I

751 53 27
                                    

- No to... kolejny dzień czas zacząć.

Naruto powoli podniósł się z podłogi z wielkim bólem kręgosłupa. *Nie trzeba było słabnąć pod drzwiami.*  Ze zdziwieniem stwierdził, że jedyny odczuwalny ból, to ten na plecach. Nie miał rany ani na brzuchu, ani na ramieniu. Po przemyśleniu tego doszedł do wniosku, iż musi to mieć związek z Kuramą. Wzruszył ramionami na to stwierdzenie i swe kroki skierował do kuchni (jeśli pokój ten można było nazwać kuchnią). Zręcznie ominął puste opakowania po ramenie w proszku i sięgnął ręką w stronę szafki. Gdy miał już chwycić kolejny pojemnik z jedzeniem usłyszał ogromny krzyk w swojej głowie:

- Ani mi się waż jeść to paskudztwo! Od dzisiaj będziesz się zdrowo odżywiać! I nawet nie próbuj się sprzeciwiać!

- A-ale skąd mam wziąć warzywa i owoce, przecież nikt mi ich nie sprzeda. Uważają mnie za potwora i najchętniej by mnie zabili. Na pewno ucieszą się, gdy będę umierał z głodu. Jedynie ramen udaje mi się zdobyć.

- Spokojnie gaki, wymyślimy coś. I pamiętaj, nie jesteś potworem, jesteś tylko moim pojemnikiem, co nie oznacza, że jesteś taki sam jak ja. Na razie zjedz ten ramen, potem wybierzemy się na targ.

- Hai.

Chłopiec ponownie sięgnął po ramen w proszku i zaczął go gotować. Po paru minutach jedzenie było już gotowe. Naruto rozłamał pałeczki i złożył ręce mówiąc cicho - Itadakimasu - i zaczął pałaszować przyrządzone przez siebie danie. 

Po skończonym posiłku udał się do biblioteki. Klucząc wśród tłumu dotarł do wyznaczonego miejsca i z niepokojem wymalowanym na twarzy zdecydował się wejść do środka. Nieśmiało zapukał i otworzył drzwi.

- D-dzień dobry.

- Witaj kochanieńki - Przywitała się bibliotekarka słodkim głosem. Miała ona brązowe, gdzieniegdzie poprzetykane siwizną włosy, szare oczy skryte za grubymi szkłami okularów i śniadą cerę. Ubrana była w ciemnozieloną kamizelkę umieszczoną na białej, kwiecistej sukience sięgającej jej do kostek. - Szukasz czegoś konkretnego?

- Nie.

Po tych słowach Naruto skierował swe kroki w stronę dużych regałów, zapełnionych po brzegi najróżniejszymi książkami. Słuchając instrukcji Kuramy odnalazł potrzebne mu tomy i podszedł do najbardziej oddalonego biurka, by zagłębić się w lekturze. Dogłębnie studiował wolumin opowiadający o różnych sztukach taijutsu, przy okazji zadając lisiemu demonowi pytania uzupełniające wiedzę w czytanym egzemplarzu. 

Chłopca tak bardzo pochłonęła nauka, że nie zauważył jak większość dnia szybko minęła. Z zaczytania wyrwało go dopiero głośne burczenie jego brzucha. Na ten dźwięk lekko się zmieszał i szybko zamknął trzymaną w ręku księgę. Jednym ruchem zgarnął pozostałe tomy leżące jeszcze na stole i podszedł do bibliotekarki. Ta spojrzała na niego i uśmiechnęła się widząc stosik książek znajdujących się w ramionach Naruto. Przyjęła je od niego i zapisała coś w swoim notesie. 

- Na jak długo chcesz je wypożyczyć, dziecko? - spytała się cała w skowronkach.

- T-tydzień - wyjąkał onieśmielony trzylatek, patrząc kobiecie w oczy.

- Oczywiście. Jakbyś chciał się czegoś dodatkowego dowiedzieć możesz śmiało pytać mnie o wszystko.

- Dziękuję - w oczach chłopca można było dostrzec nadzieję, skierowaną w stronę starszej pani. - Do widzenia.

Z tymi słowami zabrał ze stanowiska bibliotekarki wypożyczone książki i wyszedł z budynku. Rozejrzał się po opustoszałej ulicy i szybko ruszył w stronę swojego mieszkania. Na całe szczęście nie spotkał nikogo w drodze powrotnej, przez co nie dotarł do domu potłuczony.

Z uśmiechem na ustach odłożył tomy na stolik w pokoju i zaczął przygotowywać kolację. Podczas czekania tych trzech minut skontaktował się ze swoim przyjacielem.

- Nee, Kurama, jak długo będę musiał się uczyć teorii? Może i jest ciekawa, ale ja chcę uczyć się bardziej przydatnych rzeczy.

- Eh... gaki, co ja z tobą mam? Dopiero za rok zaczniemy pracę nad twoim ciałem. Na razie popracujemy nad twoim umysłem. Nie zapominaj czego dziś się nauczyłeś - chakra jest połączeniem energii fizycznej (shintai enerugī), a także duchowej (seishin enerugī). Więc musisz rozwijać i to, i to. 

- Hai - odpowiedział znudzony Naruto. - A teraz... Ramen! - wykrzyknął uszczęśliwiony słysząc charakterystyczny dźwięk zagotowanej wody.

Po zjedzonym posiłku przygotował się do spania i pożegnał się jeszcze z Kuramą.

~ rok później ~

Już cały rok Naruto uczył się z książek i wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień, w którym Kurama pozwolił mu zacząć ćwiczyć. 

Czterolatek biegł w stronę polany, która była od dawna zaniedbana. Ubrany był w czarną koszulkę ze znakiem klanowym na plecach, spodniach tego samego koloru sięgających mu lekko za kolana i butami shinobi. Dotarłszy na pole treningowe rozpoczął rozgrzewkę od dziesięciu kółek wokół łączki. Po skończeniu tych ćwiczeń Kurama kazał mu porozciągać się.

- Dobrze. Rozgrzewkę mamy już za sobą. Teraz widzisz ten pal przed tobą? 

- Mhm - przytaknął kyuubiemu chłopiec.

- Poćwicz na nim swoje taijutsu. Wiesz, porób wykopy tak jak widziałeś to w książce. Ćwicz tak z... trzy godziny - powiedział lis.

- Hai!

I tak Naruto ćwiczył przez całe trzy godziny ucząc się walki wręcz. Po wykonaniu zadania był bardzo zmęczony, jednak ciągnął dalej swój trening. W dalszej części przyszła kolej na panowanie nad chakrą.  

- Zaczniemy od prostej techniki, której dzieci uczą się w akademii. Jednakże ze względu na to, że pochodzisz z klanu Uzumakich i jesteś moim jinchuuriki masz zbyt duże pokłady chakry na to, więc od razu nauczę cię jej ulepszonej wersji. Żeby ją wykonać musisz złożyć ręce w "plusa" używając palca środkowego i wskazującego, tak aby prawa dłoń była z przodu i powiedzieć - kage bunshin no jutsu. Próbuj aż do skutku.

Naruto zbyt skupiony na poprawnym wykonaniu techniki nie zauważył mnóstwa klonów pojawiających się na polance. Trzymając nadal zamknięte oczy usłyszał przestraszony krzyk Kuramy.

- Gaki! Uważaj! Nie rób już tych klonów! Zaraz skończy ci się chakra, a wioska zostanie zalana przez twoje kopie!

I w tamtej chwili Naru poczuł zmęczenie ogarniające powoli jego małe ciałko. Otworzył swe oczy i ujrzał tsunami powstałe z jego bunshinów. Przerażony spróbował je odwołać. Nie wiedział czy mu się to udało, gdyż jedyne co zobaczył to nadciągająca ciemność i bezwład w jego kończynach. Nieprzytomne ciało upadło miękko na trawę wśród kłębów dymu i ciągle powtarzających się cichych puf. 

- Eh, gaki. I co ja z tobą mam? - spytał lis w przestrzeń.

  

Labirynt uczuć | sasunaru - zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz