Ta cisza robiła się nie do zniesienia.
Nawet wiatr ucichł, drzewa zaprzestały szumienia, trawy przestały się ruszać a całe życie jakby nagle zaczęło uciekać z otoczenia. W powietrzu wisiało uczucie jakby nagle czas się zatrzymał. Ciągle towarzyszyło ono młodzieńcowi. Już nawet przestał oglądać się za siebie.
Dotarł na osiedle, na którym mieszkali jego wszyscy najbliżsi. Chciał ich znaleźć jak najszybciej. Okropnie się o nich bał. Podbiegł do odpowiedniego budynku i od razu wszedł do środka przez wyłamane z zawiasów drzwi. Spojrzał na schody, które wyglądały jakby zaraz miały się zapaść, jednak sam przyznał, że nie ma mowy, aby teraz odpuścił. Postawił pierwszy krok a słysząc skrzypienie wcale się nie poddał. Zaraz stawiał kolejne kroki, wchodząc coraz wyżej i coraz szybciej. Nie przejmował się trudnościami z nabraniem głębszego oddechu, nie interesowało go teraz jego zdrowie ani czy w ogóle wyjdzie z tego cało.
Dostał się na odpowiednie piętro i od razu udał do drzwi, za którymi zaczynało się mieszkanie dwójki z jego przyjaciół. Szybko otworzył, lekko uchylone drzwi i rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu. Poczuł jak dłonie zaczęły mu się pocić oraz drżeć ze strachu. Z jednej strony bardzo chciał znaleźć swoich bliskich, jednak z drugiej obawiał się, że to, co zobaczy przerazi go jeszcze bardziej. Obraz ujrzenia martwych ciał był dla niego jak najbardziej realny a już tym bardziej przerażający.
Zacisnął dłonie w pięści i wszedł w głąb mieszkania. Owiał całe wnętrze spojrzeniem, aby upewnić się czy ktoś w nim jest. Nagle usłyszał huk, w którego stronę odwrócił się niemal z prędkością światła. Patrzył na lekko przymknięte drzwi, które prowadziły do mniejszego pokoju. Przełknął ślinę i niepewnie przedostał się między przewróconymi meblami. Podszedł do drewnianych wrót i otworzył je szerzej. Postawił jeden krok w przód i szybko oraz nerwowo rozejrzał się po pomieszczeniu. Chciał już wydusić z siebie zapytanie o czyjś pobyt w tym miejscu, jednak uniemożliwił mu to ból w plecach i natychmiastowy upadek na ziemię. Zdążył jeszcze zastawić się rękami, aby zamortyzować przewrót a już po sekundzie usłyszał znajome głosy.
- Polska! - Oba krzyki zmieszały się ze sobą. Młody mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na osobników, którzy się nad nim zebrali.
- Nic ci nie jest? - Młoda kobieta kucnęła zaraz obok niego i pomogła mu się podnieść.
- Nie, nie. - Sapnął posiadacz skrzydeł, znany również jako Polska.
- Uh wybacz, że cię kopnąłem. Usłyszeliśmy skrzypienie schodów a zaraz potem drzwi, więc obawialiśmy się, że coś idzie po nasze dupska. - Mruknął najniższy z całej trójki.
- Nie przejmuj się tym, Czechy. To nic takiego. Wszystko z wami dobrze? - Przeleciał wzrokiem po twarzach swoich znajomych i zatrzymał się na Czechach. Konkretniej na niebieskiej opasce na jego oku. - Huh?
- Nie widzi na prawe oko. - Mruknęła kobieta. - Nie mamy pojęcia co się wydarzyło, ale obudził się już w takim stanie!
- Nie przeżywaj, Słowacjo. Mówiłem ci już, że nawet nie boli. - Burknął najniższy i przewrócił pozostałym mu okiem.
- Dobrze wiesz, że i tak będę się martwić. - Westchnęła i spojrzała na nowo przybyłego. - A jak z tobą? Wszystko dobrze?
- Tak, tak. Jedynie mogę narzekać na ból w lewym skrzydle, ale myślę, że to przejściowe. - Stwierdził Polska i spojrzał na swoją uszkodzoną część ciała.
- Możesz nim ruszać? - zapytał Czechy.
- Owszem, ale na pewno nie mógłbym z nim latać. - Westchnął skrzydlasty i złożył oba pierzaste twory.
- Powinieneś dać to Węgrom do przejrzenia. To może być coś poważnego. - Po tych słowach w pokoju zapanowała ta znienawidzona cisza. Wszyscy spojrzeli po sobie i posłali smutne spojrzenia. Polska przełknął głośno ślinę i zacisnął dłonie w pięści.
- Posłuchajcie mnie. Ja pójdę do mieszkania Węgier i sprawdzę czy tam jest. Wy natomiast znajdźcie jakieś poręczne torby i zabierzcie najpotrzebniejsze rzeczy oraz jakieś drobne zapasy. Spakujcie wszystko i spotkamy się na środku osiedla za równo dwadzieścia minut. Potem rozejrzymy się po okolicy i zobaczymy czy kogoś lub coś znajdziemy. - Czechy, jak i Słowacja skinęli głowami, natomiast Polska szybko udał się do wyjścia.
- Czechy, pójdź do kuchni i rozejrzyj się za jakimś piciem i jedzeniem. Ja znajdę torby oraz pójdę po apteczkę. - Powiedziała na szybko dziewczyna, na co jej młodszy brat szybko kiwnął głową i ruszył, aby wykonać otrzymane polecenie.
Słowacja podeszła do dość sporej szafy i wyjęła z niej jedną torbę oraz mniejszą torebkę, potocznie znaną jako nerkę. Stwierdziła, że to wystarczy i szybko udała się do łazienki, która została po części zablokowana przez stół oraz kilka krzeseł. Na szczęście udało się jej dostać bez większych problemów do środka. Stanęła na mokrej podłodze i przeszukała szafki, znajdujące się nad zlewem z połowie rozbitym lustrem. Wyjęła z niej małą apteczkę z rzeczami, które na pewno przydadzą się podczas udzielania pierwszej pomocy. Odnalazła również kilka gumek do włosów, które również postanowiła wziąć. Jedną z nich użyła teraz do związania swoich długich oraz gęstych włosów w kucyka. Chciała mieć swobodę ruchów a do tego, aby żadne rozczochrane kudły nie zasłaniały jej widoczności. Nie miała zamiaru również ryzykować, bo w każdej chwili coś mogło się do nich dostać. Schowała apteczkę do większej torby i udała się do salonu, rozmyślając co jeszcze mogłoby im się przydać.
Czechy natomiast pozbierał mniejsze butelki z wodą oraz kilka bardzo kalorycznych batoników. Inne rzeczy, jakie posiadali były za ciężkie i na pewno robiłyby dużo hałasu przy chodzeniu. Młodzieniec zadbał również o broń. Odnalazł w jednej z szafek kilka noży. Wybrał trzy z nich na wszelki wypadek, jeżeli przyszłoby im musieć obronić się nawzajem. Po niedługiej chwili do kuchni weszła dziewczyna z ciepłym kocem pod pachą, która bez słowa zapakowała rzeczy do obu toreb.
- Czy coś jeszcze może nam się przydać? - Zapytała Słowacja i założyła na plecy większą torbę.
- Nie jestem pewien. Póki co tylko rozejrzymy się po okolicy, może jeszcze coś znajdziemy po drodze. I daj tą torbę, na pewno jest ciężka! - zażądał chłopak i już miał zamiar zdjąć ją z pleców swojej siostry.
- Oj nie, nie braciszku! Ona zostaje na moich plecach. Jestem w końcu starsza i silniejsza od ciebie. - Uśmiechnęła się promiennie i lekko ścisnęła oba policzki swojego brata.
- Phi! Tylko potem nie narzekaj na ból pleców! - prychnął młodzieniec i opiął sobie nerkę wokół bioder. - Chodźmy już lepiej, czas nam się kończy. - Czechy wręczył jeszcze Słowacji jeden z noży, jakie znalazł, którego ona od razu przyjęła i skinęła głową.
Obojgu rodzeństwa udało się bezpiecznie dostać na parter. Schody wytrzymały ich wagę, jednak musieli iść osobno, co skutkowało szybką grą w "Kamień, papier, nożyce", aby zdecydować kto pójdzie na pierwszy ogień. Zaraz po tym skierowali się na sam środek osiedla, oczekując na swoich przyjaciół. Był styczeń, przez co oboje drżeli. Słowacja wyjęła z torby koc i okryła nim siebie oraz swojego brata. Przytulili się i bez przerwy rozglądali dookoła, będąc wyczulonym na każdy, nawet najcichszy dźwięk. W myślach obu znajdowała się póki co tylko nadzieja na to, aby dwójka ich przyjaciół wróciła i stawiła się na środku osiedla na czas.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Yay, kolejny rozdział c:Mam nadzieję, że nie wyszedł najgorzej ^^;
Miłego wieczoru/dzionka ;w;
~Marcyś
CZYTASZ
×*♜~00EWEN~♜*× ~Countryhumans~
Action×♜「 Świat niesie za sobą wiele zagadek, niemożliwości oraz niezgodności. Nigdy nie uda nam się dowiedzieć wszystkiego, co skrywa przed nami nasza planeta. Życie jest wielką niewiadomą. Ludzki umysł może się jedynie domyślać tego, co niesie za sobą...