Rozdział 1

312 9 0
                                    

Obudziłam się w jakimś białym pokoju. Leżałam na łóżku. Rozejrzałam się dookoła. Jedno okno, lampka na stoliku obok łóżka, szafa i drzwi. Podeszłam do okna, chciałabym, żeby było ono otwarte, ale na moje nieszczęście było zabudowane kratami, które z odległości obok łóżka były niewidoczne. Podeszłam do drzwi, złapałam za klamkę. Były otwarte! Otworzyłam je i wyszłam na korytarz.
Najciszej jak potrafiłam zeszłam na dół po schodach. Obok okna zauważyłam jakiegoś chłopaka.

- Wreszcie się obudziłaś- podszedł do mnie, a ja się odsunęłam- nie musisz się mnie bać, ja ci nic nie zrobię.

- Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jakimś pedofilem, skoro do cholery mnie porwałeś!-krzyknęłam, a on podszedł do mnie bliżej i przycisnął do ściany

- To nie ja, dobra?- spojrzał mi w oczy- ale nie powiem, ma gust- uśmiecha się.

- Wypuść mnie proszę. Ja nie chcę tu być.

- Wiesz co on by mi za to zrobił?- spojrzałam na niego zaciekawiona

- Wybaczyłby ci bo jesteś jego ukochanym synkiem?-pytam z ironią tak bardzo wyczuwalną w głosie, że obawiam się, że zaraz dostanę w twarz. No niestety tak się stało... jednak to nie on mnie uderzył. Był to na oko 23 letni mężczyzna, był bardzo podobny do tego chłopaka więc to był może jego brat... no albo jego ojciec. Spojrzałam na niego i nie powiem był przyst...Zamknij się kurwa... On cię porwał do cholery. Jak najszybciej chwyciłam się za obolały policzek, po moim policzku popłynęła łza, spuściłam głowę klnąc przy tym cicho. Chłopak wyszedł a tajemniczy mężczyzna podszedł do mnie.

- Dlaczego ty musisz to wszystko tak cholernie utrudniać?-położył rękę na moim obolałym policzku. Okej....? to było bardzo dziwne, ale nie wnikam.- nie jesteś tutaj po to abym robił ci krzywdę dlatego nie prowokuj mnie, a nic ci się nie stanie...-wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu, posadził mnie sobie na kolanach. Od razu z nich zeszłam- pewnie zastanawiasz się dlaczego ty? Dlaczego ciebie porwali-uniósł jedną brew, ja ze strachu jedynie pokiwałam głową.

- A więc... Wszystkie kobiety z jakimikolwiek byłem leciały na mój hajs i były tanimi dziwkami...ten chłopak, z którym rozmawiałaś nie jest i nie był moim synem.. Jest to mój brat Logan-uśmiecha się delikatnie-ale wracając... chciałbym żeby ktoś pokochał mnie, nie moje pieniądze... a że mam 23 lat-tak!wiedziałam, że na tyle wygląda!-to chcę jak najszybciej znaleźć kandydatkę na żonę i matkę moich dzieci-puszcza mi oczko, a ja zamarłam

- I nie mogłeś poszukać żadnej taniej lalki na jakimś tinderze tylko mnie porywać?!-krzyknęłam czego od razu pożałowałam bo dostałam znowu w twarz , tym razem o wiele mocniej.

- Chyba nie myślisz, że to ty jesteś tą kandydatką-zaczyna się śmiać- proszę cię.. taka gówniara, w dodatku brzydka... widziałaś się dzisiaj w lustrze? Będziesz mi potrzebna jako służba domowa...bądź zabaweczką na nudne wieczory. Jesteś dziewicą skarbie?-pyta chamskim tonem a moje serce zaczyna się łamać, chcę wrócić do domu i ucieknę za wszelką cenę. Po moim policzku ponownie popłynęła łza, wymijam go mrucząc cicho

- Skurwiel-jednak on łapie mnie za rękę z uśmiechem.

- Wystarczy po prostu Justin słonko-puścił mi oczko i wyszedł z salonu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Po jakimś upływie czasu usłyszałam kroki a później głos Logana.

- Co się stało?-pyta o dziwo zmartwiony widząc moje sine policzki

- Właśnie zostałam głupią dziwką twojego braciszka-Wstałam i udałam się za Loganem, który zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju. Był on pomalowany na szaro, meble były białe tak samo jak panele. Na środku pokoju był duży, czarny włochaty dywan a zaraz obok niego duże łóżko. Chwilę porozmawiałam z Loganem i poszłam do "swojej" łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w ciuchy, które leżały na łóżku a na nich karteczka

" Droga Wiktorio...
Wiem, że masz mnie za największego skurwiela... w sumie to nawet słusznie, ale nie to chciałem. Wyjeżdżam jutro na kilka dni, więc zajmie się tobą mój brat. Na dole w salonie leży miętowe pudełko, jutro otwórz je a dowiesz się więcej. Dzisiaj połóż się spać(taaaak... jasne, już idę spać bo na pewno przyjdzie sprawdzić czy śpię) a obiecuję ci, że jak usłyszę, że nie śpisz to zostanę z tobą sam na sam do samego rana i nie wiem czy wyjdziesz z tego święta

XXX Justin

Nie miałam innego wyjścia. Podeszłam do drzwi, jednak były one zamknięte na klucz. Położyłam się do tego wielkiego łóżka myśląc jaką to ja wielką kretynką jestem... Zaraz zasnę a on zabije mnie we śnie... Myśląc o tym jeszcze chwilę zdążyłam zasnąć modląc się, abym przeżyła do rana.

~You are mine darling~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz