Inna Tasha

51 5 23
                                    

Alfy wyprowadził nas z kryjówki rebeliantów krętym korytarzem. Wszyscy na niego spojrzeliśmy, a on sie do nas uśmiechnął. 

— Fajnie w końcu było porozmawiać z kimś innym, niż z własnym klonem... Może... Jeśli będziecie tędy wracać, dajcie znać... Chętnie znowu z wami pogadam... — Machnął nam ręką, a ja spojrzałam na pozostałych, którzy kiwnęli głowami. 

— Jeśli dobrze znasz miasto, to wydaje mi się, że mógłby się nam przydać przewodnik... — Spojrzał na mnie zaskoczony. — Albo po prostu zwykły kumpel, który się z nami zabrał po drodzę... — Wzruszyłam ramieniem, a on się uśmiechnął. 

— Dajcie mi jakieś dziesięć minut... — Kiwnęliśmy głowami, a on ruszył biegiem do kryjówki. 

Spojrzałam na pozostałych, a oni się do mnie uśmiechnęli. Odpowiedziałam im tym samym. Po chwili chłopak do nas wrócił, a następnie ruszyliśmy w kierunku miasta. Przez większość drogi cały czas się z czegoś śmialiśmy. Moja grupa znajomych w ostatnim czasie sporo się powiększyła. 

— Ej, Tasha... — Odezwał się blondyn, a ja się odwróciłam i zaczęłam iść tyłem. — W sumie to jestem ciekaw... Jakoś z wyglądu nie widać u ciebie żadnej mutacji, więc jaką posiadasz? — Zaskoczył mnie tym pytaniem. 

— Jak by się nad tym zastanowić, to znamy ją od trzech lat, a mimo tego czasu się tego nie dowiedziałyśmy... — Zauważyła Elay, a dziewczyny kiwnęły głowami. 

Wszystkie pod Rexą. Ona jako jedyna wie jaką mutację posiadam. 

— Jest jedna cecha z wyglądu, która coś wam podpowie... Ja tam się tym nie lubię chwalić... — Wzruszyłam ramionami, a wszyscy podeszli do mnie bliżej i zaczęli się dziwnie przyglądać, szukając jakiegoś szczegółu. 

Po chwili Hektor zatrzymał swój wzrok na moich oczach, które były właśnie tą inną cechą w wyglądzie. 

— Oczy... — Powiedział, a reszta spojrzała na moje tęczówki. 

— Dobra, teraz widzę to, że ty masz całkiem inny kształt źrenicy... — Odezwała się Dera, a ja się zaśmiałam. 

— Twoje oczy wyglądają prawie tak, jakby były prosto od kota... — Uśmiechnęłam się na słowa Ari. 

— Bingo... — Odwróciłam się. 

— Czekaj moment, to znaczy, że posiadasz cechy kota? — Zwróciłam swój wzrok na nich. 

— Dokładnie... — Powiedziałam, po czym ruszyłam mostem na drugi brzeg, gdzie zaczęły się wznosić budynki. 

— I pomyśleć, że przyjaźnisz się z Ari... Ty jesteś kotem, ona jest myszą... — Dodała Elay. 

— To jest Love-hate relation... — Na mój komentarz, wszyscy prawie umarli ze śmiechu. 

Tremér

Szliśmy ulicami miasta, a przy tym wszyscy się rozglądali w każdym kierunku. Musimy ją znaleźć, a ja muszę ją przeprosić za tamte słowa. Jestem dorosła, a nie zauważyłam tego, że krzywdzę własną córkę. Dopiero moja matka mi to uświadomiła, kiedy to mnie wczoraj opieprzyła. Faktycznie jestem dla niej zbyt ostra. Dawała mi wyraźne znaki tego, że nie chce się zajmować tym, czym ja i Ash, ale nie dostrzegałam ich. 

Dopiero teraz, gdy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu, widzę to, jak bardzo ją raniłam na każdym kroku. I to, że jak najbardziej chciałam ją upodobnić do siebie. Powinnam być dla niej „wzorem”, a nie „ideałem”, do którego ma dążyć. Gdy powiedziała to, że jestem najgorszą matką na świecie, miała chyba poniekąd rację. Jaki rodzic robiłby coś takiego własnej córce? 

AratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz