All Your Little Things

796 73 38
                                    

3/3

Wszystkie Twoje małe rzeczy.

1 Grudnia

Tego ranka Harry budzi się przed Louis'em, ale nie wstaje z łóżka. Leży tam, wsparty na łokciu, przyglądając mu się.

Twarz Louis'a jest odprężona, a jego włosy wyglądają szczególnie miękko w słońcu wpadającym przez okno. Harry z całych sił stara się, żeby nie przeczesać ich rękami. Nie chciałby ryzykować budzenia go. Louis wygląda młodziej przez sen, mniej smutno, myśli Harry. Jest również lekko zahipnotyzowany rzęsami Louis'a, które w słońcu wydają się długie i złote.

Bada każdy najmniejszy szczegół twarzy Louis'a, zapamiętując go. Harry myśli, że mógłby gapić się na Louis'a przez cały dzień, gdyby mu na to pozwolił i wciąż odkrywać nowe małe rzeczy, które budzą u niego podziw.

Jest prawdziwie rozczarowany, kiedy widzi, jak oczy Louis'a trzepoczą i otwierają się.

Wszystko co dobre, szybko się kończy.

Jednak nie zajmuje mu dużo czasu, zanim się rozweseli, ponieważ jest szczęśliwy widząc Louis'a. Harry może być dla niego trochę głupcem, ale to w porządku. Louis też jest głupcem dla Harry'ego.

I nigdy nie chcieliby tego w żaden inny sposób.

– Dzień dobry, Sunshine. – Mówi cicho Harry i wyciąga rękę, aby pogłaskać włosy Louis'a. Harry nie może walczyć uśmiechem, ponieważ są takie miękkie, na jakie wyglądają.

Louis też się uśmiecha i pociera swoje zaspane niebieskie oczy. – Miałem dobry sen. – Mówi, jego głos jest trochę ochrypły.

Rozpływa się na jego słowa, ponieważ poranny głos Louis'a może być jego ulubionym dźwiękiem. Oczywiście razem z jego śmiechem.

Harry przysuwa się bliżej Louis'a. – Opowiedz mi o tym śnie.

– Więc, byłeś tam. Byliśmy na plaży, tej, którą tak bardzo kochasz...

– Cape Cod. – Mówią w tym samym czasie.

Louis chichocze. – Nie pływaliśmy ani nic, po prostu leżeliśmy blisko siebie, ciesząc się słońcem. I sobą nawzajem.

Harry zdaje sobie sprawę, że właśnie to robią. Oprócz tego, że nie są na plaży. – Brzmi jak świetny sen.

 Louis uśmiecha się i rumieni lekko. – Myślę, że to mój ulubiony, jakikolwiek miałem. – Potem bez namysłu wyrzuca z siebie. – Powinniśmy tam wrócić tego lata.

Twarz Harry'ego blednie, a Louis'a ogarnia poczucie winy, bo cóż za głupota mówić to umierającemu chłopcu! Potem szybko wypycha tę myśl ze swojego umysłu, ponieważ Louis nie może tego znieść.

Oboje opierają się pokusie liczenia miesięcy na palcach. Wreszcie Harry odpowiada.

– Może.

Słowo "może" polega na tym, że jego prawdziwe znaczenie leży w sposobie, w jaki osoba je wypowiada. Kiedy mówisz "może" z uśmiechem i szczęśliwymi oczami, oznacza to możliwości. To oznacza nadzieję.

To nie tak Harry powiedział "może".

Powiedział to w inny sposób, taki, w którym nie patrzysz w oczy drugiej osoby, ponieważ nie chcesz widzieć, jak jej twarz smutnieje. Na przykład wtedy, gdy boisz się powiedzieć "nie".

Ku ich uldze pukanie do drzwi odciąga ich od rozmowy. – Śniadanie jest już prawie gotowe, do zobaczenia za dziesięć minut. – Liam nadal jest rozgoryczony ich kłótnią w zeszłym tygodniu.

Gdy Harry się ubiera, uderza go nagła iskra ciekawości. – Hej, Lou?

– Tak kochanie?

– Często o mnie śnisz?

– Oczywiście, że tak. – Odpowiada Louis, ściągając koszulkę przez głowę. – Prawie każdej nocy. Jesteś moim całym światem, Haz.

– A co z koszmarami? Nie jestem w nich, prawda?

Louis głośno przełyka. Nie chce okłamywać Harry'ego... ale też nie chce go martwić. – Nie, nigdy w nich nie jesteś.

Właściwie, technicznie rzecz biorąc, nie kłamał.

We wszystkich jego najgorszych snach Harry'ego już nie było.

Ta myśl przyprawia Louis'a o dreszcze.

Harry zauważa. – W porządku, Lou?

– Tak, tylko potrzebuje swetra.

Z Harry'm wszystko okej, przypomina sobie Louis.

Z Harry'm wszystko okej.

Na razie.

***

Tej nocy Harry bierze długi prysznic. Louis myśli, że dlatego, że czuł się źle wcześniej, a długi prysznic czasem pomaga.

Ale Harry był tam naprawdę długo. Nie zaszkodzi sprawdzić, co u niego.

– Hej, Haz?

Brak odpowiedzi. 

– Hej Haz!

Brak odpowiedzi.

To nie martwi Louis'a, który jest przyzwyczajony do tego, że Harry nie odpowiada. Ostatnio coraz trudniej było zwrócić jego uwagę.

– Wchodzę do środka, dobrze? – Mówi, otwierając drzwi.

Powietrze jest gęste od pary i zapachu płynu do mycia ciał.

Nie, czekaj, to dziwnie pachnący żel do mycia ciała, myśli Louis. Pachnie... trochę metalicznie.

O cholera.

– Harry! – Louis podbiega do prysznica, ślizgając się na wilgotnych kafelkach.

Odsuwa zasłonę prysznica z taką siłą, że prawie się rozrywa, jego twarz robi się biała. Próbuje krzyczeć, ale jest zbyt zszokowany, by wydać z siebie jakiś dźwięk.

Jego ukochany Harry leży nieprzytomny w kałuży krwi, która wydaje się wypływać z jego głowy.

Wtedy zaczyna się jego atak.

***

Przepraszam, że zostawiam was w takim momencie... Ale to tylko do poniedziałku ;)



I Want to Write You a Song × Larry | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz