- Uwaga, skupcie się wszyscy, bo będę podsumowywał to co właśnie ustaliliśmy. - James wskazuje po kolei na każdego z nas, jakby chciał się upewnić czy zachowujemy należytą jego słowom uwagę - Dzielimy się na trzy grupy. W skład pierwszej z nich, wchodzę ja i Zack. Szukamy niewielkiego przedmiotu z grawerem lub czymś osobistym, w okolicach tak zwanych czarnych punktów, które symbolizują domy porwanych.
Wspomniany przez chłopaka Taylor, kiwa głową, potwierdzając tym samym zgodność tego, co zapamiętał Wilson.
- Może być to trudne przez leżący śnieg, ale z drugiej strony, jest bardzo duża szansa, że uchronił on naszą zgubę przed wiatrem. - dodaje szatyn.
- Drugi zastęp tworzą Jass i Theo. - uśmiecham się do dziewczyny, która wtapia spojrzenie w stojącego naprzeciwko niej blondyna - Ich zadaniem jest przeprowadzenie wywiadu z rodziną McCourtney. Jak doskonale wiemy, nasz tajemniczy mężczyzna nie tylko uprowadził tam pana Kail'a, ale również zamordował jego teściową.
Zimne deszcze przechodzą mi po plecach, kiedy przypominam sobie o tej feralnej nocy. Po namyśle, stwierdzam też, że mogłaby nawet konkurować z samymi Świętami Bożego Narodzenia, a nie jest to rzecz łatwa. Niezależnie jednak, które miejsce zajęłaby w moim rankingu, zawsze będzie należeć do jednych z najgorszych wspomnień, wydrążających mi dziurę w samym środku serca.
- Trzecią i ostatnią zarazem grupą są Ethan i Emma. - ciągnie dalej brunet - oni zostają tutaj, aby monitorować to co się z nami dzieje. Każdy z nas włącza dyktafon, ewentualnie kamerę. Jeśli będzie działo się coś złego, wysyłamy, do któregoś z nich cztery kropki w sms. Wtedy pozostaje nam tylko czekać na ratunek.
- Dokładnie tak. - powtierdza niebieskooki, dopijając trzecią tego dnia kawę - Jeśli dowiecie się czegoś ciekawego lub znajdziecie daną rzecz dzwonicie. Pospieszcie się jednak, musimy wrócić do domów przed czwartą, zanim rodzice nie obudzą się, by wyjść do pracy. Mamy sześć godzin.
- Zegar tyka. - dodaje Theo, ciągnąc za sobą Jasemine, która śmieje się z żartu, rzuconego przez Zack'a. Szatyn i brunet wybiegają tuż za nimi, uprzednio celebracyjnie machając nam dłońmi. Pozostaje nam tylko czekać.
Jest późne popołudnie dwudziestego trzeciego grudnia. Szkolny dzwonek głośno rozbrzmiewa po wszystkich klasach, oznajmiając koniec zajęć spragnionym przerwy uczniom. Wybiegają oni z szatni z prędkością tak wielką, że z wiszącej w hallu korkowej tablicy spada kilka kart informacyjnych. Podnoszę je i przywieszam z powrotem, w zamian otrzymując cień uśmiechu od pań sprzątających. Obserwuję jak radośni i roześmiani wsiadają do rodzicielskich samochodów i odjeżdżają ku rozgwieżdżonemu niebu. Wiatr cichutko śpiewa, a spadające rytmicznie płatki śniegu, mienią się z poczuciem gracji tak wielkim, że nie mogłaby dorównać im niejedna modelka. Nigdzie się nie spieszą, nikt na nich nie krzyczy, nie denerwuje się. Otacza ich przyjemna cisza, przeplatająca się z gwarem toczonych rozmów. Najbliższy tydzień spędzą otoczeni miłością i poczuciem bezpieczeństwa, na które zasługuje każde dziecko.
Z wyjątkiem mnie.
Ostatni raz kieruję wzrok na porośnięte bluszczem mury szkoły. Pokryte bielą dachy spoglądają na mnie współczująco, a wielkie drzwi frontowe zachęcają do wejścia. Mimo wszelkich upokorzeń lubię tam przebywać. Mogę szczerze porozmawiać z panią Shirley, zajmującą stanowisko psychologa. Zawsze wysłuchuje tego co mam do powiedzenia i wspólnie ze mną analizuje to, co udało mi się przed nią odtworzyć. Twierdzi, że powszechna opinia o mojej dziwności jest błędna i monotonnie powtarza, że inność jest równa wyjątkowości. Tylko czy ktoś, kto nocami zjada całą kartkę papieru zasługuje na miano niezwykłego? Należy mi się to co najwyżej w negatywnym znaczeniu.
CZYTASZ
Secrets from the street
Mystery / ThrillerŚwiat od zawsze podzielony był na grupy społeczne oraz ich statusy. Emma jest z przeciętnych. Skromną dziewczyną mieszkającą z rodzicami, która właśnie przeprowadziła się na przedmieścia Los Angeles, z powodu problemu, nie dającego jej zasnąć. A dok...