Przed godziną 4 siedemnastolatek został zaciągnięty pod prysznic, a w tym czasie Xie Lian przygotował mu ubrania na zmianę. Był niższy o kilka centymetrów od obecnego wcielenia Hua Chenga, ale nie na tyle, żeby część jego garderoby nie pasowała na chłopaka.
Wyszukał największe spodnie jeansowe jakie miał i T-shirt z krótkim rękawem. Choć większość koszulek miał białych, to ta największa posiadała czerwone akcenty, więc częściowo przypominała kolor szat, które w przeszłości nosił Król Duchów. Ubranie było tylko ubraniem, tak samo jak obecny wygląd zewnętrzny. Nie miały dla Xie Liana żadnego znaczenia.
Nie zajmując sobie głowy tą błahostką, zostawił odzienie na małym stołku zaraz obok drzwi do łazienki.
Dla siebie także znalazł odpowiednie ciuchy i poczekał, aż chłopak skończy poranną toaletę. Ciągle zastanawiał się, w jaki dokładnie sposób spełnić warunki pradawnego kontraktu i przerwać to błędne koło bezsilności, w jakim utknął. Zazwyczaj starał się iść z prądem. Dzięki temu nawet udało mu się odnaleźć Hua Chenga, ale czy nadal powinien zachować swój zwyczajny porządek dnia i nic w nim nie zmieniać? Nie było prostego rozwiązania.
Od niechcenia wyjął z kieszeni dwa małe przedmioty. Poruszał nimi w dłoni, przekręcał, podrzucał. Były stare, nie działały jak kiedyś, ale były czymś, czego nie mógł się pozbyć. Zważył je w dłoni, po czym wyrzucił na podłogę. Małe kostki potoczyły się i zatrzymały. On patrzył na kostki z uśmiechem, a one na niego bez żadnego wyrazu i uczuć swoimi Oczami Węża.
*******
Po 5 oboje wyszli z mieszkania. Początkowo policjant chciał sam odwieźć motocykl i pójść po swoje auto. Następnie wrócić do mieszkania i razem z chłopakiem wyjść na zakupy lub spacer, ot zwyczajnie spędzić pozostałe im godziny. Jednak chłopak stanowczo powiedział, że chce jechać z nim.
- Dobrze. - Zgodził się prawie od razu dwudziestopięciolatek. - Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Załóź coś na głowę, bo twoja twarz jest tak przystojna, że każdy zwraca na nią uwagę. - Uśmiechnął się i puścił chłopakowi "oczko".
Jednak młodzieniec wziął sobie jego słowa do serca. Rozejrzał się po mieszkaniu i po krótkiej chwili znalazł czarną czapeczkę z daszkiem, która wisiała obok lustra przy drzwiach wyjściowych.
- Taka będzie dobra? - zapytał bez cienia żartu.
- Idealna - odparł mężczyzna i klepnął ramię młodziaka. - Pasuje ci lepiej niż mi.
*******
Na parking komisariatu dojechali całkiem szybko. Ruch na drodze po 5 rano nie był wzmożony, ale kwestia kilkunastu lub kilkudziesięciu minut i miało się to drastycznie zmienić.
- Umiesz prowadzić? - zapytał, ściągając swój własny kask i zamieniając się z chłopakiem na jego - pożyczony razem z jednośladem od policji.
- Tak, ale nie mam prawa jazdy.
Xie Lian machnął ręką.
- To nic. Weź moje kluczyki i jedź za mną.
- Mam jechać za tobą na parking policyjny? Czy to nie będzie dla ciebie niebezpieczne, zabierać mnie ze sobą? - Jego oczy otworzyły się szeroko, a brwi uniosły w lekkim szoku.
- Ha, ha! - zaczął się śmiać. - Niebezpieczne? No co ty! Chodź, nie martw się takimi szczegółami. To nic z czym nie mógłbym sobie poradzić.
Chłopak nadal nie był przekonany, ale nie miał powodów, by mu nie wierzyć. Wsiadł do czarnej Hondy i pojechał za motocyklem.
Zaparkował kilkadziesiąt metrów przed wjazdem na parking i poczekał kilka minut, aż Xie Lian zda pojazd i wypełni formularze.
CZYTASZ
Zapieczętowane szczęście || HuaLian ||
FanfictionHua Cheng czekał na Księcia Koronnego 800 lat. Jeśli teraz to Xie Lianowi przyjdzie czekać na niego, ile wytrzyma w samotności? Pech i szczęście tu nikomu nie pomogą, jeśli pierwszy warunek pradawnego kontraktu nie zależy od nich. W takich sytuacjac...