Na podłogę w Domu Hufflepuffu gwałtownie upadło przewrócone krzesło strasząc kilka osób.
- Czy was do reszty powaliło!? - Krzyczał wściekły Zachariasz - Mam ryzykować swoją Magię dla Pottera!?
- To tylko w przypadku zdradzenia.... - Próbował mu przemówić do rozsądku Mcmillan
- TYLKO!? Dla ciebie to TYLKO!? - Krzyczał dalej odwracając się do reszty Puchonów - Naprawdę chcecie ryzykować życie dla Mordercy!?
- Harry nie zamordował Cedrika! - Krzyknęła Hanna
- Wierzycie w te brednie!? - Warknął Zachariasz
- Wszyscy wiedzą że Czarny Pan powrócił! - Odparła coraz bardziej zirytowana - Susan Bones
- Jesteś Córką tej co między innymi opowiada brednie o wspaniałym Potterze!!! - Zagroził jej Zachariasz
- Jak śmiesz! - Odwarknęła mu
Coraz większe grono Puchonów, a był tu zebrany cały dom w tym pierwszoroczni, jak na początku miała jakieś wątpliwości to większość po wystąpieniu Zachariasza była zdecydowana co do swojego wyboru. Od godziny, odkąd ich Prefekci oznajmili że by Potter im zaufał muszą złożyć wieczystą musieli słuchać narzekań Zachariasza i jego dziecinnych argumentów. Nie zamierzali bynajmniej słuchać się Zachariasza który z punktu widzenia wielu swoich zachowaniem hańbił ich Dom.
- DOSYĆ! - Wściekły do Czerwoności Mcmillan wrzasnął tak głośno że echo jego głosu odbijało się w pomieszczeniu jeszcze przez kilka sekund - MAM DOŚĆ TWOJEGO ZACHWOANIA! JAK CHCESZ TO NIE ANGARZUJ SIĘ W TO! MAM TO W DUPIE! WYPIERDALAJ SDĄD I JUŻ BARDZIEJ SIĘ NIE POGRĄŻAJ! DOTYCZY TO WSZYSTKICH CO ZGADZAJĄ SIE Z NIM! I NIE PRÓBÓJ SIĘ NAWET ODZYWAĆ! WON!!!
Pod naporem słów Mcmillana, Zachariasz cały pobladł ze strachu. Przez chwilę jeszcze stał w miejscu nie wiedząc co zrobić aż w końcu wybiegł z Pokoju wspólnego opuszczając tym samym Dom Hufflepuffu przepuchając się po chamsku. Co jednak zaskoczyło Puchonów tuż za Zachariaszem podążyło 9 innych Puchonów głównie ze starszych klas. Co jednak zabolało Hanne, jednym z Puchonów był jej dobry przyjaciel, Justin Finch-Fletchley. Opuszczając Dom jako ostatni posłał jej szybkie smutne spojrzenie po czym wyszedł najkultularniej ze zgrai zamykając za sobą wejście.
- Są panowie przekonani że wiedzą co mówią? - Spytał ostrożnie Dumbledore za swojego biurka
- Całkowicie Profesorze - Oznajmił Zachariasz z chytrym uśmiechem
Dumbledore zamyślił się. Informacje które otrzymał od grupki Puchonów były na wagę złota. Żałował jednak że nie wykazali się większą kreatywnością i otwarcie pokazali swój sprzeciw inicjatywie ich Pobratymców. Jednak mimo wszystko był teraz o krok od opracowania planu schwytania Pottera. Musiał tylko poczekać na odpowiedni moment i zgarnąć najważniejszego pionka w tej rozgrywce.
W tym celu zwrócił się do trójki Gryffonów którzy cicho stali obok 10 Puchonów i uważnie słuchali każdego słowa.
- Miejcie oko na Draco Malfoya moi mili - Zarządził Albus
- Oczywiście Profesorze - Przyjęła polecenie Hermiona
- A co jeśli się obudzi i opuści Skrzydło Szpitalne? - Spytał Ron
- Wówczas użyjcie wszelkich sposobów by go zatrzymać i powiadomić mnie - Oznajmił Krótko
Dumbledore zaczął wtajemniczać Puchonów w swój plan zdradzając przy okazji parę celów Gryffonom o których wcześniej im nie mówił. Jednak trzeci Gryffon mało słuchał tego co mówi Dyrektor. Nasłuchał się już tego wystarczająco. Teraz chciał jak najszybciej stąd wyjść i powiadomić swoich o krytycznej sytuacji w jakiej się znaleźli.
- Jesteś tego pewny Nevil? - Spytała Wystraszona Parvati Patil
- Tak, byłem przy tym jak to mówili - Odparł pewien swego - Mają haka na Harrego i są już bardzo blisko by go złapać
- Odką Harry zniknął czułem że coś jest nie tak - Powiedział z goryczą Collins Creevey - A początek roku wydawał się taki spokojny
- Nie czas na Pojękiwania - Przerwała im Susan Bones - Spotkałam się z wami bo obiecaliście nam pomóc, ale myślałem że będzie was...
- Więcej? - Dokończył sarkastycznie chichocząc Terry Boot
Susan miała bowiem przed sobą garstkę. Zaledwie Ósemkę Gryfonów i czwórkę Krukonów. Byli to kolejno, Nevill Longbottom, Collins Creevery, Bliźniaczki Patil, Fay Dumbar, Luna Skamander, Terry Boot, Cho Chang i czterech nieznanych jej Gryfonów, trzech z nich to byli pierwszoroczni a jeden z nich drugoroczny.
- To ta słynna lojalność Gryffonów? - Spytała załamana Susan czym prawie wprawiła obecnych Gryffonów w Depresje
- Mammy jeszcze wsparcie Bliźniaków Weasley - Doda Colins nieśmiało
- Ufacie Weasleyom? - Zdziwiła się Cho ale kilka osób spojrzało na nią krzywo - Tak wiem, nie jestem święta, chce to naprawić - Spuściła głowę - Ale wiecie co Ron i Ginny robią za plecami innych z Dumbledorem
- Można im ufać, zawsze wychodzili po za przysłowiowy nawias swojej rodziny - Zauważyła Fay Dumbar
- Po za tym Colins i od zeszłego roku spotyka się z Georgiem więc... - Mówiła spokojnie Luna
- CO!? - Krzyknęli wszyscy w tym główny zainteresowany
- Kto ci to powiedział!? Luna!
- Nargle szeptały mi do ucha - Wyznała lekko się uśmiechając
- A to nie jest Pedofilstwo? - Spytał Terry
- Zamknijcie się! - Mocno Oznajmił Colins - Drentfota! - Rzucił ja na siebie po czym upadając zarył głową o stuł i osunął się na podłogę
Wszyscy byli w szoku na widok tego co zaszło ale nie nie wiedzieli co w związku z tym zrobić.
- Tak więc... - Pierwsza odezwała się Susan - Mamy Freda i Georga - Jakoś zadrżała na jego myśl - Ale to i tak za mało
- Potrzebujemy jeszcze jakiegoś sojusznika - Oznajmiła Cho
- Kogoś inteligentnego - Zgodził się Nevil
- Magicznego - Powiedziała Luna
- Gotową na poświęcenie - Zgodził się Terry
- Dlatego macie mnie! - Usłyszeli czyjś zadowolony głos z za siebie
Wystraszeni podskoczyli. Z za cienia spod jednej ze ścian wyłoniła się dziewczyna. Miała na sobie mundurek Slytherinu a na jej ustach rysował się pełen satysfakcji uśmieszek. Wszyscy obecni ją znali. Colins który akurat wstawał, widocznie urok był za słaby, gdy ją zobaczył ponownie stracił przytomność.
- Pansy Parkinson!
CZYTASZ
Konsekwencje {DRARRY}
FanfictionAkcja rozpoczyna się na początku 6 roku w Hogwarcie Harry zmęczony do szkoły zirytowany a także wściekły na pewnego blondyna O co może chodzić? Tego dowiedzie się już w krótce