pierwszy raz tak naprawdę szczęśliwa, że rzuciłam się na niego I co przytuliłam. Nie wiedziałam właściwie co robię I nie pomyślałam, że mógł się poczuć nie zręcznie, ale Louis przytulił mnie I usiedliśmy na kocu. Zaczęliśmy rozmawiać wsumie o wszystkim. O naszym dzieciństwie, rodzicach I chociażby szkole. Od dawna tak się nie śmiałam ze szczęścia. Było bardzo przyjemnie z nim siedzieć. Zjedliśmy już wszystkie owoce I powoli kończyliśmy już croissanty. Lemoniady też już nie było. Wymyśliliśmy, że zamiast mówić pełnymi imionami będziemy używać zdrobnień. Ja zaczęłam mówić na niego Lou A on na mnie Vicky. (czyt. "Wiki") Znałam Lou zaledwie trzy dni, ale były on dla mnie bliższy niż niektóre osoby, które znam kilka lat. W jego towarzystwie zawsze się uśmiecham i mogę być sobą.
Zblizała już się powoli późna pora I postanowiliśmy zacząć wracać do domu. Zebraliśmy wszystkie rzeczy do koszyków I zaczęliśmy jechać. Kiedy dojechaliśmy pożegnaliśmy się miło a Lou w ostatniej chwili pocałował mnie w policzek. Zarumienilam się i odeszliśmy w strony swoich domów.
***
Do domu weszłam z uśmiechem na twarzy i Dorota się bardzo zdziwiła. Powiedziałam jej, że zobaczyłam po prostu bardzo ładną suknię. Kiedy chciałam już iść do swojego pokoju Dorota dała mi list od mojej mamy. Było w nim napisane że przez najbliższe dwa miesiące będzie musiała zostać poza domem. Szczerze mówiąc ucieszyłam się, ponieważ będę mogła spędzać więcej czasu z Lou.Będąc u siebie w pokoju zaczęłam rysować w swoim szkicowniku łąkę oraz koc z jedzeniem. Chciałam mieć narysowane moje wspomnienie z dzisiejszego dnia ponieważ był naprawdę cudowny...
~~~~~~~~~~
Hej mam nadzieję że podoba wam się ten dłuższy rozdział. Piszcie co o nim sądzicie ❤❤❤
CZYTASZ
I Love You || L.P.
Fanfiction"Kiedy go zobaczyłam, poczułam coś dziwnego czego nigdy dotąd nie czułam. Nie widziałam co moja rodzina widziała złego w rodzinę Partridge, ale Louis był naprawdę cudowny"