Za każdym razem, gdy chciałam wychodzić z domu, widziałam surowe spojrzenia ojca i błagalne oczy mojej mamy. Oboje widzieli, co się wydarzyło i miałam teraz na siebie uważać. Cudem nie dostałam kary na wychodzenie z domu po lekcjach. Po prostu dramat...
Jednak, wizja tego, że nie ma nic na śniadanie, zmusiła mych rodziców do posłania mnie na zakupy. Tylko do jednego sklepu i z powrotem. Całe szczęście, że mnie wypuścili. Ale nie mogli się gniewać dłużej niż tydzień. Nigdy nie pamiętali o tym później. A przecież przeżyłam. Nawet Luka nie robił mi takiej szopki, jak oni.
Wzięłam portfel i wyszłam w czerwonym płaszczyku z domu. Było około dziewiętnastej, więc robiło się automatycznie zimno. Zeszłam ze schodów na klatce i wyszłam z budynku. Od razu uderzyło mnie to miłe, wieczorne powietrze. Z całym szacunkiem do rodziców, ale tego wieczoru nie byłam w stanie być krótko na dworze. Miałam telefon, więc nic nie mogło pójść nie tak. Zawsze mogłam wysłać im wiadomość, jakby co. Kolejki w sklepie i tak dalej...
Naprawdę było mi przyjemnie, gdy stąpałam po chodniku Paryża. Co jakiś moment kogoś mijałam, niekoniecznie go kojarzyłam, lecz to nie o to chodziło. O fakt, że w każdej chwili mogłam wyjść do ludzi i się integrować. Po prostu się uśmiechać do innych, którzy często to odwzajemniali. Czułam się bezpiecznie, przecież obrońcy Paryża musieli być na patrolu.
Po kupieniu wszystkiego, co mi potrzebne było, wyszłam ze sklepu. Było tam mnóstwo artykułów spożywczych, środków czystości i tym podobnych, typowy market. Stał w miejscu, gdzie kiedyś był teatr. Ten został zlikwidowany z sześć lat temu, po czym stanął właśnie sklep.
Rozejrzałam się po okolicy. Ujrzałam znaną sylwetkę Paryża, Czarnego Kota. Rozmawiał o czymś z Biedronką, która po chwili od niego uciekła. Ten wydawał się być przygnębiony. Byłam zdziwiona, że spotkali się tak blisko mnie. Chyba bohater wyczuł, że na niego patrzę, gdyż spotkałam się z nim wzrokiem. Zeskoczył z wysoka i pojawił się przede mną.
— No, ładnie tak podglądać? — zapytał żartobliwie, lecz widziałam w jego oczach zawód. Moją osobą?
— Wybacz, nie chciałam akurat tam spojrzeć, ale cóż, stało się. Już tego nie zmienię — rozłożyłam wolną rękę, po czym niespodziewanie on chwycił moje zakupy.
— Może ci chociaż pomogę? — zapytał nagle, co chyba w ogóle nie mogło być w jego intencji. Przecież to była moja wina, prawda?
— No w porządku. Ale możesz mi opowiedzieć, co zaszło między tobą, a Biedronką? Nie wyglądało to jak miłosna pogawędka. Pokłóciliście się, prawda? — rzuciłam bez ogródek, na co ten się widocznie spiął. Posmutniał i przetarł lewą ręką policzek.
— Opowiem ci. Jak tylko odstawię cię do domu.
•••
Staliśmy już przy barierce. Odniosłam zakupy mamie wcześniej, ściągnęłam płaszcz, a Czarny Kot zdecydował, że wskoczy po prostu na balkon, by nie konfrontować się z moi rodzicami. To było słuszne.
— Pokłóciliśmy się — mruknął i kątem oka rozejrzał się. Na balkonie miałam trzy kartony stojące w rogu, całość pokrywała trawiasta wykładzina, na niej dwa białe krzesła i stolik po prawej stronie. Na ramie były wiszące, balkonowe doniczki z różnymi kwiatami i ziołami. Skupił się na krześle i usiadł tam, co też uczyniłam i ja. — Znaczy, ona ze mną. Próbowałem z nią flirtować podczas eskapad, ale nie wychodziło mi to. Biedronka ciągle powtarza, że ma pewnego chłopaka na oku i jest dla niej najważniejszy. Nie jest to łatwe.

CZYTASZ
La Paonne [Miraculous Ladybug]
FanfictionJeanne Le Roux, mieszkanka pięknego miasta miłości, Paryża. Zamiast spokojnej 2 klasy gimnazjum, odnajduje swoje przeznaczenie, które okazuje się mieć mało pomyślne zakończenie. Jane postanawia zmierzyć się z własnym losem, kierując się ku niemu z...