Rozdział 11

99 6 0
                                    

Spojrzałam na niego zdziwiona, jak nigdy dotąd. Biorę od niego torebkę i zakładam ją na swoje ramię. Justin łapie znowu moją dłoń, splatając nasze palce i ciągnie mnie w głąb galerii.

- A więc? Do jakiego sklepu chciałabyś pójść najpierw?.-pyta podekscytowany bardziej niż ja, na co cicho się śmieję.

- Jest mi obojętnie... Który dzisiaj mamy?- pytam patrząc na niego.

- 10 maj.- mówi patrząc na mnie. Moje oczy lekko się szklą. Za tydzień obchodzę swoje urodziny, a dzisiaj, urodziny obchodzi moja mama.- Ej.. co jest?.- głaszcze mój policzek.

- Dzisiaj moja mama obchodzi urodziny.- mówię smutna, odwracając wzrok. Justin patrzy w jeden punkt, po czym ciągnie mnie za rękę do sklepu jubilerskiego.

- Kupimy jej prezent.- mówi z lekkim uśmiechem.- wyślemy jej, możesz napisać do tego list, własnoręcznie.

- To nie sprawi, że będzie cieszyła się, że jej jedyna córka będzie przy niej.- mówię cicho. Justin wzdycha cicho i mnie przytula.

- Odwołam bankiet... Odwołam spotkania.. pozwolę ci się z nią spotkać.- mówi przejęty, a ja się tylko do niego przytulam, dziękując mu.

- Mówiłeś prawdę z tymi 3 miesiącami?- przypominam sobie o słowach mężczyzny.

- Tak.- mówi kiwając głową i głaszcze mój policzek.- nie mogę zmusić cię do uczuć.

- Oby tak dalej, a może w końcu się do ciebie przekonam.- uśmiecham się delikatnie i wchodzę do sklepu. Justin uśmiecha się szeroko i niemal za mną biegnie, podnosząc mnie jak pannę młodą, obraca się ze mną wokół własnej osi. Szczerze mówiąc, nie wiem co mną kierowało, kierując do niego takie słowa. Justin, jako mężczyzna opiekuńczy i starający się, jest naprawdę fajnym facetem. Nie wiem jak pokierują się moje uczucia co do niego, ale będę się starać. Będę starać się go zaakceptować, może nie od razu pokochać, ale zaakceptować.

- W takim razie, co chciałabyś kupić mamie kochanie?- pyta stawiając mnie wreszcie na ziemi. Spoglądam na zegarki, bransoletki, pierścionki i naszyjniki. Mój wzrok przykuwa śliczny naszyjnik. Patrzę na niego z lekkim uśmiechem, a Justin prosi sprzedawcę, aby podszedł i wyciągnął pudełeczko zza szyby. Stajemy przy lądzie, biorę do ręki naszyjnik i dokładnie się mu przyglądać.

- Chyba ten.- uśmiecham się patrząc na niego.

- W takim razie proszę to odłożyć, jeszcze się rozejrzymy.- mówi podekscytowany. Podchodzi do moich pleców i kładzie dłonie na moich biodrach.- Nie zapominaj kochanie o naszej umowie, każda kupiona rzecz, 5 minut dłużej przez telefon.- mówi do mojego ucha, na co moje ciało reaguje dreszczem.

- Musimy kupić też jedzenie, nie zapominaj o twoich rodzicach.- mówię przeglądając naprawdę przepiękne bransoletki. Biorę jedną do ręki i przymierzam prosząc, aby Justin mi ją zapiął.

- Dobry gust kochanie.- uśmiecha się i całuje mnie w głowę.

- W takim razie weźmiemy obie te rzeczy.- uśmiecham się do sprzedawcy. On tylko kiwa głową, podaje cenę a Justin płaci. Sprzedawca pakuje naszyjnik w podłużne, czerwone pudełko ze wstążką, a kiedy chce zapakować bransoletkę, odzywa się Justin.

- Tego nie trzeba.- uśmiecha się i zakłada mi ponownie bransoletkę, całując moją dłoń. Wychodzimy ze sklepu.

- Naprawdę kupiłeś mi tak drogą bransoletkę?- pytam oglądając ją na dłoni.

- Jesteś warta wszystkiego skarbie.- całuje mnie w skroń i obejmuje w pasie.- Wolisz sklep z sukienkami, czy...

- Zwykła sieciówka, naprawdę bardzo lubię kupować tam ciuchy.- mówię zupełnie szczerze.

- Niech ci będzie, ale za to kupisz sobie więcej kosmetyków.- uśmiecha się.

- Jesteś zakupoholikiem?- pytam zupełnie poważnie.

- Tak, kocham patrzeć na szczęśliwą kobietę, która uśmiecha się z mojego powodu.- mówi zadowolony, a ja zaczynam się cicho śmiać.

- Tobie też coś kupimy.- pokazuję mu język. Pewnie wielu z was myśli, że jestem idiotką. Totalną kretynką. Ale ja zaczynam się przekonywać, że Logan miał rację. Jeżeli poznam prawdziwego Justina, będę w stanie go polubić. Porwał mnie, bił i znęcał się psychicznie, ale to przeszłość. Przecież każdy zasługuje na drugą szansę, prawda?


~You are mine darling~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz