Po jakimś czasie w końcu stanęliśmy na suchym gruncie. Rozejrzałam się wokół. Piasek w kolorze gliny. Ogromna przestrzeń i kilkaset mieszkań. Kilka małych ognisk i kłód, które przypominały drewno.
— Co to za miejsce? — Odezwałam się cicho.
— Kryjówka? — Zapytała Stilla, a reszta wzruszyła ramionami
Spojrzałam na Rexę, a ona szybko zwróciła swój wzrok w bok i spowrotem na mnie. To może znaczyć tylko tyle, że powie mi na osobności.
— W każdym razie... Wydaję się tu być bezpiecznie, więc możemy tu zostać na noc... — Wszyscy kiwnęli głowami, a następnie rozeszliśmy się wokół ogniska.
— Tasha... — Odezwała się Rexa, kiedy położyłam swoją torbę na ziemi. — Poszukajmy czegoś, żeby rozpalić ognisko... — Kiwnęłam głową.
Machnęła rękę, a ja do niej podeszłam. Pociągnęła mnie za ramię nieco bardziej w głąb obiektu.
— Wiesz co to za miejsce? — Zapytałam, a ona lekko skinęła.
— To była kryjówka rebeliantów... — Spojrzałam na nią zaskoczona.
— Co? — Zadałam pytanie zaskoczona.
— A myślisz, że kopuła sama opadła? Gdyby ktoś nie stwierdził, że ma dosyć władzy dyktatora i tego, iż nie mamy dosłownie żadnych praw, to prawdopodobnie do tej pory byśmy byli tu zamknięci... — Sprawdzałyśmy każde drzwi, aby cokolwiek znaleźć.
Naprawdę miałyśmy nadzieję, że któreś nie będą zablokowane. Po jakichś dwudziestu minutach, kiedy weszłyśmy na drugie piętro, trafiłyśmy na właśnie takie mieszkanie. Powoli weszłyśmy do środka, rozglądając się we wszystkie strony. Salon był połączony z kuchnią i jadalnią. Na korytarzu, który szedł bardziej bokiem, znajdowały się cztery pary drzwi.
— Rozejrzyjmy się... — Powiedziałam, a ona kiwnęłam głową.
Znalazłam jakieś papiery, ale potrzebujemy coś jeszcze. Papier szybko się spala, więc musimy znaleźć coś, co utrzyma ogień przez noc. Najlepsze byłoby drewno, ale nie będziemy się teraz wracać tamtym przejściem na zewnątrz. Patrzyłam co jeszcze mogłabym zabrać z tego mieszkania, jako podpałkę do ogniska. W pewnym momencie moją uwagę zwróciła ramka ze zdjęciem.
Podeszłam bliżej do szafki, na której stała, po czym wzięłam ją do ręki. Była w całości okryta kurzem, który starłam dłonią. Gdy zobaczyłam kogo przedstawia zdjęcie, zamarłam w jednym miejscu. Kompletnie nie mogłam się ruszyć.
— Znalazłam tylko... Tasha? — Usłyszałam głos mojej jaszczurzej przyjaciółki, ale kompletnie nie zwróciłam na nią uwagi.
— Co wam tak długo... Co się dzieję? — Zapytała Elay, która weszła do pomieszczenia wraz z pozostałymi.
— Nie wiem... Nagle się zacięła... — Odpowiedziała jej Rexa, a przy tym położyła mi dłoń na ramieniu.
Wzdrygnęłam się na jej ruch, a następnie na nią spojrzałam.
— Tasha? Wszystko ok? — Zapytała, a ja przełknęłam ślinę.
—... Na tym zdjęciu... — Pozostali podeszli bliżej. —... Na nim są moi dziadkowie... — Wszyscy szerzej otworzyli oczy na moje słowa.
Spojrzeli przez moje ramię, aby zobaczyć to zdjęcie.
— Skoro to są twoi dziadkowie... To te dzieci... — Przerwałam Hektorowi.
— To mój wujek.... — Wskazałam na rudowłosego chłopca, który przytulał swoją siostrę. — ... A to jest moja mama... — Przesunęłam palcem na dziewczynkę o białych włosach.
— Czyli to jest mieszkanie... — Zacięła się Dera.
— W tym mieszkaniu mieszkali moi dziadkowie, wujek i mama... — Podniosłam wzrok na pomieszczenie, a reszta spojrzała na mnie. — Czyli... Siedemnaście lat temu... Moja rodzina naprawdę się wydostała spod kopuły... — Każdy zwrócił na mnie wzrok, będąc przy tym wyraźnie zaskoczonym.
— Co masz na myśli, Tasha? — Zapytała Stilla, a ja spojrzałam na Rexę.
— Wszystkie mutanty starsze od Tashy... — Zaczęła, czym zwróciła na siebie uwagę reszty. — ... Przyszły na świat pod kopułą... Ja tutaj żyłam przez pierwsze sześć lat życia... — Jeszcze bardziej wszystkich zaskoczyła.
— Wiedziałaś gdzie jest wejście... — Odezwał się Hektor. — Wiesz co to za miejsce? — Kiwnęła głową.
— To kryjówka rebeliantów... To oni walczyli z dyktaturą o wolność dla mutantów... — Wszyscy się rozeszli po mieszkaniu, analizując wszystkie informacje, jakie padły z ust Rexy.
— Czyli wiesz o wiele więcej rzeczy o tym miejscu? — Kiwnęła głową na pytanie Ari.
— Chwila... Wszystkie mutanty starsze od Tashy, urodziły się tutaj... Czyli ja, Ari, Dera i Elay też... — Powiedział Hektor, a jaszczurka pokiwała głową na boki.
— Stilla? — Spojrzała na nią mysz.
— Mam siedemnaście... Nie ma opcji, żebym się tu urodziła... Poza tym, rodzice mi mówili, że kopuła opadła we wrześniu... Ja się urodziłam w maju, po tym wydarzeniu... — Powiedziała, a przy tym miała ręce założone na piersi i opierała się o stół.
— Tata mi powiedział, że byłam pierwszym noworodkiem urodzonym w wolnym dla mutantów świecie... — Odezwałam się, a wszyscy zwrócili na mnie wzrok. — Urodziłam się pierwszego stycznia... — Ponownie wszystkich zaskoczyłam.
— Ciąża u mutantów trwa pięć miesięcy... To by znaczyło tyle, że... Twoja matka nosiła cię już pod sercem, kiedy udało im się stąd wydostać.... — Zauważył Hektor, a ja na niego spojrzałam.
On ma rację. Poza tym co mi powiedział tata, to wiem tyle, że mama mnie urodziła, zanim skończyła dwudziestkę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a następnie ruszyłam w głąb korytarza. Może uda mi się czegoś dowiedzieć o mojej własnej rodzinie?
— Tasha? — Odezwała się Ari.
— To jest mieszkanie, w którym mieszkali członkowie mojej rodziny... — Spojrzałam na nich zdeterminowana. — ... To moja jedyna szansa, żebym mogła dowiedzieć się czegokolwiek o własnej rodzinie... Czegoś, co woleli zatrzymać dla siebie i niewtajemniczać w to nikogo... — Wszyscy się uśmiechnęli.
— Może ci pomóc? — Zaproponował Hektor
— Razem szybciej znajdziemy jakiegoś trupa w szafie... — Powiedziała Elay. — Mam tylko nadzieję, że nie dosłownie... — Wszyscy cicho się się zaśmiali, a następnie wzięliśmy się za przeszukiwanie całego mieszkania.
Dzisiaj troszkę krótszy, ale i tak mam nadzieję, że się podobał!
Przyczyna czemu taki?
Pisałam go w czasie zdalnych...
Od 0...Może lepiej to przemilczmy...
Tak samo jak moją postępującą sklerozę...
Zapomniałam dać rysunku, który przedstawia wygląd Stilli...
Tak wygląda...
Dobra, to do następnego rozdziału!
CZYTASZ
Arat
FantasyDruga część „Blank" Od opadnięcia kopuły Edenu, minęło siedemnaście lat. Mutanty są wolne i nie muszą się już niczym przejmować. Nastał ich upragniony spokój, ale czy na pewno?