VII

81 8 11
                                    

Stukot obcasów roznosił się po całym cichym i zarazem ciemnym korytarzu, a materiał ciemnozielonej sukni owijał się wokół to jednej łydki, to drugiej. Pasma platynowej czupryny podskakiwały radośnie niby tańcząc, podczas gdy muskał je delikatny wietrzyk. Dziewczyna dokładała wszelkich starań, aby dotrzymać kroku jemu.

Tom Marvolo Riddle nigdy nie wydawał się być człowiekiem uległym czy też ufnym. I takim też nie był. Pełnym zaufaniem darzył jedynie samego siebie, chociaż dobrze zdawał sobie sprawę, że nawet jego własne instynkty mogą kiedyś go zawieść. Polegać na kimś musiał, a on był osobą, która nadawała się do tego najbardziej.

W końcu będąc na siódmym piętrze, Tom zatrzymał się w miejscu, przez co Priscille o mało nie wbiegła mu w plecy. Riddle zerknął na nią kątem oka, na co ona uniosła brwi. Dostała też lekkiej zadyszki, pochyliła się więc delikatnie, opierając dłonie na kolanach.

- Na... Merlina. To niesprawiedliwe, że... masz takie... długie nogi.

- Nie wypinaj się jak ta madam Rosmerta - skrzywił się nieznacznie, rzucając na nią krótkim spojrzeniem.

- Pardon?

Riddle zignorował ją, po czym jego mimika twarzy zmieniła się na bardzo skupioną. Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę, nad czym tak intensywnie myśli.

Jasnowłosa zerknęła na gobelin z Barnabaszem Bzikiem tańczącym z trollami, na co uniosła brwi jeszcze wyżej. Mimo że miała spędzić tutaj już swój siódmy (i ostatni) rok, Hogwart nadal potrafił ją zadziwić.

- Ten Barnabasz to nawet przystojny był... - mruknęła pod nosem, na co zdekoncentrowany Tom spojrzał na nią ukradkiem i prychnął.

- Mogłabyś się zamilczeć do cholery? Próbuję się skupić - syknął.

Wyprostowała się, po czym uniosła ręce w geście obronnym, a z jej ust nie wypłynął nawet pojedynczy odgłos. Brunet zaś pokręcił delikatnie głową i zaczął iść wzdłuż ściany. Powtórzył tę czynność trzy razy (do trzech razy sztuka, mówią), a, ku zaskoczeniu Priscille, na miejscu ściany pojawiły się ogromne, potężne i ciemne wejście. Jej oczy powędrowały na Toma, który wpatrywał się w nie bez wyrazu.

Podeszła do drzwi, gładząc dłonią owe drzwi, a brunet zauważył wyraźny kontrast między jej dłonią a ich powłoką. Skóra dziewczyny była blada, aczkolwiek nie w takim stopniu co Riddle'a.

Selwyn po dłuższej chwili i świadoma tego, że zapewne teraz Ślizgon się niecierpliwi, popchnęła drzwi z całej siły. Jasnowłosa zdziwiła się i uniosła brwi, gdy wejście otworzyło się niemalże od razu. Odchrząknęła cicho, po czym dała kilka kroków do przodu, nie czekając na dziedzica Slytherina. Słysząc za sobą kroki, rozejrzała się wokół, dzierżąc w dłoni swoją wykonaną z drewna jodły różdżkę.

Jej oczom ukazało się wielkie pomieszczenie, w którym znajdowały się ogromne regały z przeróżnymi książkami i dwie karmazynowe sofy, które swoją drogą wyglądały na dość wygodne.

No i ten blondyn, który mościł się na jednej z nich.

Właśnie, nie spodziewała się tutaj kogoś poza nią i Riddle'em.

- Riddle - owy chłopak wstał i skinął mu głową na powitanie, po czym odwrócił się do Priscille. - Theodo-

Przerwała mu szybko, patrząc na jego uważnie:

- Przecież wiem, kim jesteś, Nott - przewróciła oczami zirytowana.

- W porządku, Selwyn. Chciałem tylko... Zresztą nieważne - westchnął zrezygnowany, po czym machnął lekceważąco ręką. Zmarszczył brwi po chwili. - Co ty tu robisz? W dodatku nie sama? Czy wy...?

POŁYSK PLATYNY - TOM RIDDLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz