Skipe time (pół roku)
Pov. Lux
Leżałam sobie w łożku, bo niedawno, co się przebudziłam. W pewnym momencie usłyszałam straszne trzaśnięcie drzwiami. Wygramoliłam się z mojego przytulnego ,,legowiska" i poszłam zobaczyć co, się stało.
-Garen?-spaytałam widząc swojego brata-Coś się stało?
-Yyyy.... eee...-jąkał się-Nie, nie.....
-Widzę, że kłamiesz-skrzyżowałam ręce-Ukrywasz coś przede mną?
-Nie...-zakłopotany podrapał się po głowie.
-Garen!-zdenerwowałam się.
-Dobra! TAK! Zadowolona?!-uniósł głos.
-Co znowu?!-wysyczałam.
-Będzie wojna-westchnął.
-Jaka znowu wojna?!-krzyknęłam.
-Między Noxsusem, a Demacią. Wszystkie regiony zostały podzielone. Mamy swoich sojuszników, ale oni też-powiedział.
-Od kiedy wiesz?!-spytałam.
-Ponad tydzień-odburknął.
-Co?! Kiedy niby zamierzałeś mi o tym powiedzieć?! Hmm.... pomyślmy, a może nigdy!-uderzyłam ręką o ścianę.
-Chciałem cię chronić!-krzyknął.
-Nie jestem już dzieckiem, Garen! Do ciebie ciągle to nie dochodzi i traktujesz mnie, jak małą dziewczynkę! Ciągle! -wrzasnęłam-Kto w ogóle jest naszym sujusznikiem?!
-No... np. Ionia, Zaun..-zaczął wymieniać regiony na Valoranie te, które jakoby miały być po naszej stronie, czyli Demacji.
-Dość!-przerwałam mu.
-Ale to nie wszystkie-powiedział.
-A Piltower?-spytałam.
Garen milczał, była to cholernie nieprzyjemna i niezręczna cisza.
-Co?!-krzyknęłam oczekując odpowiedzi.
-Noxsus-szepnął, ale na tyle, że go usłyszałam.
Normalnie zabije Ezraela. Szybko ubrałam buty, już nie obchodził mnie fakt, że byłam tylko w piżamie, w komplentym nieogarze i kierowałam się do wyjścia.
-Gdzie idziesz!?-spytał Garen.
-Gdzieś na pewno. Ty mi nic nie mówisz , więc ja nie będę ci się spowiadać! Ogarnij się!-wychodząc trzanęłam drzwiami.
Na szczęście szybko znalzłam transport, którym mogłam dostać się prędko do Piltower. W momencie, kiedy byłam na miejscu i kierowałam się do domu Ezraela ludzie oraz różne istoty patrzyli na mnie, jak na wariatkę. Kto normalny paraduje w piżamie po mieście? Kiedy znalazłam się pod moim miejscem docelowym, zaczęłam walić w drzwi, jakbym miała wściekliznę, czy nawet coś gorszego.
-Człowieku, czemu się tak do mnie dobijasz?!-chłopak otworzył drzwi-A..... ymm.... to ty Lux... Hej...
-Tylko tyle masz mi do powidzenia?!-krzynęłam.
-O co ci chodzi?! -wysyczał.
-O co mi chodzi?! Nie udawaj głupiego!-wrzasnęłam.
-Sądząc po twoim stroju-zlustrował mnie wzrokiem-to nie wiem, o co chodzi-burknął.
-Nie zmieniaj tematu! Chodzi mi o wojne! To, że jesteś za stroną Noxusa! To, że mi nic nie powidziałeś! Co chciałeś to zataić?! Chciałeś zataić myśl, że będziemy walczyć po dwóch stronach! I ciągle nie wiesz o co chodzi?!-wyrzuciałam z siebie wszystko, co wtedy mi leżyło na sercu.