Rozdział 5

154 4 0
                                    

Jestem bezbronna.. Mój porywacz stoi na przeciwko mnie patrząc, jak się wykańczam. Nigdy już stąd nie ucieknę. Ku mojemu zdziwieniu Justin podniósł mnie i przycisnął do ściany. Zbliżył twarz do mojego ucha i wyszeptał

- Chyba się nie doczekam...- mówi cicho odpinając jedną ręką swoje spodnie, kiedy to usłyszałam od razu wykrzyczałam mu w twarz zapłakana.

- Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!- zaczęłam jeszcze bardziej płakać. On uderzył moją głową o ścianę i odkluczył drzwi, wypychając mnie ze swojego pokoju. Usłyszałam głośny trzask drzwi. Podniosłam się jak najszybciej umiałam, pobiegłam w stronę swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, i od razu wskoczyłam do łóżka rozpłakując się jeszcze bardziej. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że biała poduszka ubrudzona jest od krwi. Zignorowałam to, nie mając już siły na cokolwiek. Zamknęłam oczy, ponieważ moje powieki wydały mi się ciężkie. Zasnęłam po dość krótkiej chwili.


# Justin pov.

Kiedy wypchnąłem dziewczynę z pokoju, zamknąłem drzwi od sypialni trzaskając nimi głośno. Usiadłem na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Wiem, że jeżeli będę ją cały czas krzywdził i katował, nie pozwoli mi się do siebie zbliżyć nawet na krok.. Zresztą co ona ma do gadania... Po jakimś czasie na pewno się do mnie przyzwyczai.. Jeżeli tylko mój dawny charakter powróci i nie będę już dłużej udawał twardego skurwiela, dla którego liczy się zaliczenie jakiejś przypadkowej blondynki na ulicy. Być może zbyt ostro i agresywnie ją potraktowałem.. Ale wiem, że przez to, jak w stosunku do niej się zachowuję, zbliża się tym bardziej do Logana... Kiedy stanie przed wyborem, pójścia w życie z jednym z nas, na pewno wybierze gościa, który się nad nią znęcał. Muszę coś wymyślić, żeby się do mnie przekonała. Zacznę od dzisiaj.. Zwale na swojego kochanego braciszka całą robotę tak, żeby nie miał kiedy spędzać czasu z moją dziewczynką..

# Wiktoria pov.

Przekręcam się na drugi bok. Otwieram oczy, co widzę? Widzę Justina, który siedzi na fotelu z dużym bukietem czerwonych róż w ręku. Spojrzałam na niego przerażona i poderwałam się z łóżka, natychmiastowo tego żałując. Mocno zakręciło mi się w głowie, położyłam rękę na swoim czole, ale coś na nim poczułam. Spojrzałam w stronę lustra, które wisi na ścianie. Na moim czole znajduje się plaster, jak i dość starannie wykonany opatrunek. Spojrzałam na mężczyznę z czystym przerażeniem i bólem w oczach. On spojrzał na mnie zmartwiony, w jego oczach nie widziałam już tej złości i tego zła... Wyciągał w moją stronę dłoń z lekkim uśmiechem, niemal odruchowo pokręciłam głową. Usiadłam na łóżku, spoglądając w jego oczy. Patrzy na mnie gniewnie nadal wyciągając do mnie dłoń. Może jeżeli będę mu posłuszna, będę miała spokój.. Może warto się trochę przemęczyć, żeby przestać być już ofiarą... Podchodzę do niego z dość dużym trudem. trzęsącą się dłonią łapię jego dużą, jak się okazało ciepłą i o dziwo delikatną dłoń. Zobaczyłam na twarzy Justina delikatny uśmiech. Pociągnął mnie delikatnie na swoje kolano, na które usiadłam. Ciekawe czy tamta laska też na nich siedziała... Dobra, stop.. Bo zwymiotuję... Spojrzałam na niego, on jedną dłonią objął mnie w talii, głaszcząc delikatnie moje biodro, jakby bojąc się, że może mnie skrzywdzić. Co za zmiana... Podaje mi bukiet róż i zaczyna mówić.

- Przepraszam.. Zachowałem się jak ostatni skurwiel i sadysta...- biorę od niego bukiet, kładąc go na swoich kolanach.- Przez to, że dogadujesz się z moim bratem, a mnie nienawidzisz.. jestem dość zły.. ale wiem, że przemocą tego nie zmienię..- prychnęłam cicho.

- Dopiero teraz to zauważyłeś? Porwałeś mnie, uderzyłeś w twarz już po paru minutach rozmowy, jakimi uczuciami twoim zdaniem mam cię darzyć?!- podniosłam głos.. Super.. teraz na pewno dostanę w twarz, skuliłam się lekko, jednak przerwał mi głos Justina.

- Nieprzemijającą miłością?- pyta rozbawiony patrząc na mnie, nadal głaszcząc mnie po biodrze. Przysuwa mnie bliżej siebie tak, że teraz siedzę na obu jego kolanach, bokiem do niego. Wziął ode mnie kwiaty i odłożył je na stolik. Pogłaskał mnie po policzku cicho wzdychając. Następnie spojrzał na opatrunek na moim czole. Pocałował mnie w czoło, na co ja zamknęłam odruchowo oczy. Halo! Co z tobą jest nie tak?! To kurwa twój porywacz, jak możesz się tak zachowywać!

- Przepraszam... Obiecuję, że jeżeli będziesz ze mną współpracować i będziesz mi posłuszna, zmniejszę kary cielesne do minimum..- spojrzał na mnie, na co uniosłam jedynie brew. Od zawsze byłam łatwowierna, ale mam nadzieję, że w tym przypadku słusznie mu uwierzę.- No dobra.. usunę te kary.. obiecuję... ale musimy ustalić nowe zasady...

- Jeżeli nie będziesz dla mnie już taki okropny jak wcześnie, będę w stanie być w miarę posłuszna..- mówię niepewnie, na co kącik ust Justina delikatnie się uniósł.

- 1 zasada się nie zmienia, masz zakaz uciekania. Jeżeli raz spróbujesz, uwierz mi. Zepnę cię kajdankami z łóżkiem, moim łóżkiem, z przerwami na toaletę. Rozumiesz?- pyta poważnie. A ja? Mam ochotę coś zrobić, pora sprawdzić, czy można mu zaufać. Uderzam go dość mocno w klatkę piersiową, a on? Kręci głową i cicho się śmieje. Bierze moją dłoń i delikatnie mnie w nią całuje, kładąc ją na swojej klatce piersiowej.- 2 zasada. Naprawdę nie jestem zły.. Wymagam, żebyś jadała ze mną posiłki. Wszystkie- mówiąc to patrzy prosto w moje oczy i odgarnia kosmyk moich włosów za ucho.- 3 zasada. Jako, iż posiadam firmę, muszę uczestniczyć w przeróżnych bankietach oraz spotkaniach biznesowych, na które będę cię zabierał-mówi głaszcząc lekko moją dłoń, na słowo bankiet zadrżałam lekko.. ponieważ naprawdę nie mam ochoty powtarzać cyrku z poprzedniego razu.

- Nie mam zamiaru uczestniczyć w tych jebanych bankietach, na których będziesz jebał jakieś laski w kiblu, później bił mnie za to, że przez przypadek weszłam ci do łazienki!- krzyknęłam na co on spojrzał na mnie złowrogo.

- Chyba nie dosłyszałaś... Nie masz innego wyjścia- niemal syczy przez zęby, wzdrygam się bardzo mocno i odwracam głowę, żeby nie zauważył napływających do moich oczu łez. Musiał to niestety zauważyć, ponieważ przeklnął pod nosem i mnie do siebie przyciągnął, zamykając mnie w delikatnym uścisku. Poczułam, że całuje mnie w głowę.- nie zrozumiałaś mnie.. Ty musisz być mi wierna, ale jeżeli się już tak bawimy, ja również obiecuję ci moją wierność co do ciebie. Na tych bankietach, będą głównie mężczyźni, ze swoimi partnerkami, czytaj żonami, córkami czy narzeczonymi. Bądź wynajętymi nastolatkami, które zrobią wszystko, żeby dostać nowe buty, czy torebkę.. Wiesz bo...-przerwałam mu.

- Albo faceci porywający niewinne nastolatki, zmuszający ich do uczuć?- pytam z lekką drwiną w głosie, jednak na nim nie robi to zupełnie żadnego wrażenia.

- Tak, tacy też- wzrusza ramionami- Więc jeżeli pozwolisz mi mówić dalej. Daję ci tydzień. Jeżeli przez te czas, przekonasz się do mnie, nie musisz mnie od razu kochać..- wow, co za łaskawy gentelman.- chciałbym, żebyś chociaż trochę przyzwyczaiła się do mojego towarzystwa, a co najważniejsze do mojego dotyku.. Za tydzień w piątek, idziemy na mały bankiet, na którym będziesz moją kobietą. Dziwne więc będzie to, że jeżeli będę chciał cię objąć, albo pocałować, odsuniesz się, albo speszysz, czyż nie?-uśmiecha się do mnie znacząco.

- Wypuścisz mnie i zapomnimy o całej sprawie?- uśmiecham się słodko, jednak on tylko wybucha śmiechem. No co? Warto próbować nie?.

- Jeżeli uznam, że było dobrze, bądź bardzo dobrze. Zwrócę ci twój telefon, oddam laptop, a nawet pojadę z tobą na zakupy- uśmiecha się ciepło, a ja patrzę na niego jak na największego debila. Po chwili piszczę. On przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej i przytula czule do siebie. Jeżeli mam być szczera, to za bardzo w to nie wierzę.. Ale zobaczymy co przyniosą kolejne dni.




_____________

PO DOŚĆ DŁUGIEJ PRZERWIE, WRACAM Z PODWÓJNYM ZAPAŁEM!!! <3
Zapraszam do czytania :0

~You are mine darling~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz