IV

588 52 47
                                    

Walce tej przyglądało się dwóch staruszków.

- Co sądzisz o umiejętnościach bojowych Naruto? - spytał jeden z nich.

- Uważam, że nadaje się do mojego Korzenia - odparł drugi.

- Zgadzam się z tobą... Ale nie sądzisz, że jest tam za brutalnie dla niego?

- Uważam, że jest to idealne miejsce do wyszkolenia naszej broni.

- Naruto nie jest żadną bronią! Jest żywym człowiekiem!

Ich krótką dyskusję przerwał blondyn zbliżając się do nich powolnym krokiem. Nic sobie nie robił z krwi spływającej obficie po jego ręce.

- Hokage-sama, Danzou-sama czy moje umiejętności są na odpowiednim poziomie, abym mógł wstąpić do ANBU Korzenia? - zapytał chłopiec z obojętnością w głosie.

- T-tak. Od dzisiaj trafisz pod opiekę Danzou - przy tych słowach Hiruzen lekko pobladł.

- Hai!

Danzou podał chłopcu maskę ze wzorem kitsune wymalowanym na przodzie.

- Chodź Naruto. Trafisz od dzisiaj do swojego nowego domu - rzekł z szerokim uśmiechem, odsłaniając szereg równych, białych zębów, niczym drapieżnik szykujący się do skoku na swoją ofiarę.

Hiruzen zamarł czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Chłopczyk spojrzał najpierw na Sarutobiego, a następnie na Shimurę.

- A co z pieniędzmi od hokage-sama?

- Nie będziesz już ich dostawał.

- Nieeeeee! Ramen-chan! - wykrzyknął chłopiec, po czym jego mimika i zachowanie zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. - Żartowałem - rzekł lodowatym głosem kierując swój wzrok na Danzou.

- Ekhm... Chodźmy już. Do zobaczenia Hiruzenie.

- Tak. Do zobaczenia Danzou, Naruto.

Po tej jakże miłej wymianie zdań Uzumaki wraz z przywódcą Korzenia udali się do kryjówki organizacji. Siedmiolatek podziwiał szare, podrapane, wydrążone w kamieniu ściany podążając krok w krok za swym nowym mistrzem. Szli labiryntem korytarzy przez dłuższy czas, aż nie dotarli do dużych, masywnych i na pewno dźwiękoszczelnych drzwi.

Starszy odchylił je lekko, aby Naruto mógł wejść do środka. Wnętrze pomieszczenia nie prezentowało się zbyt dobrze. Kolejne szare, kamienne ściany, z małym szczegółem odróżniającym je od reszty tak samo wyglądających ścian. Tym szczegółem była zaschnięta krew, pokrywająca ich duże połacie.

Na środku pokoju znajdował się kamienny stół z pasami, wykonanymi ze skóry, zwisającymi po bokach. Obok niego stał metalowy stolik z najróżniejszymi igłami, skalpelami, czy mniej sterylnymi rzeczami, takimi jak zakrwawione kunaie, młotki wszelakich rozmiarów, czy też zwykłe piły do cięcia drewna, również skąpane we krwi.

Na ten widok siedmiolatek przełknął ślinę zastanawiając się dlaczegóż to zatrzymali się w tym, a nie innym pomieszczeniu. Z lekkim zdenerwowaniem wszedł do środka, po czym jak na zawołanie unieruchomiło go dwóch ANBU. Chłopiec z coraz większym strachem był wleczony ku stołowi. Jego ręce i nogi zostały mocno przymocowane pasami, tak aby nie mógł nigdzie uciec, a tym bardziej się ruszyć.

Skrytobójca w masce jelenia wziął ze stolika jedną ze strzykawek, po czym napełnił ją podejrzanym, niebieskim płynem.

- To zablokuje na pewien czas twoją chakrę, ale nie martw się, nawet nie stracisz przez to przytomności - odezwał się przywódca Korzenia.

Po tych słowach jeden z jego podwładnych skalpelem zrobił płytkie nacięcie na skórze chłopca, które natychmiastowo się zasklepiło.

- Interesujące... Widzę, że chakra kyuubiego działa pomimo specjalnie przygotowanego preparatu, który miał za zadanie zablokować obydwie chakry, ale... mówi się trudno, najwyżej dłużej poeksperymentujemy i nauczymy ciebie posłuszeństwa. No, do dzieła panowie, na co jeszcze czekacie? - zapytał z nutką groźby w głosie.

Od razu dwójka ANBU Korzenia zaczęła torturować Naruto, aby wyzbyć się jego wszelakich emocji i zrobić z niego posłuszną marionetkę, która bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać każdy rozkaz Danzou.

Poczęli od cięcia jego skóry najróżniejszymi skalpelami, czy nawet kunaiami, ale widząc, że to nie przynosi efektów zaczęli po prostu wbijać je w jego ciało, uniemożliwiając tym samym leczenie obrażeń. Po godzinie, która dla chłopca trwała jak wieczność, Uzumaki swym wyglądem przypominał jeżozwierza, z różnicą, że zamiast kolców w jego plecy były powbijane kunaie.

Podczas wykonywania wyżej wspomnianej czynności po pokoju co rusz rozchodziły się krzyki siedmiolatka, na które jedyną odpowiedzią były szydercze śmiechy jego oprawców.

Gdy znudziło im się zmienianie chłopca w jeżozwierza zaczęli wyrywać mu paznokcie. Ku ich większej uciesze dzięki kyuubiemu, który za wszelką cenę starał się leczyć jego pojemnik, mogli dłużej zabawiać się w tej, jakże okrutnej torturze. Gdy Kurama zrozumiał, że leczenie tylko pogarsza sytuację Naruto, zaprzestał go uzdrawiać, co spotkało się z głośnym niezadowoleniem ze strony jelenia i wilka.

Z każdą nową torturą krzyki Naruto stawały się coraz słabsze i coraz bardziej pozbawione chęci do życia. Jego oczy stały się matowe, bez charakterystycznego dla nich blasku, który upodabniał je do letniego nieba. Dziewięcioogoniasty zaczął się zamartwiać stanem Naru, ale jedyne co mógł zrobić, było leczenie go co jakiś czas, aby ulżyć jego cierpieniu.

Gdy tortury już miały dochodzić do końca, ANBU wymyślili, że będą podpalać poszczególne części ciała chłopca, gdyż i tak nie będzie po tym śladu, przez ingerencję demona znajdującego się w jego środku. Tak więc, używając technik uwolnienia ognia smażyli Naruto, aż ten nie przestał wydawać żadnych, nawet najcichszych dźwięków, co dla nich było oznaką że wykonali już swoje zadanie.

Zadowoleni z siebie skrytobójcy poszli po swojego przywódcę aby mógł zobaczyć ich dzieło i wysłuchać o scenach dantejskich, jakie miały tam miejsce. W tym czasie zmęczony chłopiec patrzył nieprzytomnym wzrokiem na lekko uchylone drzwi raz po raz wracając myślami do tego, co przed chwilą doświadczył. Na szczęście jego chakra powoli wracała do normalności i mógł odwiedzić swojego przyjaciela. Zamknął oczy i znalazł się przed klatką lisa.

Labirynt uczuć | sasunaru - zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz