*Harry*
Louis nie odstępował mnie nawet na krok. Jego zapach otaczał mnie ze wszystkich stron, niezależnie od pory dnia i nocy. Często budziłem się o dziwnych porach, ale mężczyzna zawsze był tuż obok i momentalnie sprawiał, że moje cierpienie stawało się względnie znośne. Tym razem znów obudziłem się wcześniej i zauważyłem jedzenie na stole. Domyśliłem się, że Niall musiał nas odwiedzić, kiedy byłem pogrążony we śnie. Wstałem z łóżka i usiadłem przy stole, patrząc z niecierpliwością na leniwie wygrzebującego się z pościeli mężczyznę. Byłem głodny jak lew.
Moje kończyny były odrętwiałe od leżenia przez kilka godzin w jednej pozycji, więc ledwie mogłem się poruszać, ale moja omega domagała się jedzenia. Wciąż byłem ranny i potrzebowałem energii do prawidłowej regeneracji. Louis kilka razy dziennie smarował ugryzienie ziołową maścią i to rzeczywiście przynosiło ulgę, której potrzebowałem, choć mój nos nie do końca się ze mną zgadzał. Cała ta sytuacja była o tyle beznadziejna, że czułem całym sobą, że to właśnie Louis był moim przeznaczonym i byłem pewien, że on także zdawał sobie z tego sprawę. Jednak dopóki nie byliśmy połączeni, jego siła alfy nie działała na mnie, więc nie mógł wspomóc mojej omegi w regeneracji.
Z każdym dniem czułem się odrobinę lepiej w towarzystwie mężczyzny. Powoli przestawałem się go obawiać i nawet potrafiłem się zrelaksować w jego ramionach, kiedy swoimi długimi palcami tworzył wzory na moich plecach. Wszystko było dobrze, dopóki nie chciał się ze mną łączyć. Zauważyłem jednocześnie, że był w stosunku do mnie okrutnie zaborczy. Nie mogłem wyjrzeć przez okno, o spotkaniu z innymi wilkołakami już nie wspominając. Za każdym razem czułem jego złość. Nie musiałem jej słyszeć. Ona po prostu wisiała w powietrzu.
Czułem jego emocje. Nie łączyłem się z nim ze strachu przed bólem, ale czułem każde jego emocjonalne zawahanie. Sam nie do końca to rozumiałem, ale w jakiś dziwny sposób potrafiłem stwierdzić, jak się czuje, nawet na niego nie patrząc. To było coś jak lekki zapach unoszący się w powietrzu lub morska bryza muskająca skórę. Niewidzialne dla oczu, bo odczuwalne tylko jednym zmysłem. To uczucie było wspaniałe, ale i niepokojące zarazem. Z każdą chwilą pragnąłem go coraz mocniej.
Każdego dnia obserwowałem, jak mój mate przykładał do swoich uszu ten śmieszny, prostokątny przedmiot, którym często się bawił. Musiał coś mówić, ale po co? Nie miałem pojęcia. Często się wtedy wygłupiałem, bo chciałem, żeby skupiał całą swoją uwagę na mnie. To ja byłem jego przeznaczonym i to mną miał się zajmować. Rozpraszałem go w każdy znany mi sposób. Zawsze działało.
*Louis*
Całymi dniami przyglądałem się pogrążonemu we śnie chłopakowi. Wiedziałem, że został porzucony, ale zastanawiało mnie to, co było wcześniej. Dlaczego jego rodzice nie szukali sposobów, by mu pomóc? Byłem przekonany, że ludzka medycyna, znalazłaby rozwiązanie jego problemów. Wtedy uświadomiłem sobie, że muszę zabrać stąd Harry'ego. W watasze Zayna nie było lekarza, ale moja matka pracowała jako pielęgniarka w pobliskim szpitalu. Byłem pewien, że ma tam zaprzyjaźnionych lekarzy, którzy wiedzieli o istnieniu wilkołaków. Musiałem poprosić ją o pomoc, zaraz po dotarciu na mój teren. Musiałem pomóc mojemu mate.
Spojrzałem na śpiącego chłopaka. Zadziwiał mnie. Nigdy nie poznałem omegi, która tak spokojnie przechodziłaby gorączkę. Chłopak spał, jadł i gdzieś pomiędzy lubił się poprzytulać. Martwiło mnie to. Jako niepołączony alfa stada, zajmowałem się problemami omeg i wiedziałem, że takie zachowanie, mogło świadczyć o poważnych problemach. Im dłużej o tym wszystkim myślałem, tym bardziej martwił mnie jego stan zdrowia, także psychicznego.
Kiedy po naszym posiłku chłopak znów zasnął, wymknąłem się z pokoju. Musiałem porozmawiać z Zaynem. Przede wszystkim, musiałem dowiedzieć się, co ustaliła starszyzna, bo to od tej narady zależały dalsze losy moje i Harry'ego. Miałem też nadzieję, że Zayn pomoże mi z problemem z komunikacją między mną a moim mate. Z jakiegoś powodu, chłopak stanowczo odmawiał łączenia się ze mną, a ja musiałem dojść dlaczego.
CZYTASZ
Usłysz mnie|Larry|abo
FanfictionHarry, jako sześciolatek został porzucony przez swoją watahę. Przez lata żył samotnie do dnia, w którym wszystko się zmieniło. Louis alfa Harry omega Ziallam - pobocznie