15. Urodziny

328 13 2
                                    

Kiedy Hermiona otworzyła oczy i odkryła, że jest w sypialni sama zerwała się natychmiast z posłania i pakowała w pośpiechu potrzebne jej dziś rzeczy.
 - Gdzie to pióro? - pytała sama siebie robiąc wokół wielki rozgardiasz. - Dlaczego Harry mnie nie obudził? Musi być strasznie późno...
W końcu, gdy ostatnia rzecz wylądowała w torbie Gryfonki ruszyła w kierunku Wielkiej Sali. Jak się okazało po drodze, niepotrzebnie panikowała. Wiele osób jeszcze spokojnie wędrowało po korytarzu w różne strony. Hermiona uspokoiła oddech i wślizgnęła się do Wielkiej Sali, gdzie panował ogromny harmider. Zajęła swoje miejsce i spokojnie jadła śniadanie. Niestety, od jakiegoś czasu robiła to w samotności, ponieważ Harry jadał posiłki z Ginny, która ciągle była obrażona na Hermionę. Z tego co zdążyła się zorientować, sam Harry też nie miał łatwo. Panna Weasley robiła mu awanturę, o każde spojrzenie w stronę panny Granger - tak ją bowiem nazywała, co kiedyś przypadkiem usłyszała Hermiona.
Cała nieprzyjemna sytuacja szybko ucichła co niewątpliwie było zasługą Harry'ego. Prorok nie ośmielił się napisać ani słowa więcej o rzekomym romansie. Po skończonym posiłku Hermiona udała się pod klasę  numerologii, gdzie miała odbyć pierwsze z wielu zajęć dzisiejszego dnia. Dnia, dla niej szczególnego. Hermiona w samotności świętowała swoje 18. urodziny.

Po obiedzie Hermiona w końcu miała wolne i mogła pozwolić sobie na krótki odpoczynek w swoim dormitorium. Kiedy weszła do pomieszczenia była jednak bardzo zaskoczona:
- Harry, co ty robisz? -zapytała zaskoczona dziewczyna widząc jak jej przyjaciel kończy pakowanie swoich rzeczy do kufra.
- Wracam do wieży Gryffindoru Hermiono - odpowiedział smutny i podszedł do dziewczyny, która stała ciągle w drzwiach sypialni.
- Wiedziałam, że w końcu Ginny będzie tego od ciebie wymagała - powiedziała zrezygnowana, wyminęła chłopaka i zniknęła na chwilkę w łazience.
Chłopak czekał, aż dziewczyna się pojawi. Po krótkim oczekiwaniu znów wrócili do rozmowy.
- Mam nadzieję, że będziemy się widywali. I tak mi przykro, że jadasz sama - spojrzał czule na przyjaciółkę Harry.
- Chciałabym tego bardzo Harry. Chciałabym też, żebyśmy nie musieli robić tego po kryjomu - wzruszyła ramionami Hermiona i usiadła na łóżku Harry'ego, które w tej chwili było bardzo równo zasłane.
- Hermiono, mam coś dla ciebie - powiedział chłopak i przysunął w kierunku dziewczyny coś, co było ukryte pod szarym płótnem.
- Co to takiego? - zapytała ciekawa i oboje zdjęli materiał.
- To myślodsiewnia Hermiono - poinformował chłopak. - Wszystkiego najlepszego - dodał i uściskał z całych sił przyjaciółkę. Hermionie zrobiło się bardzo miło i jednocześnie niezmiernie przykro, że jej przyjaciel odchodzi. Na jej policzkach pojawiły się pierwsze łzy.
- Hermiono, proszę cię nie płacz - wyszeptał Harry i chwycił twarz Hermiony w obie dłonie wycierając mokre smugi.
- Przepraszam Harry - wychlipała dziewczyna - Prezent jest cudowny, zawsze o czymś takim marzyłam - uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiem doskonale. Przepraszam, że nie mogę się odwdzięczyć choć w połowie tak cudowną imprezą jaką ty mnie obdarowałaś. Chciałem się dzisiaj urwać - tłumaczył chłopak - wymyślić jakiś szlaban czy coś  takiego, ale Ginny wie, że dziś masz urodziny i na pewno zwietrzy kłamstwo. Wybaczysz mi?
- Harry jesteś cudowny. Nie mam czego ci wybaczać, pójdę po prostu wcześniej spać.
- Wyjdź na błonia, jest taka piękna pogoda, podobno to ostatnie ciepłe dni przed zimą - poradził Harry i zabrał kufer. Wychodząc uśmiechnął się pocieszająco i przepraszająco do Hermiony.

Dziewczyna nie chcąc siedzieć w pokoju sama poszła za radą przyjaciela i wyszła na błonia. Spacerowała powoli wzdłuż jeziora, omijając uważnie macki wielkiej ośmiornicy, która wyległa na brzeg i leżała w pełnym słońcu. Kiedy kręciła się w pobliżu boiska od Quidditha spotkała swojego dawnego adoratora, Cormaca McLaggena. Chciała się szybko ulotnić lecz została już dostrzeżona.
- Kogo moje oczy widzą? - zawołał McLaggen i podszedł do Hermiony.
- Cześć Cormac. Przepraszam, ale się spieszę - powiedziała Hermiona i chciała odejść.
- Nie kłam, jeszcze przed chwilą nie wyglądałaś jakby ci się gdzieś spieszyło - powiedział poważnie, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Może po prostu nie chcę z tobą rozmawiać - odważyła się powiedzieć to co od dawna myślała.
- Wyszczekana jesteś Granger - prychnał Cormac i pociągnął ją za ramię. - Ale do mnie odnosić masz się grzeczniej.
- Będę robiła i mówiła to na co mam ochotę - warknęła w jego kierunku Hermiona i wyrwała swoje ramię z uścisku.
- No, ależ oczywiście. Przecież ty zawsze dostajesz co i kogo chcesz, bez względu na przeszkody.
- Co ty insynuujesz? - zdenerwowała się dziewczyna.
- Mówię tylko to o czym wszyscy doskonale wiedzą - zaśmiał się jej prosto w twarz.
Hermiona nie wytrzymała i napluła mu prosto w twarz. Ten poirytowany chwycił ją z całej siły za ramiona i uderzył w twarz:
- Jesteś małą brudną... - nie dokończył, bo został powalony na plecy przez jakiegoś osobnika.
- Radzę ci nie kończyć! - krzyknął oburzony Zabini.
- Bronisz czegoś takiego? - zaperzył się McLaggen chwiejnie stając na nogach.
- Jest kobietą, a kobiety się szanuje. Nikt ci o tym nie powiedział? - wykrzyczał Zabini popychając Cormaca.
- Od kiedy to uważasz ją za kobietę? - zaśmiał się złośliwie Gryfon - może ci to udowodniła?
- Zamknij się psie - po tych słowach Zabiniego zaczęli się taczać po trawie i okładać pięściami.
- Przestańcie! Słyszycie? - krzyczała Hermiona - Blaise przestań, ktoś tu idzie.
Do miejsca, gdzie trwała bójka zmierzała wysoka postać. Już z daleka było można dostrzec, że jest to jakiś nauczyciel.
- Co tu się dzieje? - dobiegł wszystkich głos prof. Sprout - Panowie co to ma znaczyć?
- Pani profesor, to moja wina - wtrąciła się Hermiona.
- Panno Granger, co się pani stało? - nauczycielka podeszła zszokowana do dziewczyny. Hermiona dotknęła swojej twarzy i dopiero po chwili poczuła w ustach smak krwii.
- Pani profesor, on zaatakował Hermionę - wtrącił się Zabini.
Nauczycielka spojrzała podejrzliwie na obu mężczyzn. Na Ślizgona i Gryfona.
- Panno Granger, który z obecnych tu młodzieńców wyrządził pani krzywdę? - zapytała nauczycielka.
- Blaise Zabini mówi prawdę - potwierdziła wersję Ślizgona.
- Rozumiem, w takim razie zapraszam obu panów ze mną do cieplarni - zawyrokowała Sprout.
- Przepraszam, ale jak to obu? - zapytał niepewnie Zabini.
- Faktem jest, że dopuścił się pan również przemocy fizycznej wobec kolegi.
- On nie jest moim kolegą - zamruczał Blaise.
- Nie wnikam w relacje panujące między wami, karę poniesiecie adekwatną do waszych win. A panią, panno Granger proszę o udanie się do zamku. Proszę opatrzyć ranę - po tych słowach nauczycielka wraz z chłopakami udała się do niedalekich cieplarni. Hermiona szybko ruszyła w swoim kierunku i zniknęła w dormitorium.

To jeszcze nie koniec - DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz