Pov. Lux
Szybko podbiegłam do chłopaka. Spadł na jego rękę dość duży i ostry głaz. On jest za duży ja go nie przesunę, a tym bardziej tak, żeby Ezraela jeszcze bardziej nie uszkodzić.
- Ezrael, ja wiem, że cię to boli, ale teraz mnie wysłuchaj. Ja podam ci twoją rękawicę, a ty ta drugą ręką zniszczysz ten głaz- stwierdziłam. Tak jak powiedziałam, tak i zrobiłam. Ez założył tą rękawicę i głaz po chwili rozproszył się w pył. Od razu jak miał wolną rękę ją zabrał.
- Pokaż- powiedziałam i szukałam w mojej torbie apteczki. Jak można mieć tak niski poziom bólu? Głaz poranił i przytrzasnął mu rękę, a on tylko lekko się skrzywił na początku. chłopak podał mi swoja rękę, uważnie jej się przyjrzałam.
-Nie jest złamana, to najważniejsze, lecz jest zwichnięta w nadgarstku. Ramię oraz przedramię są tylko zdarte, a przecięcie, które masz na dłoni nie trzeba szyć, lecz trzeba szybko opatrzeć, żeby rana się nie powiększyła i żeby ustąpił krwotok- powiedziałam. Wzięłam kawałek patyka, który akurat wystawał spod szczeliny ziemi. Pewnie był to jakiś korzeń, ale nie ważne, ważne, że mogłam nim usztywnić nadgarstek Ezraela. Chłopak uważnie przyglądał się, co robiłam mu z ręką. Wzięłam patyk, owinęłam go bandażem przy nadgarstku Eza, co posłużyło mu trochę, jak szyna. Następnie wzięłam wodę i rozcieńczyłam ją z spirytusem, aby odkazić zadrapani i przecięcie. Następnie do skaleczenia przyłożyłam gaziki jałowe i owinęłam je również bandażem.
- Proszę- powiedziałam, kiedy skończyłam. Chłopak popatrzył tylko na swoja rękę, a ja zaczęłam wszystko pakować z powrotem do apteczki.
- Dziękuję- usłyszałam głos Ezraela, więc odwróciłam głowę- Nie jesteś taka zła.
- Taka zła?- uniosłam brew.
- No na początku myślałem, że jesteś jakąś rozentuzjazmowaną dziewczyną z humorkami. Takie małe dziecko, które nie zna się na życiu, ale jak widać się myliłem- powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
- No mamy podobne myślenie. Ja uważałam, że jesteś wielkim egoistą, flirciarzem, bez uczuć z wyrąbanym w kosmos ego- wzruszyłam ramionami- też się pomyliłam.
- Z każda rozmową się bardziej do ciebie przekonywałem, a teraz? Teraz, kiedy mi pomogłaś, a ja myślałem o tobie takie rzeczy.... Przepraszam- powiedział. Widziałam w jego oczach tą szczerość, on naprawdę żałował. Ja też....
- Nie byłam lepsza, jeśli myślisz, że nie wyzywałam cię tak bardzo to się myślisz. Wyzywałam cię jeszcze gorzej, a tak naprawdę cię nie znałam- spuściłam głowę i poleciały po moich policzkach pojedyncze łzy, jak ja go traktowałam, to było okropne, a on jeszcze dał nam nocleg-Przepraszam. Naprawmy to. Przyjaciele?
- Przyjaciele, a teraz już nie płacz. Chodź tu do mnie moja przyjaciółko- powiedział, a ja wpadłam mu w ramiona.
- Zawsze jest to takie niebezpieczne?- po chwili spytałam.
- Zależy, ale ma się dużą determinację do znalezienia jakiegokolwiek artefaktu, więc robisz wszystko, żeby się nie okaleczyć. Gdy znajdziesz swoją zdobycz, szybko i sprawnie wracasz do domu, żeby odłożyć ją w odpowiednie miejsce, by się nie zniszczyła. Trochę szkoda, że to twoja pierwsza taka wyprawa, a nic nie znaleźliśmy- odpowiedział mi.
- A kto powiedział, że nic nie znaleźliśmy?- skrzyżowałam ręce. Chłopak uniósł brew, a ja podałam mu wcześniej znalezioną małą broszkę.
- Skąd ją masz?- Ezrael uważnie przyglądał się ozdobie.
- W ścianie była, ale ledwo co się tam trzymała, więc bez problemu wyciągnęłam ją dłońmi. Fakt ty nic nie znalazłeś, lecz ja tak. Weź ją, tobie się bardziej przyda- stwierdziłam.
- Nie, proszę trzymaj- podał mi szmaragdową dekorację, lecz ja od niego jej nie wzięłam.
- Twój dom jest skarbcem na takie cudeńka, mi się jeszcze zgubi i niepotrzebnie, a zresztą zawsze, jak będę chciała to mogę ją pożyczyć, prawda?- spytałam.
- Jasne- odpowiedział- Dzięki.
Następnie poszukaliśmy leżących patyków i korzeni. Po jakimś czasie, gdy mieliśmy wystarczającą ilość drewna rozpaliliśmy ognisko. W końcu jak mieliśmy tu nocować to przydało się źródło ognia. Później zjedliśmy część naszego prowiantu i położyliśmy się spać na przeciwnych stronach ogniska na zimnej i twardej posadzce.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Rozdział liczy 643 słowa. Z góry przepraszam za błędy.