III

133 16 0
                                    

- Harry, wszystko w porządku? Dziwnie się zachowujesz... - zaniepokoiła się Hermiona.
Brunet uśmiechnął się krzywo.
- Jestem tylko zmęczony.
Hermiona i Ron spojrzeli po sobie nietęgo. Wiedzieli, że coś jest nie tak, ale zmuszanie Gryfona do mówienia nic by nie dało.
Harry wpatrywał się w ogień kominka, tarmosząc skrawek swojej szaty w zamyśleniu.
Nadal czuł miętowy posmak ust Dracona na swoim języku. Nie miał pojęcia co w niego wstąpiło. Na myśl o dzisiejszym spotkaniu z Malfoy'em coś go ścisnęło w środku.
Przecież to Malfoy. Ten sam arogancki Malfoy, syn sługi Voldemorta.
Mimo tego wszystkiego brunet nie mógł czuć nienawiści do Dracona. Tak właściwie zdał sobie sprawę, że nigdy jej nie czuł. Byli wrogami, to fakt. Jednak wiedział, że nigdy nie dałby rady zrobić mu krzywdy. Mimowolnie czuł sympatię do niego, jakby byli połączeni niemym paktem, który zabraniał im brutalności wobec siebie.
A teraz jeszcze ten pocałunek.
Na samą myśl Harrego ogarnęło przyjemne ciepło. Był zauroczony drugą stroną Malfoy'a jaką ukazał on mu w łazience. Pragnął poznać ją jeszcze bardziej.

Draco wparował z impetem do swojej sypialni. Zaczął niespokojnie chodzić w kółko po pokoju.
Cholera no, cholera.
Nagle walnął pięścią w drewnianą kolumnę. Następnie oparł się o nią, czując pulsujący ból w knykciach.
Zaczął szlochać, z trudem mógł złapać powietrze.
Dlaczego ja?

Harry cicho wyszedł z dormitorium. Większość Gryfonów leżała już w łóżkach i odpoczywała, rozmawiając lub ucząc się.
Brunet zabrał ze sobą pelerynę niewidkę żeby przedostać się bez problemu przez próg zamku.
Draco i Harry mieli się spotkać po drodze do Chaty. Harry doszedł do miejsca spotkania i rozejrzał się. Malfoy'a jeszcze nie było.
Brunet już miał ściągnąć pelerynę niewidkę gdy wpadł na pewien pomysł. Usiadł na pobliskim kamieniu w pelerynie i postanowił czekać na Dracona żeby zobaczyć jak się zachowuje z ukrycia.
Długo czekać nie musiał. Draco wyłonił się z lasu, szedł w jego stronę z pochyloną głową. Wyglądał jakby coś go dręczyło.
Harry zaniepokoił się, ale postanowił jeszcze się nie ujawniać.
Z rozczuleniem obserwował gdy Malfoy zaczął się rozglądać, a następnie delikatnie zatrząsł się z zimna i skulił w swoim płaszczu. Zafascynował go wyraź twarzy Ślizgona. Miał lekko zmarszczone czoło na które opadały jego niesforne blond kosmyki. Z niepokojem przygryzał dolną wargę.
Wyglądał tak dziwnie ludzko.
Harry już miał zamiar ściągnąć pelerynę gdy nagle Dracon schował twarz w dłoniach. Delikatnie się trząsł, widać było, że próbuje się powstrzymać od głośnego szlochu.
Zdziwienie Harrego ustąpiło współczuciu. Harry poczuł wielki żal i smutek, nigdy nie widział Malfoy'a w takim stanie.
Ostrożnie ściągnął pelerynę i cicho podszedł do chłopaka. Draco stał do niego tyłem więc Potter nie wiedział jak zacząć rozmowę. Nie chciał go spłoszyć.
Wtedy do Harrego dotarło, że słowa nie pomogą w takiej sytuacji. Nie miał pojęcia dlaczego to robi jednak powoli objął Dracona od tyłu w pasie. Malfoy podskoczył ze strachu. Odwrócił się i widząc czuprynę Harrego opartą o jego plecy, dotknął delikatnie dłoni objemujących go. Zdjął je z siebie po chwili.
- Przyszedłeś. - zaczął rozmowę Draco, udając, że wszystko w porządku.
Harry pokiwał twierdząco głową.
- Idziemy? - zapytał brunet.
Zaczęli wolno iść w stronę Chaty. Po drodze zaczęli rozmawiać. Żaden z nich nie poruszył tematu pocałunku. Rozmawiali na bezpieczne i codzienne tematy. W sumie był to jeden z niewielu razy kiedy wymiana zdań między nimi polegała na czymś takim.
- Powiedz, Potter - zaczął Draco siląc się na obojętny ton. - Dlaczego zgodziłeś się na to spotkanie. Chodzi mi o to że... Nie masz żadnych podstaw do ufania mi.
Harry zamilkł. Tak właściwie to Malfoy miał rację. Logicznie nie było żadnego wytłumaczenia.
- To prawda. Nie ufam Ci Draco. - odpowiedział w końcu.
Blondyn poczuł skurcz w żołądku. Nie był pewien czy to przez słowa Pottera o braku zaufania (które zresztą są słuszne) czy przez to, że Harry nazwał go po imieniu.
- Ale - podjął temat Potter. - nigdy nie myślałem, że jesteś tym złym. Mimo, że zachowywałeś się jak totalny dupek. - dokończył z cierpkim uśmiechem.
Draco krzywo odwzajemnił uśmiech.
Oj Potter, jak bardzo się myślisz.
Draco z każdym kolejnym krokiem stawał się coraz bardziej niepewny. Próbował powtarzać sobie, że nie ma wyjścia, że tak będzie lepiej. Ale gdy patrzył kątem oka na spokojnego Pottera to miał ochotę chronić go za wszelką cenę.
Wybraniec. Wie z jakiej rodziny jestem, a mimo to nie uważa mnie za złego. Może naprawdę nie jestem tym złym?
- Stój. - powiedział nagle Draco.
Harry posłusznie zatrzymał się. Był skołowany a ton głosu Dracona wybił go z tropu.
- Co? - zapytał Potter rozglądając się dookoła. Byli jakieś 10 minut drogi od Chaty.
- Proszę ja... Wybacz mi... - jąkał się Malfoy. Ręce mu się trzęsły, a jego wzrok wbity był w ziemię.
Nagle z pośród drzew usłyszeli szelest. Draco opamiętał się i spojrzał w tamtą stronę. Następnie nie tracąc czasu wyrwał z rąk Pottera pelerynę niewidkę.
Narzucił ją na niego i otulił szczelnie zostawiając widoczną tylko jego twarz.
Przybliżył się do niej.
- Bądź cicho i uciekaj w stronę zamku. Spróbuję ich zatrzymać. - Draco zakrył twarz Pottera.

uczucia niezrozumiałe | drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz