Patrzyłam na mamę wyraźnie zaskoczona. Pierwszy raz słyszę u niej proszący ton, który nie jest aż przesiąknięty rozkazem, którego zawsze używała w rozmowie ze mną. Brzmiała trochę tak, jak wtedy, gdy stała pod drzwiami przed moją ucieczką. Spojrzałam na moje rodzeństwo, a następnie wypuściłam z płuc dużo powietrza.
— O czym? — Przeskoczyłam przez barierkę, a następnie założyłam ręce na klatce piersiowej.
— O tym wszystkim co się stało... — Odpowiedziała mi na moje wcześniejsze pytanie. — Chciałam cię przeprosić... — Szerzej otworzyłam oczy przez towarzyszące mi teraz zaskoczenie.
— Za co? — Dopytałam, aby mieć pewność, że to są przeprosiny za to, co myślę.
— Za wszystko... Za to, że byłam ślepa przez te wszystkie lata, kiedy starałaś się zwrócić moją uwagę, za to moje kontrolowanie każdego twojego kroku, a w szczególności za naszą ostatnią rozmowę. — Lekko poluzowałam swój uścisk na moich ramionach. — Nie powinnam była być taka ostra. Wiem, że przesadziłam w tamtym momencie i powinnam była najpierw się wszystkiego dowiedzieć, zanim postawiłam swoje na wierzchu. Naprawdę przepraszam, Tasha. Ale zrozum, nie wiedziałam wtedy, że śpiewasz i tańczysz. — Delikatnie się wzdrygnęłam na jej słowa.
— Wi... — Zacięłam się.
— Widzieliśmy? Tak... I słyszeliśmy... — Już prawie całkowicie poluzowałam swoje dłonie na ramionach. — Przepraszam, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, co lubisz robić w wolnym czasie. Chciałam być dla ciebie wzorem, a zamiast tego kreowałam cię na swoją identyczną kopię. Nie zauważyłam tego, jak bardzo cię tym ranię. Miałaś rację, kiedy powiedziałaś, że jestem najgorszą matką na świecie. Bo w końcu, co za matka niszczy marzenia swoich dzieci? — W tym momencie zobaczyłam w jej oczach łzy.
Szczerze przeprasza. Nie z przymusu, a z serca. Opuściłam ręce, po czym ruszyłam w jej stronę, kiedy spojrzała na ziemię. Po chwili ją objęłam, a ona zrobiła dokładnie to samo. Podniosłam wzrok na tatę, który się do nas uśmiechał. Lekko uniosłam prawy kącik ust, ale trudno było to zauważyć, przez białe włosy mamy, w których połowicznie się schowałam.
— Tooo... — Przedłużyłam lekko ostatnią literkę. — Nie muszę zostawać nauczycielka? — Wzdrygnęła się w napływie śmiechu.
— Nie... — Odsunęła się ode mnie, po czym położyła swoje dłonie na moich policzkach. — Muszę przestać kontrolować twoje życie na każdym kroku... — W tym momencie usłyszałam za sobą skrzypnięcie drzwi.
— Tasha? — Odrazu się odwróciłam, dzięki czemu zobaczyłam bruneta, który stał w progu budynku.
— Nie ma się czym martwić... — Kiwnął głową, a przy tym uważnie przyjrzał się mojej rodzinie.
— Twój chłopak? — Zapytała moja matka, a ja spojrzałam na nią zaskoczona, przy okazji będąc czerwoną jak pomidor.
— Co?! Nie! — Kątem oka zauważyłam, jak Hektor się również zarumienił i odwrócił wzrok.
Mama się lekko zaśmiała, tak samo, jak mój ojciec i rodzeństwo. Za jakie grzechy miałam takiego farta i trafiłam do takiej rodzinki. Odwróciłam się do chłopaka, po czym ruszyłam w jego kierunku i popchnęłam spowrotem do budynku, ale zaparł się nogami.
— Hektor, proszę. Wszystko ci powiem, tylko się schowaj i nie pokazuj mojej matce, bo będzie wymyślała różnorakie scenariusze z nami w rolach głównych. — Zaśmiał się, po czym kiwnął głową i wrócił do środka.
Westchnęłam załamana, po czym spojrzałam na członków mojej rodziny. Już widziałam te ich podejrzane uśmieszki.
— Hektor to tylko przyjaciel... — Złapałam za klamkę od drzwi. — Idę spać... — Otworzyłam drzwi, a ich jeszcze zauważyłam kątem oka, jak się lekko zaśmiali.
Po chwili zauważyłam, jak ruszyli nienwiadomo gdzie, a ja podeszłam do swojego śpiwora. Chłopak uważnie mi się przyglądał, kiedy chowałam się pod ciepły materiał.
— To byli twoi rodzice i rodzeństwo, prawda? — Kiwnęłam głową na jego słowa.
— Do nikogo z nich nie jestem ani trochę podobna, co nie? — Wzdrygnął się w napływie śmiechu. — Możesz zapytać... — Powiedziałam, kiedy zauważyłam, jak biję się z własnymi myślami.
— O czym gadaliście? — Zapytał, a ja oparłam ręce na nogach i jedną z nich zaczesałam swoje włosy do tyłu.
— Mama mnie przeprosiła... — Opuściłam wzrok, kiedy nie odrywał ode mnie swoich niebieskich, bardziej robotycznych, aniżeli ludzkich oczu.
— Wybaczyłaś jej? — Zapytał, a ja lekko pokręciłam głową.
— Tego wszystkiego, tych wszystkich lat nie da się tak łatwo wymazać z pamięci. Z jednej strony jej wybaczyłam, ale z drugiej... Sama nie wiem. Jakaś część mnie nie chcę tego zrobić. Nie wiem czemu tak jest... — Przysunął się do mnie nieco bliżej.
— W końcu będzie łatwiej... — Kiwnęłam głową, a w podzięce za próbę poprawienia humoru, dałam mu całusa w policzek. — Za...? — Zaciął się.
— Za próbę poprawienia mi humoru... — Gdyby nie to, że jest ciemno, to prawdopodobnie by zobaczył, jak bardzo czerwona jestem na twarzy.
Uśmiechnął się, co również odwzajemniłam, a po chwili oboje położyliśmy się na ziemi i zaplątaliśmy się w nasze śpiwory. Już po chwili zamknęłam oczy, a sen nadszedł dużo szybciej, niż mogłam się tego spodziewać.
Hektor
Otworzyłem oczy, kiedy usłyszałem spokojny oddech Tashy, która spała zaraz obok. Przyjrzałem się jej twarzy, dzięki czemu widziałem to, że jej usta delikatnie wyykrzywiają się w delikatny uśmiech. Jest szczęśliwa, ale to nadal nie jest to, co mogłoby być. Podniosłem prawą rękę, aby w kolejnej chwili odsunąć za jej ucho kosmyk jej w połowie białych włosów. Zawsze uważnie jej się przyglądam, ale chyba dopiero teraz widzę to, że w jej uchu lewym uchu są trzy kolczyki.
Industrial, upper lobe, i zwykły okrągły kolczyk. Po chwili pogłaskałem jej policzek, a przy tym spojrzałem na jej usta. Do mojej głowy natychmiastowo wróciło wspomnienie tamtego wieczora, kiedy się pocałowaliśmy. Zarówno tego pierwszego razu, jak i tego ostatnio. Tasha oddała pocałunek, a do tego tak, jakby chciała wtedy czegoś jeszcze. Nie jesteśmy parą. Ona pewnie nawet o tym nie myśli, ale ja wiem co w tamtym momencie poczułem. To już nie jest zauroczenie, jak za czasów szkoły.
Mruknęła coś pod nosem, kiedy moja dłoń odsunęła jej włosy, które okrywały jej szyję. Lekko się poprawiła, przez co leżał bardziej na plecach, a ja podniosłem się na łokciach i na nią spojrzałem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, czy wszyscy śpią, po czym nachyliłem się nad dziewczyną. Uniosłem nieco jej podbródek palcem, aby w kolejnej chwili dotknąć jej miękkich warg swoimi. Po chwili się odsunąłem, ale na moje szczęście się nie obudziła. Przyłożyłem swoje czoło do jej, a przy tym pogłaskałem jej policzek.
— Na początku naszej znajomości, zapytałaś się mnie, jakie jest moje największe marzenie... — Wyszeptałem. — Nie wiedziałem co odpowiedzieć, ale teraz? Teraz już wiem, co nim jest. Marzę o tym, abyś zauważyła to, co do ciebie czuję. Żebyś zauważyła to... — Zaciąłem się. — .... Że cię kocham... — Powiedziałem cicho, po czym się od niej odsunąłem, a następnie złapałem i pociągnąłem za swoje włosy.
Ona raczej nigdy do mnie tego nie poczuję. Jestem wadliwy. Jestem jedną, wielką, mutancką usterką. Kto by pokochał kogoś takiego, jak ja?
Jeszcze kilka rozdziałów i będę pisała scenę, którą wymyśliłam jako pierwszą, kiedy mi przyszedł pomysł na tę książkę...
Muszę sobie załatwić zapas chusteczek, bo za każdym razem, jak myślę co ma się wtedy wydarzyć, to autentiko, beczę jak baran bobrzymi łzami...
CZYTASZ
Arat
FantasíaDruga część „Blank" Od opadnięcia kopuły Edenu, minęło siedemnaście lat. Mutanty są wolne i nie muszą się już niczym przejmować. Nastał ich upragniony spokój, ale czy na pewno?