Ziemia była coraz bliżej, więc skrzydlaty mężczyzna zmienił nieco pozycję lotu. Zależało mu, aby Węgry znalazł się na ziemi bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, który spowodowałby jego lot. Poczuł, jak jego przyjaciel mocno się w niego wtulił. Ufał mu, jednak nadal się bał. Wiedział już również o uszkodzonym skrzydle Polski, co budziło w nim zmartwienie, że po takim locie wszystko mogło się jeszcze bardziej pogorszyć.
Czechy wraz ze Słowacją zauważyli szybującego niczym ptak, chłopaka. Na jego twarzy gościł pewien grymas, który był efektem narastającego bólu w lewym skrzydle. Coraz częściej zaczynało odmawiać posłuszeństwa. Oboje rodzeństwa zauważyli, jak młodzieniec się trudzi, więc chcieli mu w jakiś sposób pomóc. Z inicjatywą wyszedł Czechy, który rozłożył ramiona, jakby czekając aż chłopak zdecyduje się w nie wlecieć. Słowacja była zdecydowanie mniej pewna tego pomysłu, więc skorzystała z koca, którym wraz ze swoim bratem się wcześniej przykryła. Podała jeden z końców swojemu młodszemu członkowi rodziny, a sama złapała za przeciwległy. Odsunęli się od siebie, dając nieco korzystniejszą pozycję lądowania.
Skrzydlaty młodzieniec zauważył pomoc, jaką oferowali jego przyjaciele i jak najbardziej miał zamiar z niej skorzystać. Udało mu się jeszcze zrobić półkole w powietrzu, aby zniżyć się na odpowiednią wysokość. Mocno trzymając Węgry udał się prosto na przygotowane miejsce do lądowania. Pomimo tego, z jaką delikatnością starał się wylądować i tak nabrał szybkości, z którą wleciał prosto na lekko napięty kocyk.
Słowacja oraz Czechy starali się utrzymać koc, jednak wpadnięcie chłopaka na niego, spowodowało szybkie ugięcie materiału i pociągnęło ich obu na ziemię. Jedyne co Polska zdążył zrobić to otulić siebie wraz z Węgrami skrzydłami, aby nieco złagodzić upadek. Nie udało im się jednak uniknąć spotkania z twardą ziemią, które przy pomocy rodzeństwa udało się w jakiś sposób zamortyzować. Cała akcja skończyła się w sumie tym, że wszyscy wylądowali na betonie.
- Wszyscy cali?! - krzyknął dla pewności Czechy.
- Tak! - Słowacja szybko wstała na równe nogi i zbliżyła się do Polski. Mężczyzna z trudem uniósł swoje lewe skrzydło przez co pozwolił Węgrom wydostać się z jego objęć. - Czekaj, pomogę ci! - dziewczyna błyskawicznie wspomogła uratowanego mężczyznę w wyjściu, a następnie również we wstaniu na równe nogi. Czechy natomiast szybko znalazł się przy Polsce i również podał mu pomocną dłoń. Młodzieńcowi udało się wstać oraz złożyć swoje prawe skrzydło. Na jego nieszczęście drugie z puszystych wytworów całkowicie opadło, będąc niemal wykończone po z pozorów niewymagającym locie.
- Polska, to skrzydło nie wygląda dobrze... - zwrócił uwagę Czechy, wciąż asekurując swojego przyjaciela rękami, aby w nagłym wypadku go złapać jakby miał upaść.
- Wiem. - Sapnął zmęczony Polak. Węgry natychmiast podziękował Słowacji za pomoc i podszedł bliżej najlepszego przyjaciela. Stanął przed nim i dał mu lekkiego plaskacza w jeden z policzków, spoglądając na niego groźnie.
- Następnym razem mów mi co planujesz, debilu! Strasznie nadwyrężyłeś to skrzydło. Na pewno byłaby inna droga, gdybyśmy chwilę się zastanowili! Takie podążanie za nagłym instynktem kiedyś cię zabije! - warknął zirytowany Węgier.
- Tak, tak. - Zaśmiał się Polska i otrzepał się nieco z kurzu.
- Nie chcę psuć tak miłej chwili, chłopaki ale powinniśmy się pospieszyć. Niedługo słońce zajdzie i nie będzie już tak przyjemnie szlajać się po okolicy. Może się też zrobić niebezpiecznie przez ograniczoną widoczność, bo raczej żadna z pobliskich lamp nie wytrzymała takiej katastrofy. - Rzuciła na szybko Słowacja na co wszyscy skinęli głowami.
CZYTASZ
×*♜~00EWEN~♜*× ~Countryhumans~
Боевик×♜「 Świat niesie za sobą wiele zagadek, niemożliwości oraz niezgodności. Nigdy nie uda nam się dowiedzieć wszystkiego, co skrywa przed nami nasza planeta. Życie jest wielką niewiadomą. Ludzki umysł może się jedynie domyślać tego, co niesie za sobą...