18. Bal

360 11 0
                                    

Piątkowe popołudnie było dla wszystkich uczniów bardzo emocjonujące. Prawie cała szkoła opustoszała z racji wyjścia do Hogsmead. Każdy korzystał z możliwości zrobienia ostatnich zakupów przed balem w Noc Duchów, który miał odbyć się kolejnego dnia. Ogólne zamieszanie nie dotyczyło jednak Hermiony Granger, która siedziała spokojnie przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Prefektów i próbowała ułożyć przemówienie dla swojego przyjaciela. Dziewczyna była bardzo skupiona na pracy i nie zauważyła, że jeszcze nie wszyscy prefekci opuścili przeznaczone do ich użytku kwatery.
- Heej! Hermiono! - wykrzyknął chłopak i wskoczył na kanapę obok Hermiony. Dziewczyna pogrążona w swoich myślach podskoczyła na te słowa. Obróciła się w stronę intruza, który jej przeszkodził z zamiarem reprymendy, ale kiedy zauważyła roześmianą twarz Zabiniego, zmieniła zdanie i rozchmurzyła się.
- Witaj Blaise. Co ty tu jeszcze robisz? - zapytała spokojnie.
- Mógłbym ciebie zapytać o to samo - zauważył chłopak i rozciągnął się zakładając nogi na stolik.
- Nie potrzebuję niczego z Hogsmead. Harry przyniesie mi kilka drobiazgów, więc mam trochę czasu dla siebie.
- Chyba, m a m y - poprawił Gryfonkę chłopak. - Myślałem, że się będę nudził, ale cudownie się składa, że ty też zostajesz.
- Dlaczego nie towarzyszysz Malfoy'owi? - zapytała Hermiona.
- Daj spokój Hermiono. Odkąd zaprosił na bal Grengrass ciągle za nim łazi. Mam tego dość - skrzywił się Ślizgon.
- Zastępstwo za Parkinson? - zaśmiała się dziewczyna.
- Sam nie wiem, która gorsza - skwitował chłopak.
- Nie oceniaj ich tak surowo.
- Szkoda mi tylko Draco. Ja potrafię sobie poradzić z takimi jak one - uśmiechnął się do siebie Ślizgon.
- Nie wątpię - odpowiedziała lekceważąco Hermiona.
- Mówię poważnie. Nawet nie wiesz jak łatwo manipulować dziewczynami - tłumaczył z miną znawcy - szczególnie z moim urokiem osobistym.
- Blaise, proszę cię. Nie popadaj w samouwielbienie - śmiała się dziewczyna.
- Gdybyś chciała to po kilku moich wskazówkach żaden facet by ci się nie oparł - mówił chłopak obracając w palcach kosmyk włosów dziewczyny.
- Dziękuję, ale nie uważam, żeby było mi to potrzebne.
- Jak dla mnie to jest dobrze, ale zawsze może być lepiej. A materiał do pracy niczego sobie - chichotał Zabini.
- Blaise, nie traktuj mnie jak przedmiot - klepnęła Ślizgona w ramię.
- Jakże bym śmiał - naśmiewał się chłopak. - Z kim idziesz na bal? - zmienił temat.
- Nie idę - odpowiedziała dziewczyna i szybko zapytała - A ty?
- Zaprosiłem Mariettę Edgecombe z Ravenclawu - poinformował chłopak, a Hermiona skrzywiła się na te słowa. - Coś nie tak?
- Nie przepadamy za sobą - powiedziała zdawkowo Gryfonka.
- Wypadało z kimś się pokazać. Nie mam zamiaru się ograniczać na miejscu, co to to nie - zapewniał chłopak.
Rozmowa toczyłam się jeszcze długo. Hermiona zmęczona od ciągłego śmiechu zasnęła tej nocy bardzo szybko. Jednak równie szybko obudziła się z krzykiem. Chcąc ochłonąć wzięła gorącą kąpiel. Martwiła ją jednak coraz bardziej krwawiąca rana. Już nie tylko krwawiąca, ale również emanująca bólem na całe jej ciało.

O poranku odwiedził dziewczynę Harry.
- Hermiono, śpisz? - zapytał niepewnie otwierając drzwi.
- Nie Harry. Choć bardzo bym chciała - mówiła szeroko ziewając.
- Znów ten sen? - dopytywał chłopak.
- Niestety. Ale dzięki temu napisałam przemówienie - podałam przyjacielowi pergamin.
- Dziękuję, jesteś cudowna. Szkoda, że sama nie chcesz go wygłosić.
- Poradzisz sobie - uśmiechnęła się pocieszająco.
- Będę musiał. A ty koniecznie odpocznij. Marnie dziś wyglądasz.
- Postaram się Harry. Bawcie się dobrze - Hermiona uścisnęła przyjaciela i odprowadziła go do drzwi.

W zamku panowała cisza, która była zapowiedzią zbliżającego się wydarzenia. Na korytarzach nie można było spotkać, ani żywej duszy. Wszyscy szykowali się do wyjścia w zaciszu swoich dormitoriów. W jednej z sypialni należącej do Prefektów Naczelnych pewna brunetka walczyła ze sobą, żeby nie usnąć. Od wielu godzin nie zmrużyła oka, była tak bardzo zmęczona, ale nie chciała przeżywać znów tego samego bólu psychicznego i fizycznego. Mimo wysiłków powieki stawały się coraz cięższe...

To jeszcze nie koniec - DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz