32. Wyjazd

285 9 0
                                    

Kolejny dzień był bardzo pracowitym dla kilkorga uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Nazajutrz mieli oni bowiem wyruszyć na podbój Londynu, ale tej do tej pory nieodkrytej części mugolskiej. Przez cały dzień trwały przygotowania, uczniowie pakowali swoje rzeczy do wcześniej dostarczonych im mugolskich walizek. Nie każdy był zadowolony z takiego obroty sprawy.
- Cholerne pudło, cokolwiek się tutaj zmieści? - narzekał blondwłosy Ślizgon.
- Przestań marudzić, po prostu bierz tylko najpotrzebniejsze rzeczy - radził bardzo spokojny Zabini.
- Stary, to niemagiczna część Londynu, "wszystko" będzie potrzebne - zapewniał Draco.
- To nie koniec świata... - śmiał się z podejścia przyjaciela brunet.
- Dla mnie niezaprzeczalny koniec. Czarna dziura - mocował się z zapięciem Malfoy. - Co to w ogóle jest? - pytał wskazując na zamek błyskawiczny - Gdzie kłódka?
- Mnie nie pytaj, ale zapytajmy eksperta - wpadł na pomysł Zabini.
- Kogo niby? - powiedział wyczerpany Ślizgon opadając na łóżko.
- Jakiś problem? - do uszu Malfoya dotarł dobrze mu znany przemądrzały ton.
- Po co ją tu przyprowadziłeś? - wściekł się blondyn.
- Hermiona zna się na rzeczy. Wszystko skończymy gładko i będziemy mieć wolne do końca dnia - szczerzył się Zabini.
- Nie muszę ci pomagać, nawet nie chcę - skrzyżowała ręce na piersi Hermiona i patrzyła wojowniczo na Malfoya.
- To czego tu przylazłaś?
- Miałam wam pomagać, gdybyście sobie nie radzili, polecenie McGonagall - machnęła ręką dziewczyna siadając przy walizce Draco i zaczynając przeglądać jego rzeczy.
- Hej, co ty wyprawiasz? Łapy precz... - doskoczył do niej blondyn. - to czysty jedwab - dodał głaszcząc swoją zapewne mega drogą koszulę.
- No właśnie, nastolatki nie noszą czegoś takiego do szkoły - skomentowała i odrzuciła zbędną rzecz na łóżko.
- Bezguście... - skwitował Malfoy. - A ty z czego się śmiejesz? Pakuj się - prychnął na swojego przyjaciela.
- Jestem spakowany, z małą pomocą naszej drogiej koleżanki - puścił oczko Hermionie - ale słabo mi się to zamyka - wskazał na zapakowaną do granic możliwości walizkę.
- Spokojnie, jest na to sposób - uśmiechnęła się Hermiona. - Siadaj na nią - zdecydowała.
- Co zrobić?
- Siadaj na wierzch, wierz mi to najprostszy sposób - wyjaśniła dziewczyna i zaczekała, aż brunet siądzie na wieku walizki. Hermiona szybkim ruchem zamknęła wszelkie zamki i robota była wykonana.
- Nie wpadłbym na to - prychnął z irytacją Malfoy przepakowując się.
- Podejrzewam, że Greengrass też na to nie wpadnie także zejdźcie do lochów jak skończycie. Idę zobaczyć jak radzą sobie Harry i Neville - poinstruowała Hermiona i wyszła z sypialni Ślizgonów.
-Nie wiem jak wytrzymam ten miesiąc z jej wymądrzaniem się. Uduszę ją gołymi rękoma - wzdychał blondyn.
- A ja myślę, że będzie całkiem zabawnie... - rozmarzył się Zabini.

- Hej Ginny, widziałaś Harry'ego i Neville'a? - zapytała Hermiona wchodząc do Pokoju Wspólnego Gryfiindoru i dosiadając się do przyjaciółki.
- Obaj już wyszli, dopiero co się z nimi minęłaś - wyjaśniła lekko smutna Weasley.
- Dziwne, mieli na mnie zaczekać - zastanowiła się Pani Prefekt.
- Neville chciał pożegnać się jeszcze z Luną, a Harry dostał pilną sowę od McGonagall, kazał przekazać ci, że spotkacie się już na miejscu.
- Jasne, rozumiem - przytaknęła Hermiona. - A ty jak się masz?
- Szkoda, że wyjeżdżacie tak wszyscy na raz - westchnęła Ginny.
- Nie martw się, nawet nie zauważysz, a już będziemy z powrotem - przytuliła przyjaciółkę Granger.

- Pani dyrektor wzywała? - McGonagall usłyszała głos dobiegający zza lekko uchylonych drzwi, przez które wystawała rozwichrzona czarna czupryna i patrzyły na nią głęboko zielone oczy w charakterystycznych oprawkach okularów.
- Potter, wejdź proszę - zaprosiła go do środka kobieta. - Profesor Dumbledore chciał z tobą porozmawiać - położyła rękę na ramieniu młodzieńca - wrócę za 15 minut z pozostałymi - poinformowała kobieta i opuściła swój gabinet zostawiając Harry'ego w towarzystwie portretu byłego dyrektora Hogwartu.
- Czy coś się stało, panie profesorze? - zapytał zaniepokojony brunet.
- Jeszcze nie i mam nadzieję, że się nie stanie. Dlatego tutaj jesteś Harry - mówił staruszek.
- Co mogę zrobić? - zapytał ochoczo Gryfon.
- Chciałbym, żebyś uważał na pannę Granger podczas waszego wyjazdu.
- Co się dzieje? Czy coś jej grozi? - przeraził się chłopak i aż wstał z krzesła.
- Miejmy nadzieję, że nie, ale jest osoba, z którą nie będzie bezpieczna - wyjaśnił Dumbledore, niestety starzec nic więcej nie zdołał powiedzieć, ponieważ do gabinetu zaczęli wchodzić pozostali uczniowie wraz z aktualną dyrektorką.
Harry nadal stojąc przy portrecie Dumbledore'a wpatrywał się w przybyłych. McGonagall zajęła swoje miejsce za biurkiem. Hermiona oraz Dafne zajęły fotele naprzeciwko dyrektorki, Neville zatrzymał się tuż za Hermioną. Blaise i Draco nonszalancko oparli się o parapet okna zakładając ręce na piersiach. Wszyscy wyczekiwali słów McGonagall. Harry napotkał pytające spojrzenie Hermiony, które dotyczyło jego nagłej wizyty w gabinecie dyrektora. W odpowiedzi brunet tylko uśmiechnął się do przyjaciółki, aby rozwiać jej obawy. Nie spuszczał również wzroku z Malfoya, który stał się dla niego podejrzanym numer jeden w sprawie zagrożenia Hermiony. Postanowił się mu bliżej przyjrzeć.
- Wiecie zapewne, że od jutra czeka was życie w mugolskim stylu, pozbawione magii.
- Jak bardzo będziemy pozbawieni magii? - zainteresowała się Hermiona.
- Przed opuszczeniem terenu szkoły pozostawicie w moim gabinecie swoje różdżki... - tłumaczyła McGonagall.
- Słucham? - oburzył się Malfoy. - Pani chyba żartuje?
- Panie Malfoy, zapewniam, że pomimo tego będziecie bezpieczni.
- Przepraszam, ale wyjątkowo muszę się zgodzić z Malfoyem - odezwał się Potter co zaskoczyło wszystkich. - Powinniśmy móc się przynajmniej bronić.
- Myślę, że ze strony mugoli niewiele nam grozi - prychnęła Greengrass.
- Może i nie, ale jak Draco ułoży swoją idealną fryzurę - udał przerażenie Zabini co wywołało śmiech zgromadzonych prócz samego obiektu żartu i zapatrzonej w niego Greengrass.
- Widzę, że zdania są podzielone. Szczerze mówiąc zagrożeniem moglibyście się stać sami dla siebie mając różdżki. Sama nie wiem co myślała wasza nauczycielka mugoloznawstwa łącząc was w tę grupę - westchnęła McGonagall.
- Moglibyśmy pójść na kompromis - zaproponowała Hermiona - Moglibyśmy mieć różdżki, ale używać jedynie zaklęć obronnych.
- To jest doskonały pomysł - ucieszyła się dyrektorka. - Tak też zrobimy. Proszę was o pozostawienie swoich różdżek już teraz, profesor Flitwick się tym zajmie.
W pomieszczeniu zapanowało poruszenie, gdy wszyscy zgodnie odkładali źródła swojej magicznej mocy.
- Jest coś jeszcze - podjęła temat dyrektorka - Prócz uczęszczania do szkoły będziecie musieli podjąć się zorganizowanej przez szkołę dorywczej pracy. Oczywiście typowo młodzieżowej jak większość nastolatków w waszym wieku.
- Pracy? Dla mugoli? - krzyknęła Dafne - To jakaś kpina. My czystourodzeni... - nie dokończyła jednak, bo przerwała jej zdegustowana kobieta:
- Panno Greengrass jeśli jeszcze panna tego nie wie to mugole nie różnią się niczym od nas i należy im się szacunek. Jeśli podczas waszego wyjazdu dojdzie do jakiegokolwiek incydentu na tle rasowym zostaną o tym poinformowane odpowiednie władze, które podejmą wobec was odpowiednie środki  - powiedziała szybko zdenerwowana McGonagall.
Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza, wśród Ślizgonów zapanował strach i lekko powiało grozą. Wszyscy doskonale wiedzieli jak skończyły ich rodziny za głoszenie haseł antymugolskich. Żadnemu z obecnych uczniów nie spieszno było do niezbyt przyjemnych cel Azkabanu.
McGonagall odetchnęła, uspokoiła skołatane nerwy i kontynuowała:
- Wybraliśmy wam zajęcia, które odpowiadają waszym możliwościom. W razie problemów zawsze możecie zwrócić się o radę do panny Granger lub pana Pottera - obdarzyła uśmiechem wymienioną dwójkę.
- Co będziemy robić? - odezwał się w końcu Neville.
- Akurat pan powinien być zadowolony. Będzie pan pomagał w ogrodzie botanicznym w Londynie - uśmiechnęła się McGonagall. - Profesor Sprout zapewniała, że da pan sobie radę.
- Naprawdę? Dziękuję.
- Co z resztą? Każdy będzie pracował w innym miejscu? - zainteresował się Malfoy - A jeśli ktoś nie musi pracować?
- Nie chodzi o samo utrzymanie się. Na podstawie waszej pracy i zaangażowania będziecie ocenieni. Zaważy to na waszej ocenie z mugoloznawstwa.
Po tych słowach Hermiona natychmiast się włączyła do rozmowy:
- Pani dyrektor jaką pracę przewidziano dla mnie? - Hermiona nie ukrywała, że chciałaby się doskonale przygotować, aby dostać jak najlepszy stopień.
- Panno Granger... - McGonagall zawiesiła głos na kilka sekund - będzie pani asystentką w gabinecie stomatologicznym, który podejrzewam pani zna...
- Naprawdę? - pytała rozpromieniona dziewczyna. - Dziękuję, dziękuję - Hermiona wyglądała tak jakby chciała podbiec do McGonagall i ją uściskać.
- Z czego się cieszy głupia? - pytał szeptem Zabiniego Malfoy, na co ten tylko wzruszył ramionami.
- Panie Potter, zajmie się pan trenowaniem siedmiolatków w piłkę nożną - Harry przytaknął z lekkim uśmiechem. - Pan Zabini zostanie listonoszem....
- Przepraszam czym? - dopytywał się brunet.
- Będzie pan roznosił pocztę - wyjaśniła dyrektorka.
- Hahaha... stary, niżej nie mogłeś upaść, sowa i to u mugoli... - naśmiewał się z przyjaciela Malfoy.
- Pan Malfoy natomiast będzie wyprowadzał psy z sąsiedztwa, podejrzewam, że będzie ich spora grupka - ucięła znęcanie się nad Zabinim McGonagall. Po tych słowach z kolei Hermiona i Harry zaczęli się śmiać. McGonagall nawet nie próbowała ich uciszać.
- Co to ma znaczyć? Co ma być w tym takiego śmiesznego? - oburzył się blondyn.
- Zobaczysz.... - wychichotała Hermiona.
- Moja pierwsza rada: potrzebujesz woreczków - śmiał się Harry.
- Dobrze, dla panny Greengrass przygotowaliśmy stanowisko opiekunki nad dziećmi. Rada tym razem ode mnie: proszę je traktować jak najczystrzokrwistych czarodziejów, a wszystko będzie w porządku.
Kiedy spotkanie dobiegło końca Gryfoni wychodzili z gabinetu dyrektorki w wyśmienitych humorach, czego nie można było powiedzieć o Ślizgonach.

To jeszcze nie koniec - DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz