9

354 21 2
                                    

Minęło pare dni w nuudnej szkole, szczerze mówiąc to strasznie mi się dłużyły... codziennie widziałam się z Harrym ale to nie zmieniało tego że daje strasznie się nudziłam, aż przyszedł ten dzień.
Rozpoczęcie nowego roku, szczerze obawiałam się tego, wiele ludzi patrzyło na mnie z pogardą za to co zrobiłam.
Jednak w środku tęskniłam za szkolnym gwarem, biegającymi pierwszakami i tymi parszywymi uśmiechami.
Przejdźmy do rzeczy...jak już wspominałam dzisiaj rozpoczęcie roku, raczej nie mam najmniejszej ochoty iść z Hagridem po pierwszaki, raczej wybiorę się do Severusa, napewno już przybył, trochę się za nim stęskniłam nie powiem że nie.
Jako iż była około 15 to wylegiwałam się jeszcze leżąc na wygodnym posłaniu, zeszłam z łóżka po czym złapałam za czarne wiązane lakierki, które szybko i zwinnie wsunęłam na stopy.
Poprawiłam jeszcze ubrania, i przeczesałam włosy po czym łapiąc za nie duży czerwony pakunek, ruszyłam w stronę wyjścia.
W lochach panowała niewyobrażalna atmosfera, wszędzie było zimno i mrocznie. Było cicho a jedynym dźwiękiem jaki dało się usłyszeć był nieduży obcas moich butów.
Zmierzałam dumnie przed siebie, gdy byłam już przed tymi dobrze znanymi mi drzwiami, lekko zapukała...już po chwili usłyszałam dobrze znany mi głos, za którym tak strasznie tęskniłam:

-wejść-nie zważając na nic powoli otworzyłam drzwi, za nimi zauważyłam lekko poddenerwowanego mężczyznę który siedział i najzwyczajniej w świecie czytał jakiś podręcznik, gdy tylko mnie ujrzał jego wzrok stał się miększy, nie patrząc na nic powoli do niego podeszłam i z cała mocą jaką miałam przytuliłam go do siebie.
Czułam z nim pewnego rodzaju więź, to było niesamowite a jednocześnie nie możliwe.
Gdy się od niego odkleiłam on wyszeptał cicho:

-tęskniłem- nie spojrzał mi w oczy a ja uśmiechnęłam się i usiadłam na krzesło które stało naprzeciwko niego, patrzyłam na niego uważnie, widać było że jest mocno wykończony co mnie kompletnie nie dziwiło, w jego oczach jak zawsze można było dostrzec współczucie i wsparcie którego tak bardzo teraz potrzebowałam.
Spojrzał na mnie a ja nieśmiało podałam mu podarunek, który kupiłam jeszcze w wakacje, on spojrzał na mnie zdziwiony i lekko złapał się za głowę, po chwili jednak wziął podarunek i zaczął go uważnie przeglądać:

-no otwórz w końcu!-oburzyłam się lekko i założyłam rękę na rękę, po czym oparłam się o wyjątkowo niewygodne siedzenie.
Nietoperz spojrzał na mnie i powoli zaczął obrywać czerwony papier.
Jego zdziwienie było nieziemskie gdy spojrzał co jest w środku.
Znajdowała się tam książka ,, O quam veneficiis libri'' i nieduży naszyjnik z powieszoną na jego końcu niedużą buteleczką z niebieską substancją:

-j-ja nie wiem co powiedzieć, naprawdę ci dziękuje, wiedziałaś że wszędzie jej szukałem... nie wiem co powiedzieć naprawdę, a tak właściwie to co znajduję się tutaj?- powiedział i uradowany podniósł lekko buteleczkę.

-ach tak, to mojej własnej roboty eliksir leczniczy, użyj w sytuacji krytycznej... nie martw się testowałam go na bliźniakach, jak najbardziej wszystko jest z nim w porządku- powiedziałam kładąc głowę na ręce, Sev spojrzał na mnie dumy i powiedział:

-też coś dla ciebie mam tylko daj mi chwilkę...- nie zważając na nic wstał i wyszedł z pokoju lekko trzaskając drzwiami, dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak strasznie mi jego brakowało, jak nikogo innego... już po chwili czarnowłosy wrócił, podszedł do mnie powoli i złapał mnie za rękę po czym założył na nią bransoletkę, była srebrna, na środku był nieduży zielony wąż...była cudowna, spojrzałam na niego niesamowicie szczęśliwa i lekko uśmiechają się wyszeptałam:

-dziękuję...-on pogłaskał mnie po głowie i wrócił na swoje miejsce po czym zapytał:

-to co może opowiesz mi jak spędziłaś wakacje hmm?- spojrzał na mnie zakładając nogę na nogę.

-nie uwierzysz...byłam w Weasleyów, ale to długa historia, robiłam nowe eliksiry ale przede wszystkim skupiałam się na Harrym- on tylko usływszy imię chłopaka spojrzał na mnie groźnie i powiedział:

-mam nadzieje że pan POTTER nie przeszkadzał ci za bardzo...-spojrzałam na niego groźnie i sztucznie się uśmiechnęłam, powiedziałam groźnie przez zęby:

-to mój brat, nie ma możliwości aby mi przeszkadzał, czasami mam momenty że mnie irytuje, ale to nadal mój brat-powiedziałam po czym nastała chwila ciszy, dopowiedziałam jeszcze:

-tak a propo to co z Potterem i Evans?-zapytałam opierając głowę o kolana, czarnooki nie patrząc na mnie mlasnął, i z wyraźnym nie smakiem powiedział:

-Nie powinniśmy o tym rozmawiać tu i teraz, ale nie będę przed tobą nic ukrywał... Zostaliśmy oszukani...tak naprawdę było to małżeństwo śmierciożerców, chcieli pozbawić życia twojego skarłaczego brata- moje oczy gwałtownie się powiększyły i w środku poczułam gniew nad którym starałam się jak najbardziej panować:

-Czyli co chcesz mi powiedzieć że Dumbledore jest na tyle głupi i pozwolił wtargnąć śmierciożercą do szkoły? Czy on nawet nie sprawdził tego czy to byli prawdziwi Lili i James?-warknęłam, i groźnie spojrzałam na stos jakiś eliksirów a jeden z nich wybuchł.

-Dumbledore to kretyn. Powinnaś pamiętać że nie możesz nikomu tutaj ufać w stu procentach, każdy walczy o swoje dobro...Może ty zamiast ciągle zajmować się innymi w końcu zadbasz o siebie?-warknął wyraźnie podirytowany, byłam zła. Mimo iż wiedziałam że cząstka w tym prawdy jest, nie dawałam sama sobie o tym chociażby wspominać.
Złapałam się lekko za głowę która lekko mnie pobolewała i wyszłam z hukiem, trzaskając nie schludnie drzwiami.
Byłam wyjątkowo wkurzona, postanowiłam że przejdę się do łazienki jęczącej Marty.
Mimo iż wiele osób irytowała ja nadmiernie lubiłam ducha dziewczynki, przemierzałam korytarze, dalej trzymając się za wciąż bardzo bolącą głowę, gdy dotarłam do celu. W pomieszczeniu było szczególnie zimno i mrocznie, oparłam się o umywalkę, obraz zaczął mi się rozmazywać, a przed oczami jakby przez mgłę ujrzałam dużo wyższego chłopaka, był dość blisko mnie:

-nie przemęczaj się...-szept obijał mi się o uszy, to ten głos, który jednocześnie tak kochałam i nie nawidziłam.
Nie byłam w stanie nic wydusić, a po chwili wszytko wróciło do normy.
Przede mną nie dostrzegłam chłopaka a Martę która lekko przestraszona patrzyła na mnie dużymi zdziwionymi oczyma. Dziewczyna uśmiechnęła się miło i zajęczała uroczo:

-miło cię znowu widzieć...wszystko okej? Wyglądasz na jakąś bledszą?-zapytała opierając się obok mnie.

-ciebie również miło widzieć Marto, miło że pytasz, ale tak tak chyba coś mi się wydawało-zaśmiałam się niepewnie, wiedziałam że nic mi się nie przewidziało, czułam to.
Osunęłam się po umywalce i wygodnie usiadłam na ziemi, Marta zrobiła to samo siadając naprzeciwko mnie, ciągle się do mnie uśmiechała, nie wiedziałam co mam zrobić więc tylko wyszeptałam:

-jak minęły ci wakacje, bez gwary uczniów w szkole?- ona natomiast, oparła się o dłonie i patrząc na mnie odpowiedziała:

-nic ciekawego, znowu spędziłam tutaj TYLE CZASU! Gdyby nie chłop który tutaj czasem zaglądał umarłabym na śmierć z nudów!-wykrzyknęła lekko podenerwowana.
Moje ciśnienie wzrastało, czułam że dzieje się tutaj coś złego...:

-Marta j-jaki chłopak?-szybko wstałam podchodząc do drzwi, dziewczyna rozmarzyła się  i zaczęła mówić:

-wysoki brunet ammm był bardzo przystojny, był lekko straszny, ale naprawdę mnie oczarował-serce szybciej mi zabiło, czy to ten sam chłopak który od małego nawiedzia moją głowę? Czy to on? Moje myśli były coraz bardziej popierdolone więc nie zmierzając na nic pobiegłam do swojego dormitorium.

Panienka RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz