Rozdział 2

213 7 0
                                    

 Obudziły mnie promienie słoneczne.. ach tak.. zapomniałam wczoraj zasłonić rolet.. Kiedy się obudziłam strasznie bolała mnie głowa. Zeszłam z łóżka pomimo dużych zawrotów w głowie. Poszłam do łazienki, żeby w miarę się ogarnąć. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam na szafce złożone ubrania, jeszcze w moim rozmiarze. Kiedy podeszłam bliżej szafki zauważyłam na niej malutką karteczkę zgiętą w pół. Przeczytałam co byki na niej napisane:

Wiktoria
O 10 czekam na ciebie z śniadaniem bo jak pisałem wczoraj nie będzie mnie kilka dni więc chcę z tobą pewne rzeczy ustalić teraz. Nie radzę ci się spóźniać bo nie będę już taki miły.

Nie musiałam myśleć od kogo to bo doskonale domyślałam się, że to Justin. Nie będzie taki miły? Nie wiem co ma na myśli, myśląc, że jego wczorajsze zachowanie było miłe... Jak narazie wolę nie testować jego cierpliwości więc szybko ubrałam się w przygotowaną bieliznę i ubrania, czyli zwykłe czarne dżinsy, biały top z długim rękawem i odziwo czarne szpilki. Przeczesałam włosy palcami i równo o 10 wyszłam z pokoju. Schodzę ze schodów i idę w stronę jadalni, widok który zastałam zdziwił mnie bardziej niż sam Justin, który tam siedział i uśmiechał się do mnie ciepło. Siedział przy stole, na którym było bardzo dużo jedzenia, jak na jakiś bankiet dla przynajmniej 10 osób. Gestem ręki wskazał na krzesło obok siebie

- Usiądź proszę-uśmiecha się lekko

- Um.. Co chciałeś ustalić?-pytam zestresowana no bo halo? To jest mój porywacz?! Jak on może sobie ze mną rozmawiać tak po prostu, jakbyśmy znali się całe życie?

- Zasady jakie panują w tym domu- jego ton zmienił się na surowy i władczy? Patrzy prosto w moje oczy- nie przerywaj mi-jakby czytał mi w myślach, że akurat w tym momencie chciałam się odezwać. - 1 zasada. Zakaz uciekania. Jeżeli spróbujesz, bo to napewno Ci się nie uda, czeka cię kara.. Ale pamiętaj słonko...jeśli jakimś cudem uda Ci się zwiać... Będziesz karana inaczej, a mianowicie ukarzemy kogoś z  twoich bliskich za twoje nieposłuszeństwo, tak czy siak. Pamiętaj, zawsze i wszędzie cię znajdę. Gdziekolwiek byś nie była na świecie.

Okej? Teraz już wiem jaki z niego psychopata. Sama nie wiem czy uciekanie będzie dobry m pomysłem... Może sam mnie wypuści? Jasne kretynko, czuj się. Wypuści cię.

- Zasada 2. Od dzisiaj należysz tylko do mnie. Do żadnego innego faceta rozumiesz?-kiwam głową na tak bojąc się wydusić z siebie jakiekolwiek słowo on tylko głaszcze mnie po policzku-dobra dziewczynka

- Zasada 3. Nie jestem potworem.. Uwierz mi, że się do mnie przyzwyczaisz jeżeli będziesz tylko posłuszna. Wymagam od ciebie oprócz tych dwóch zasad czułości i miłości mimo tej sytuacji. Ale jeżeli sama mi tego nie dasz wezmę to siłą-super, a już zapowiadało się nawet ciekawie..

- Zasada 4. Będziesz mi gotowała, prała, sprzątała, czekała na mnie aż wrócę z pracy, po czym będziemy spędzać razem czas jak nie będę w swoim biurze, a co do biura. Masz zakaz wejścia tak nieproszona, bądź bez pukania rozumiesz słonko? - ja nadal tylko kiwam głową- jakieś pytania?

- Odzyskam kiedyś swój telefon? Laptopa? A może wolność?! - ostatnie zdanie krzyknęłam, czego pożałowałam, bo dostałam w twarz

- Mówiłem, że masz zakaz podnoszenia na mnie tonu!-krzyczy zdenerwowany

- Nie powiedziałeś tego-łapię się za obolały policzek i wstaję z krzesła. Odchodzę od niego i idę w kierunku schodów

- Chyba się do kurwy zapominasz kto rządzi w tym domu!-mocno łapie mnie za ramię przez co syczę z bólu.-pamietaj, jesteś tylko i wyłącznie moja skarbie-łapie mocno moje policzki i składa na moich ustach krótki pocałunek- a teraz idź do salonu. Prezent otwórz dopiero jak wyjadę-odchodzi ode mnie i wychodzi z domu. Po moim policzku popłynęła łza. Czyli od dzisiaj tak będzie wyglądać moje życie? U boku jakiegoś jebanego psychola? Poszłam do salonu, na stoliku leżało duże miętowe pudełko. Otworzyłam je. Moim oczom ukazało się mnóstwo słodyczy. Jednak moją uwagę przykuły malutkie pudełka i jedno większe. Postanawiam je otworzyć. W środku znajduje się czarna piękna sukienka. Wstałam i przyłożyłam ją do siebie. Sięga do ziemi.

(tutaj wstawiam wam zdjęcie tej sukienki)

Pod sukienką w pudełku znajdowała się karteczka, co on ma do cholery z tymi karteczkami?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pod sukienką w pudełku znajdowała się karteczka, co on ma do cholery z tymi karteczkami?

W dzień mojego powrotu (poniedziałek) czekaj o 18 gotowa w jadalni. Kupiłem ci tą sukienkę, żebyś towarzyszyła mi na bankiecie firmowym, nie radzę ci uciekać, a tym bardziej prosić kogoś o pomoc. Będą tam obstawieni ochroniarze, więc nawet nie radzę ci próbować bo wtedy poznasz moje najgorsze oblicze. Szczegóły wytłumaczę ci jak wrócę. Do poniedziałku skarbie.

Co za chory pojeb... Nie wierzę w to, że to się tak skończy. Jestem ciekawa czego tak naprawdę on ode mnie chce. Odłożyłam sukienkę spowrotem do pudełka. Do ręki biorę małe pudełeczko w którym znajdował się złoty zegarek i naszyjnik z małym serduszkiem. W następnym małym pudełku znajdowała się bransoletka z dwoma zawieszkami. Nie byłoby w niej nic dziwnego gdyby nie to, że na jednej złotej zawieszce było napisane Loren, a na drugiej Justin... Jak długo on to wszystko planował? Odłożyłam wszystko na miejsce i zaniosłam pudełko do swojego pokoju... Bo teraz tak go będę nazywać bo wątpię, że uda mi się uciec. Jeżeli chce się zabawić to się zabawimy. Będzie żałował tego, że mnie porwał. Może mnie zabije, ale szczerze? Wolałabym nie żyć niż żyć dalej w jego domu. Usiadłam na łóżku kładąc się na nim po chwili. Niemal od razu usłyszałam pukanie do drzwi, a później ujrzałam brata Justina.

- Musimy pogadać-mówi poważnym tonem zbliżając się do mnie a ja? Jak zwykle nie mogąc wydusić słowa kiwam głową

~You are mine darling~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz