31. W komplecie

285 10 0
                                    

Poranek zapowiadał słoneczny lecz nie upalny dzień. Hermiona w doskonałym humorze dołączyła do swoich przyjaciół przy stole Gryffindoru w Wielkiej Sali.
- Cześć wszystkim - przywitała się Gryfonka obdarzając pozostałych Gryfonów szerokim uśmiechem.
- Hej, hej - powitali ją obecni. W towarzystwie panowała luźna i pozytywna atmosfera. Pomimo meczu, który miał się rozpocząć tuż po śniadaniu ani Harry, ani Ginny nie wyglądali na zestresowanych czy niepewnych. Prawda była taka, że zwycięstwo już dawno mieli w kieszeni. Mecz pomiędzy Gryffindorem i Huflepuffem nie budził większych emocji, bo od zawsze wiadome było, że drużyna Puchonów jest najniżej w rankingu od wielu lat.
- Hermiono przyjdziesz na mecz? - zapytał Harry popijając sok z dyni i czytając Proroka Porannego.
- Właściwie to nie mam dzisiaj nic zaplanowanego, także chętnie - przyznała dziewczyna.
- Zazdroszczę ci - dodała Ginny - ja mam do napisania esej z transmutacji i myślę, że nawet dzisiejsza wygrana mnie nie uratuje przed jego oddaniem.
- Poradzisz sobie - powiedziała pocieszająco Luna, która od początku zasiadała przy stole Gryfonów. Ostatnimi czasy można było często zobaczyć ją w towarzystwie Neville'a.
- Dzięki Luna, szkoda, że ominie mnie świętowanie zwycięstwa - westchnęła Ginny.
- Obiecujemy na ciebie zaczekać - poinformował Harry co spotkało się z aprobatą zgromadzonych przyjaciół.
Po kilku minutach sala zaczęła się wyludniać, a uczniowie oraz nauczyciele zajmowali miejsca na trybunach.
- Idziesz sama? - zagadnął Harry odnosząc się z ławki.
- Właściwie to chciałam kogoś poprosić o towarzyszenie mi - wyznała szeptem i spojrzała znacząco w kierunku stołu Ślizgonów, przy którym znajdowało się jeszcze wiele osób. Mieszkańcy Domu Węża słynęli z tego, że rzadko pojawiali się na meczach, które nie były ich bezpośrednim udziałem.
- Powodzenia - uśmiechnął się pokrzepiająco Potter i ruszył na boisko. Hermiona w tym czasie skończyła swoje śniadanie i postanowiła zaczepić Malfoya.
Chłopak nie krył swojego zaskoczenia, kiedy brunetka stanęła naprzeciwko niego i znacząco odchrząknęła zwracając na siebie jego uwagę.
- Granger? - zapytał blondyn.
- Pójdziemy na mecz? - zapytała prosto z mostu Hermiona.
- Nie - odpowiedział szybko chłopak. Widząc zmieszanie na twarzy Hermiony dodał:
- Gratuluję wygranej, to oczywiste. Nie chcę marnować czasu na to żałosne widowisko.
- Ahaa... - odparła lekko zbita z tropu dziewczyna - Zapomnij, że pytałam - zakończyła i szybko odeszła od chłopaka zaznaczając sobie w myślach, że Malfoy zasłużył na minusa.
- Hermiona..! - krzyknął za nią nie kto inny jak Zabini, który jak zwykle czaił się gdzieś w pobliżu. Hermiona przystanęła na chwilę. Widziała zbliżającego się bruneta z szerokim uśmiechem i całkiem niewyraźny grymas blondyna.
- Blaise? O co chodzi? - zapytała przyjaźnie Hermiona.
- Chodźmy, mecz zaraz się zacznie. Musimy zająć dobre miejsca - powiedział jak gdyby nigdy nic Ślizgon i wziąwszy Gryfonkę pod ramię prawie pociągnął ją w stronę wyjścia z racji tego, że Hermiona była lekko zaskoczona.
- Jeden - zero dla ciebie Zabini - powiedział do siebie blondyn zostając sam przy stole w Wielkiej Sali.

- 270 do 70 dla Gryffindoru!!! - zabrzmiał głos komentatora tuż po tym jak Harry Potter złapał złoty znicz.
Wszyscy uczniowie upuszczali trybuny, wbrew pozorom mecz można było uznać za ciekawy. Puchoni walczyli dzielnie lecz nie mieli dużych szans na zwycięstwo. Ważna była jednak wola walki i świetne sportowe spotkanie.
- Harry byłeś świetny - uściskała przyjaciela Hermiona tuż za nią przywędrował Zabini.
- Dobry mecz Potter - skinął głową Ślizgon.
Zaskoczona mina Harry'ego i pytające spojrzenie spotkało się z zaskoczoną reakcją przyjaciółki, która tylko wzruszyła ramionami. Gryfon był pewien, że to nie tego Ślizgona Hermiona chciała zaprosić na mecz.
- Harry, Hermiona... - dotarły do nich odgłosy próbujące się przebić przez wrzawę uczniów wracających do zamku. W tłumie Gryfoni dostrzegli rudą czuprynę zbliżającą się w ich kierunku i ku ich ogromnemu zaskoczeniu okazało się, że z powitaniem spieszył Ron Weasley.
- Ron? Co ty tu robisz? - pytała zaskoczona dziewczyna witając przyjaciela.
- Wpadłem na kilka godzin. Żałuję, że nie zdążyłem na mecz - poklepał po ramieniu Pottera.
- Nie ma czego - przyznał skromnie Harry.
- Zabini? - zapytał nagle zaskoczony rudzielec. - Co ty tu robisz?
- Ach, Ron... Blaise kibicował ze mną naszej drużynie - przyznała zgodnie z prawdą Hermiona.
- Słucham? - dopytywał się z niedowierzaniem były Gryfon.
- Nie jest zły - próbował szepnąć do przyjaciela Potter.
- Słyszałem... - zauważył Ślizgon - I dzięki - szczerzył się chłopak.
- Mniejsza z tym - machnął ręką Weasley ignorując obecność Zabiniego. -  Jakie plany na dzisiaj? Odwiedzimy Hagrida?
- Emm... właściwie możemy - przyznała Hermiona.
- Świetnie, chodźmy od razu - zdecydował Ron i pociągnął przyjaciół w stronę chatki gajowego. Hermiona jedynie zdążyła wyjrzeć przez ramię i posłać Zabiniemu przepraszające spojrzenie. W odpowiedzi dostała smutną minkę Blaise'a.

Popołudnie cała trójka spędziła w swoim towarzystwie. Jak za dawnych czasów wylegiwali się na błoniach czemu towarzyszyło przekomarzanie się Rona i Hermiony. Wyglądało tak jakby nic się nigdy nie zmieniło, a zazwyczaj panujący porządek nigdy nie został zaburzony. Harry leżał na plecach z rękami pod głową i zamkniętymi oczami słuchając uważnie kolejnej wymiany zdań przyjaciół. Ron opychał się przygotowanymi przez Hermionę smakołykami z kosza piknikowego, a Hermiona pouczała go jak zwykle w sprawach kulturalnego jedzenia. W takich momentach za wzór stawiała sobie pewnego przystojnego blondyna, który maniery przy stole miał nienaganne. W tym miejscu należał mu się wielki plus.

W sypialni Prefektów Slytherinu panowało wyjątkowe ożywienie. Zabini leżał na łóżku wyraźnie zadowolony czego nie można było powiedzieć o maszerującym po sypialni blondynie.
- Stary, uspokój się. Zrobisz dziurę w moim perskim dywanie - narzekał brunet.
- Co ty mi tu z jakimś dywanem? - machnął ręką na słowa przyjaciela blondyn.
- Chciałbym zaznaczyć, że tobie też się podobał i jest cholernie drogi...
- Możesz mi wyjaśnić co to było dzisiaj w Wielkiej Sali? - zaczął atak na przyjaciela Malfoy.
- Wyszedłem z przyjaciółką - zbagatelizował sprawę Zabini.
- Nikt cię nie prosił.
- I o to chodzi. Miałeś swoją szansę, ale udawałeś niedostępnego. Za to ja dałem znak, że jestem bardzo dostępny - pokiwał znacząco brwiami Blaise.
- Robisz z siebie głupka.
- Chyba ty. Myślisz, że na zimnego drania coś zyskasz? - zapytał z niedowierzaniem brunet.
- Laski lubię niegrzecznych chłopców - poinformował przyjaciela blondyn i ruszył w konkretnym celu, znalezienia Granger i udowodnienia Zabiniemu swoich racji.
- Ale kobiety wolą opiekuńczych i miłych facetów - mruczał do siebie Zabini, znawca kobiecej psychiki snując się za Malfoyem.

- Proszę, proszę... kogo to moje piękne oczy widzą - zakpił Malfoy opierając się nonszalancko o pobliskie drzewo.
- Nikt cię tu nie zapraszał - oburzył się Ron rzucając w kierunku blondyna mordercze spojrzenie.
- Może nie mówiłem do ciebie. Jest tu ktoś wart dużo więcej uwagi niż ty - powiedział tajemniczo Ślizgon puszczając oczko przerażonej Hermionie. Dziewczyna próbowała ratować sytuację i dawać znaki blondynowi, aby nie ujawniał niczego przy Weasley'u, ale Malfoy'a wyraźnie bawiła obecna sytuacja i nie miał zamiaru przestawać.
- Co ty sobie wyobrażasz? Na za wiele sobie pozwalasz!  - oburzył się już całkowicie czerwony Ron.
- Pozwoliłem sobie na dużo więcej - mówił blondyn patrząc uwodzicielsko na Hermionę i oblizując prowokacyjnie wargi.
- Hermiona?! - teraz uwaga Weasley'a była skupiona na przerażonej dziewczynie. - Wyjaśnij.
- Ron, to nie tak jak sobie myślisz... - zaczęła niepewnie Hermiona.
- Nie chodzi zupełnie o to co się uroiło w twojej przepełnionej perwersją rudej główce Weasley - wtrącił się Zabini, który jak zwykle pojawił się jak spod ziemi.
- Stary, przerażasz mnie - poinformował Malfoy - Jesteś duchem czy co?
- Weasley, jak łatwo cię podpuścić. Brakowało nam twojej naiwności - obrócił wszystko w żart Ślizgon.
- Może zostaniesz? - podchwycił Malfoy, aby ratować sytuację, po której wyraźnie rozwścieczył Hermionę.
- Ron, chyba miałeś już się zbierać? - zauważył Harry.
- Faktycznie. Odprowadzicie mnie? - zapytał nadal podejrzliwie rudzielec.
- Idź z Harrym. Ja muszę tutaj posprzątać - powiedziała Gryfonka i pożegnała się z odchodzącymi przyjaciółmi. Po upływie kilku minut odwróciła się do obecnych Ślizgonów, a jej głos mógłby zamrozić jezioro.
- Malfoy, czyś ty zgłupiał?
- Nic się nie stało... -zaczął blondyn, ale przerwała mu dziewczyna.
- Dzięki interwencji Blaise'a - na chwilę wyraz twarzy Gryfonki złagodniał lecz kiedy powtórnie zwróciła się do blondyna znów wiało od niej chłodem. - Zjeżdżaj stąd.  Nie chce mi się z tobą gadać.
- Chyba sobie żartujesz?
- Absolutnie nie - powiedziała stanowczo brunetka.
- Rano chciałaś... - nie dokończył Ślizgon.
- Rano to było rano, teraz jest teraz - prychnęła Granger i poszła szybko do zamku wraz z koszykiem kocem zarzuconym przez ramię.
- Stary, słabo ci idzie - zaśmiał się Zabini. - Dwa - zero dla mnie -  poklepał po ramieniu Malfoya i ruszył podśpiewując do zamku.

To jeszcze nie koniec - DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz