Telekineza

48 5 30
                                    

Od kilku godzin szliśmy marszem przez las. Nadal nie mam humoru, czego dowodzi to, że od kiedy ruszyliśmy, nie odezwałam się do nikogo ani jednym słowem. Jedyny plus jest taki, że przynajmniej już nie płaczę. 

— Możemy zrobić przerwę?! — Wyjęczała po raz dwudziesty Ari. 

— Idziemy dopiero pięć godzin, nie przesadzaj... — W końcu się odezwałam, lekko zirytowana jęczeniem myszy. 

— Skąd wiesz? W tym miejscu jest tak słaby zasięg anteny, że mój komunikator nawet nie chcę się włączyć... — Powiedział Hektor, a ja westchnęłam. 

— Położenie słońca... — Powiedziałam cicho lekko odwracając głowę w ich kierunku, dzięki czemu zobaczyłam, jak wszyscy spojrzeli na Rexę. 

— No tak, wy nie wiecie... — Odezwała się zrezygnowana. — Tasha jest geniuszem nad geniuszami... I to dosłownie, bo jej IQ wynosi 230...— Spojrzała na nich. 

— Ile?! — Odezwali się wszyscy, a ja westchnęłam zdenerwowana na to, jak głośno to powiedzieli. 

— 230! Nie musicie mi tego wypominać! — Spojrzałam na wszystkich z wyrzutem, po czym ruszyłam dalej. 

— A jej co nagle? — Zapytała Dera. 

— Nie lubi o tym wspominać, bo głównie z tego powodu jej rodzice chcieli, żeby została nauczycielką... — Wytłumaczyła im jaszczurka. 

— Tasha nauczycielką? — Zapytała i zaśmiała się swoim pięknym oraz niepowtarzalnym głosem Elay. — To się napewno stanie. Tak samo jak to, że ja zostanę księgową, z moim talentem do liczenia cyferek... — Kocham po prostu ten jej sarkazm. 

Elay jest, a raczej była beznadziejna z matmy i ogólnie każdego przedmiotu w szkole, gdzie pojawiają się jakieś cyfry. Westchnęłam cicho i spojrzałam na leśną ściółkę. Tylko Rexa wiedziała, że mam zostać nauczycielką. Reszcie o tym nie mówiłam, bo wiedziałam, że odrazu zaczną się śmiać. Muszę się ogarnąć, bo cała nasza wycieczka będzie beznadziejna. 

— Ona nie ma cierpliwości do nas, jak ćwiczymy układy, a dzieciaki w szkole, to by chyba zajebała gołą ręką... — Zauważyła Ari, a ja odwróciłam wzrok. 

Jak dobrze, że one nie widziały tej mnie, która jest milutka jak baranek przy swoim rodzeństwie i dzieciakach z rodziny. Coś tak czuję, że by mnie nie poznały. 

— Albo zadźgała cyrklem... — Powiedziała Dera, a wszyscy się zaśmiali. 

W tym momencie usłyszałam łamiącą się gałąź. Zatrzymałam się, po czym spojrzałam w tamtym kierunku. Pozostali widząc to, również stanęli. Po chwili rozglądania się, zwrócili wzrok na mnie. 

— Tasha... Co jest? — Zapytała Rexa, a ja nie przestałam się wpatrywać w jeden punkt. 

— Ktoś poza nami tu jest... — Ari, Dera i Elay pisnęły przerażone, po czym schowały się za Hektora i Rexę. 

— Jesteś pewna? — Zapytała Ari, która złapała się nogi dziewczyny. 

Zmarszczyłam brwi, kiedy poczułam, jak moje oczy zaczynają lekko szczypać. W tym momencie dostrzegłam ruch. 

— Coś się tam rusza... — Widziałam kątem oka, jak Hektor zakrył dziewczyny swoim ciałem. 

Powoli się schyliłam, po czym złapałem w dłoń dość spory kamień, który leżał obok mojej nogi. Pozostali przyglądali mi się uważnie. 

— Tasha, co ty chcesz zrobić? Jeśli to ktoś niebezpieczny, to jak w niego tym rzucisz, to tylko go sprowokujesz... — Zauważył brunet.

— Nie chcę rzucić w niego, tylko obok... Wystraszy się, że wiemy, iż tu jest... — Powiedziałam, a przy tym dokładnie obliczyłam trajektorię rzutu. 

AratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz