[3]

21 0 0
                                        

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Za każdym razem, gdy chciałam wychodzić z domu, widziałam surowe spojrzenia ojca i błagalne oczy mojej mamy. Oboje widzieli, co się wydarzyło i miałam teraz na siebie uważać. Cudem nie dostałam kary na wychodzenie z domu po lekcjach. Po prostu dramat...

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Jednak, wizja tego, że nie ma nic na śniadanie, zmusiła mych rodziców do posłania mnie na zakupy. Tylko do jednego sklepu i z powrotem. Całe szczęście, że mnie wypuścili. Ale nie mogli się gniewać dłużej niż tydzień. Nigdy nie pamiętali o tym później. A przecież przeżyłam. Nawet Luka nie robił mi takiej szopki, jak oni.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Wzięłam portfel i wyszłam w czerwonym płaszczyku z domu. Było około dziewiętnastej, więc robiło się automatycznie zimno. Zeszłam ze schodów na klatce i wyszłam z budynku. Od razu uderzyło mnie to miłe, wieczorne powietrze. Z całym szacunkiem do rodziców, ale tego wieczoru nie byłam w stanie być krótko na dworze. Miałam telefon, więc nic nie mogło pójść nie tak. Zawsze mogłam wysłać im wiadomość, jakby co. Kolejki w sklepie i tak dalej...

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Naprawdę było mi przyjemnie, gdy stąpałam po chodniku Paryża. Co jakiś moment kogoś mijałam, niekoniecznie go kojarzyłam, lecz to nie o to chodziło. O fakt, że w każdej chwili mogłam wyjść do ludzi i się integrować. Po prostu się uśmiechać do innych, którzy często to odwzajemniali. Czułam się bezpiecznie, przecież obrońcy Paryża musieli być na patrolu.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Po kupieniu wszystkiego, co mi potrzebne było, wyszłam ze sklepu. Było tam mnóstwo artykułów spożywczych, środków czystości i tym podobnych, typowy market. Stał w miejscu, gdzie kiedyś był teatr. Ten został zlikwidowany z sześć lat temu, po czym stanął właśnie sklep.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Rozejrzałam się po okolicy. Ujrzałam znaną sylwetkę Paryża, Czarnego Kota. Rozmawiał o czymś z Biedronką, która po chwili od niego uciekła. Ten wydawał się być przygnębiony. Byłam zdziwiona, że spotkali się tak blisko mnie. Chyba bohater wyczuł, że na niego patrzę, gdyż spotkałam się z nim wzrokiem. Zeskoczył z wysoka i pojawił się przede mną.

— No, ładnie tak podglądać? — zapytał żartobliwie, lecz widziałam w jego oczach zawód. Moją osobą?

— Wybacz, nie chciałam akurat tam spojrzeć, ale cóż, stało się. Już tego nie zmienię — rozłożyłam wolną rękę, po czym niespodziewanie on chwycił moje zakupy.

— Może ci chociaż pomogę? — zapytał nagle, co chyba w ogóle nie mogło być w jego intencji. Przecież to była moja wina, prawda?

— No w porządku. Ale możesz mi opowiedzieć, co zaszło między tobą, a Biedronką? Nie wyglądało to jak miłosna pogawędka. Pokłóciliście się, prawda? — rzuciłam bez ogródek, na co ten się widocznie spiął. Posmutniał i przetarł lewą ręką policzek.

— Opowiem ci. Jak tylko odstawię cię do domu.

•••

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Staliśmy już przy barierce. Odniosłam zakupy mamie wcześniej, ściągnęłam płaszcz, a Czarny Kot zdecydował, że wskoczy po prostu na balkon, by nie konfrontować się z moi rodzicami. To było słuszne.

— Pokłóciliśmy się — mruknął i kątem oka rozejrzał się. Na balkonie miałam trzy kartony stojące w rogu, całość pokrywała trawiasta wykładzina, na niej dwa białe krzesła i stolik po prawej stronie. Na ramie były wiszące, balkonowe doniczki z różnymi kwiatami i ziołami. Skupił się na krześle i usiadł tam, co też uczyniłam i ja. — Znaczy, ona ze mną. Próbowałem z nią flirtować podczas eskapad, ale nie wychodziło mi to. Biedronka ciągle powtarza, że ma pewnego chłopaka na oku i jest dla niej najważniejszy. Nie jest to łatwe.

La Paonne [Miraculous Ladybug]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz