𝑻𝒐𝒈𝒆𝒕𝒉𝒆𝒓

712 48 167
                                    

Był to zwykły, wrześniowy dzień. Parę dni wcześniej zawitała jesień, która zaczęła dawać się we znaki różnobarwnymi liśćmi porozrzucanymi na ulicach, czy chociażby pierwszymi kasztanami ozdabiającymi podwórka mieszkańców Vancouver. Melancholijne przemyślenia Clarke przerwał nieznośny dźwięk dzwonka do drzwi zapowiadający oczekiwanego przez nią gościa.

- Dzięki, że znalazłeś dla mnie chwilę. Jeszcze trochę i bym tu zwariowała. - Griffin radośnie powitała przybysza.

- Cała przyjemność po mojej stronie, księżniczko - odpowiedział nonszalancko.

- Kawy, herbaty? - spytała kierując się do kuchni.

- Brandy z 45. - chłopak, jak miał to w zwyczaju przy każdej możliwej okazji droczył się z figlarnym uśmiechem na twarzy.

- Wiesz co? Zjeżdżaj! - jasnowłosa zaśmiała się rzucając w niego opakowaniem o zawartości z pewnością nie oferującej równych doznań okraszonych procentami, co trunek z lat czterdziestych.

- Ał, zabolało - brunet niczym pierwszorzędny aktor chwycił się za serce ze zbolałą miną. - Będę czekał na górze, zanim przebijesz mnie czymś gorszym - rzucił, pędem pokonując schody na jego drodze.

Niebieskooka z szerokim uśmiechem na twarzy jedynie pokręciła głową obserwując czyny chłopaka. Następnie w spokoju przystąpiła do przyrządzenia wielbionego od swoich najmłodszych lat napoju, w duchu dziękując niebiosom za takiego przyjaciela. Przygotowanie swojego kulinarnego dzieła nie zabrało jej zbyt wiele czasu z uwagi na doskonałą znajomość przepisu. Nabierając pewności, że nie zapomniała o żadnym detalu zabrała dwa gorące kubki, i tak jak brązowooki udała się do własnego pokoju.

- Już się boję czego tam dosypałaś - chłopak na widok wkraczającej do pomieszczenia blondynki zażartował, próbując zabrzmieć najpoważniej jak potrafił.

- Tak mi się odwdzięczasz?! I pomyśleć, że mogłabym pić dwie gorące czekolady zamiast jednej! - Griffin udała wielce obrażoną.

- Gorąca czekolada? Jej! - brunet krzyknął niczym bardzo dojrzałe, sześcioletnie dziecko i czym prędzej porwał jedno z naczyń trzymanych w dłoniach Clarke.

- Bellamy! - dziewczyna roześmiała się nie dowierzając w poczynania chłopaka. - Tylko się nie poparz, głupku - dodała po uspokojeniu.

Brązowooki spojrzał na blondynkę, a następnie zupełnie jak wyzwany do pojedynku na śmierć i życie przymrużył oczy, prędko pochłaniając połowę napoju.

- Chyba to przeżyję - stwierdził pełen dumy odsłaniając przed jasnowłosą szereg białych siekaczy.

Griffin z dezaprobatą westchnęła w odpowiedzi, aczkolwiek mimo to chwilę później odwzajemniła uśmiech. Dla zabicia czasu w miłej atmosferze postanowili wspólnie obejrzeć wybrany już jakiś czas temu film, którego jak do tej pory żadne z nich nie miało okazji zobaczyć. Zajęli wygodne miejsca na łóżku dziewczyny skupiając się na ukazywanych przez laptop blondynki treściach. Z biegiem czasu ich położenie z siadu skrzyżnego w oparciu o ścianę zamieniły się w nienadzwyczajne, leniwe pozycje leżące, a po ich czekoladach od dawna nie było już śladu. Niebieskooka pokusiła się nawet o wtulenie głowy w klatkę piersiową bruneta. Oboje czerpali przyjemność oddziałującą na skutek wzajemnego ciepła płynącego z ich ciał.

- Dziękuję, Bellamy - Clarke widząc na ekranie napisy końcowe wyszeptała, delikatnie obejmując chłopaka w pasie.

- Dla ciebie zawsze, Gryfie. - mruknął z półuśmiechem. - Na co teraz masz ochotę? - zapytał, mając w zamiarze sięgnięcie po laptopa z drugiego końca łóżka, ale zatrzymał swoje ruchy czując zaciskające się na materiale jego koszulki palce.

INSTAGRAM  ⟪ The 100 ⟫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz