Rozdział 7

136 5 0
                                    

Loren///

Otwiera lodówkę i uważnie skanuję każdą jej "półkę". Jest dość dużo warzyw, różnego rodzaju mięsa, domyślam się, że w zamrażarce będzie ich więcej, jednak nie chcę, aby Justin musiał długo czekać na posiłek. Postanawiam zrobić krem z brokułów i kalafiora z sałatką z kurczaka. Wyciągam potrzebne produkty z lodówki i starannie je myję. Rozdrabniam kalafior jak i brokuł, po czym wrzucam je do wrzącej wody. Gotuję je trochę. Kurczaka obmywam i kroję w kostkę, doprawiam przyprawami, które znalazłam w szafce i nacieram nimi mięso. Wlewam trochę oleju na patelnię, a kiedy jest iż nagrzany wrzucam pokrojonego kurczaka smażąc go chwilę. Kiedy jest gotowy wyłączam palnik i wsypuję kurczaka do miski. Dodaję tam sałatę, pokrojonego pomidora, ogórka oraz sok z cytryny. Wszystko mieszam i zanoszę ja stół. Biorę się za zupę krem. Brokuł i kalafior wrzucam do osobnego garnka i nalewam trochę wody, dodając przyprawę bulionu warzywnego. Blenduję na trochę gęstą masę i dodaję śmietany. Miksuję to szybko dodając jeszcze jakieś przyprawy. Nakrywam do stołu, przykrywam zupę pokrywką, żeby nie ostygła. Zerkam na zegarek i widzę, że minęła dopiero około godzina. Sprzątam po gotowaniu chowając naczynia ze zmywarki. Wiążę włosy w luźnego koka i zaczynam trochę sprzątać w salonie, widząc na stoliku butelki po piwie, whisky i jakimś winie. Pewnie należą do Logana, a może do Justina? Nie wiem, nie interesuje mnie to za bardzo. Rozglądam się szukając ścierek do kurzu, czy innych przedmiotów, które posłużą mi do sprzątania. Widząc starszą kobietę, ubraną na czarno posyłam jej delikatny uśmiech, który kobieta odwzajemnia.

- Panienka wybaczy, już zabieram te butelki- mówi i zbiera je.

- Nie trzeba... Naprawdę, wyniosłabym je- patrzę na nią z lekkim uśmiechem- wie Pani może, gdzie znajdę ścierki do kurzu lub inne środki czystości?

- Dziecinko, od sprzątania w tym domu jestem ja kochanieńka- patrzy na mnie nadal z ciepłym uśmiechem- co tu tak pięknie pachnie?- pyta zaskoczona- Czyżby Payton już przyszedł? Ah.. no tak... Jest to nasz kucharz, a raczej osobisty kucharz Pana Justina- mówi, na co ja kręcę głową.

- Ugotowałam obiad dla Justina- mówię patrząc na niego- może wyda się to Pani bardzo absurdalne, że ugotowałam obiad swojemu porywaczowi, ale czuję się inaczej od naszej ostatniej rozmowy- mówię zupełnie szczerze- jakbym bardziej mu ufała. Pomyślałam po prostu, że jak będę dla niego miła... I będę się zachowywać jak jego-urywam. Ona patrzy na mnie

- Od początku wiedziałam, że jesteś porządną dziewczyną. Od pierwszego momentu kiedy minęłam was na schodach wiedziałam, że Pan Justin dzięki tobie będzie szczęśliwy, dobrze ci się patrzy z oczu moja droga, a to co mamy w naszym spojrzeniu, wypływa z naszego serca- uśmiecha się ciepło.

Justin///////

Nie wiem ile minęło czasu. Zerkam na zegarek i widzę, że minęła dopiero godzina. Ciekawe czy moja mała laleczka przygotuje mi coś do jedzenia. Na co ja liczę, mój diabełek prędzej walnie mnie w twarz niż coś dla mnie ugotuje. Kończę układać dokumenty, kiedy dostaję telefon od swojego brata, który pojechał już na pierwsze spotkanie.

- Za trzy godziny będę już na miejscu- mówi ziewając- co u Loren?- pyta a ja? Zrobiłem się Zazdrosny... Jak cholerny gówniarz z liceum. Właśnie... Liceum. Wzdycham ciężko, ponieważ muszę załatwić mojej księżniczce nauczanie indywidualne, załatwię jej znajomego nauczyciela, mojego dobrego kolegę. Nie będę czuł zazdrości, ponieważ Allan jest gejem. Albo jest biseksualny. Bynajmniej miał ostatnimi czasy trzech partnerów- jesteś tam?- pyta znudzony.

- Tak, jestem. Jestem po prostu zamyślony- mówię patrząc na zegarek- Daj mi później znać SMSem jak poszło. Muszę już iść, cześć.- mówię wyraźnie znudzony i się rozłączam. Chowam telefon do kieszeni spodni. Mam dość pracy i papierów, czas rozluźnić się przy obiedzie, ze swoją ukochaną. Wstaję i zasuwam za sobą fotel. Otwieram drzwi, uchylam je lekko, kiedy słyszę głos Loren.

- Wie pani... To jest całkiem nowa sytuacja dla mnie... Justin... Nadal się go boję.. ale zaczynam już ufać kiedy jest taki jak teraz...jak jest czuły, delikatny i nie podnosi na mnie głosu- mówi, słysząc to opieram się o drzwi i przysłuchuję się bardziej- porwał mnie, zmusił do siedzenia z nim...a mi coraz mniej to przeszkadza... Wie Pani..- w tym czasie zamykam drzwi i je zakluczam. Chrząkam dość głośno, widzę , że Loren lekko podskakuje. Gosposia wychodzi szybkim krokiem a Loren odwraca się do mnie z przerażeniem w oczach. Widząc to zamieram. Patrzy na mnie z takim samym strachem, z jakim ja patrzyłem na ojca jak bił matkę. Moje oczy lekko się szklą, więc odwracam wzrok i kieruję się w stronę wyjścia z domu.

Loren////

Kiedy widzę, że Justin ma zamiar wyjść podchodzę do niego i niepewnie łapię go za rękę

- Zrobiłam obiad- mówię cicho, czułam jak lekko zaciska swoją dłoń na mojej. Odwraca się do mnie i przybija mnie do ściany. Patrzę na niego lekko przestraszona. On natomiast obejmuje mnie w talii i przyciąga mocno do siebie zaczynając cicho płakać. Jestem bardzo mocno zaskoczona. Nie wiedząc co mam robić głaszczę go po głowie czekając, aż się uspokoi. Po chwili odsuwam się od niego i biorę jego twarz w obie dłonie i ocieram jego łzy, patrząc w jego oczy- co się dzieje?- pytam cicho. Czuję jego szybki i głęboki oddech. Przełamuję się i delikatnie muskam jego wargi swoimi i zamykam oczy, czując jak po chwili się uspokaja. Znowu przyciąga mnie do siebie i kładzie głowę się na moim ramieniu. Całuje mnie w ramię i zamyka oczy.

- Przepraszam, że byłem skurwielem.. że cię katowałem.. biłem i byłem najgorszym człowiekiem na ziemi- mówi cicho mocniej mnie do siebie przyciągając i wtulając się we mnie- nie potrafię grać dłużej twardziela przy osobie, którą kocham- mówi cicho a ja zamieram. Mój porywacz i kat mówi, ze mnie kocha. Moje rozmyślenia przerywa buziak w czoło. Spojrzałam w górę i zauważyłam zadowolonego już mężczyznę.

- Pięknie pachnie... Czyli jednak zrobiłaś mi obiad- uśmiecha się i łapie mnie za rękę. Splata nasze palce i prowadzi mnie do kuchni. Siada przy jednym z talerzy, ja zabieram mu talerz i nalewam do niego zupy, dekorując bazylią. Kładę przed nim talerz, biorę swój i powtarzam czynność. Nalewam sok do dzbanka i kładę go na stole. Siadam i patrzę niepewnie na Justina. Wolną ręką bierze moją dłoń i delikatnie w nią całuje i dalej zaczyna jeść.

- Jest doskonała kochanie- uśmiecha się do mnie i dalej je zupę. A ja? Rozmyślam nad tym, czy moje życie będzie wyglądać tak już zawsze.

~You are mine darling~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz