ROZDZIAL 3

626 38 7
                                    

Dziś jest 1 września, czyli 1 dzień szkoły, 1 dzień liceum. Czy byłam zestresowana? Nie, tak właściwie to nic nie czułam, tylko niechęć.

Wstałam, założyłam na siebie jedną z moich ładniejszych bluzek (gdybym ubrała zwykłą koszulkę moja mama kazałaby mi się przebrać, a ojczym by mnie wyśmiał). Koszulka była cała biała z falbanami na końcach rękawów. Do tego ubrałam spodnie, które miałam na sobie na Zimowym Balu (o dziwo były na mnie jeszcze dobre) i zaplotłam włosy w jeden długi warkocz.

Zeszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie szybkie śniadanie. Po kilku minutach już byłam na desce i jechałam w stronę mojej szkoły.

*************************************************************************************

Wiatr był zimny i strasznie piekł mnie w skórę twarzy. Mogę się założyć, że miałam czerwone, zmarznięte policzki.

Niestety teraz taki los mnie czeka. Zwykle Billy zawoził mnie do szkoły, tylko gdy była ładna pogoda wracałam na desce. Niestety, gdy Billy'ego nie ma, nikt nie może mnie podwozić, więc jestem zdana na samą siebie.

Po kilkunastu minutach jazdy dotarłam na miejsce. Bez wahania weszłam do środka i zamarłam.

Wszystkie korytarze, ściany i wolne miejsce były obklejone zdjęciami Billy'ego oraz Boba (zmarł trochę ponad rok temu). Już chciałam się odwrócić i wyjść, ale podbiegła do mnie El i mocno przytuliła:

- Matko Max, ślicznie wyglądasz - powiedziała dziewczyna na powitanie.

Mój Boże, Eleven jest taka śliczna i cudowna, uwielbiam, gdy mnie komplementuje, to jedyne co mnie podnosi na duchu. Chwila! Czy ja się rumienię?

- Dzięki, ale nic nie przebije twojej sukienki.

To była prawda. Eleven wyglądała obłędnie, miała na sobie czerwoną sukienkę z zielonym paskiem i żółtym kwiatem. Sukienka była na cienkich ramiączkach, idealnie podkreślała figurę El. Górna część była dopasowana a dół rozkloszowany. Na nogach miała żółte buty na niskim obcasie, to dlatego wydawało mi się, że urosła te 3 cm...

Jeszcze raz spojrzałam na dziewczynę i zauważyłam, że ma na sobie delikatny makijaż. Czerwona szminka oraz róż na policzkach sprawiały, że dziewczyna wyglądała na jakie 16/17 lat, a nie 15.

El chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do chłopaków. Wyglądali prawie zwyczajnie. Mieli na sobie po prostu eleganckie ubrania, ale moja przyjaciółka nie. Wydawała się "świecić", ale nie brokatem czy czymś. El świeciła urodą i pięknem.
Czy ma to w ogóle jaki sens?

Lucas podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Poczułam się niezręcznie, całe wakacje się do mnie nie odzywał, a teraz odstawia taki cyrk?! Nie dość, że nawet na mnie nie patrzył, nie przywitał się to jeszcze byliśmy 1 dzień w liceum, a ja nie chciałam robić scen na środku korytarza. Wszyscy się na mnie gapili. Może to dlatego, że byłam jedyną dziewczyną w spodniach, może dlatego, że byłam siostrą Billy'ego, teraz zmarłego kumpla całego liceum, a może po prostu się do mnie przyczepili.

Przez cały dzień czułam się obserwowana, bo wiecie przyjechała dziewczyna z Californii, ma (a raczej miała) bogatego, przystojnego brata, nigdy nie nosi sukienek i jeździ na desce. W Hawkins nie ma drugiej takiej jak ja. Może to dobrze, a może nie.

Gdy lekcje się w końcu skończyły jak najszybciej wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę domu. Jednak zanim zdążyłam położyć nogę na desce ktoś złapał mnie za rękę:

- Gdzie idziesz Max? - to był Lucas.

- Do domu, a gdzie indziej mam iść?

- Idziemy z chłopakami i El do Arcade, może poszłaby z nami?

- Nie mam ochoty.

- Ej no co ty, Madmax.

- Lucas powiedziałam, że nie mam ochoty - podniosłam głos.

- Hej, Max wszystko w porządku? Chcesz o tym pogadać? - chłopak na prawdę był zmartwiony, co jeszcze bardziej nie rozzłościło (Nie wiem dlaczego).

- Właśnie w tym problem! Przez całe wakacje, od święta Niepodległości, byłam sama, rozumiesz, sama! Moi rodzice mieli gdzieś, że nie było mnie kilka dni! Nic nie jadłam ani nie piłam przez ten czas. A kiedy już wróciłam wmawiali mi, że jestem beznadziejna! Nikt nie próbował mnie pocieszyć, porozmawiać, czy w ogóle sprawdzić, czy jestem w domu!!! Może poza Eleven, ona jako jedyna, dzwoniła, rozmawiała ze mną i próbowała mnie pocieszyć! A ty?! Co zrobiłeś?! NIC, jedno wielkie NIC!!! Przez prawie 2 miesiące siedziałam zamknięta w 4 ścianach mego pokoju! Miałeś mnie w dupie, Sinclair! A teraz, jak gdyby nigdy nic przytulasz mnie, rozmawiasz ze mną a nawet nie spytałeś, jak się czuję!!! - krzyczałam na całe gardło.

- Max... - zaczęła Eleven.

Dopiero teraz zobaczyłam, że przyglądają mi się moi znajomi, reszta osób z liceum, ich rodzice stojący na parkingu a nawet nauczyciele.

No po prostu super. Chciałam uniknąć scen, ale jak widać nie obeszło się bez widowiska.

Powinno mi być wstyd lub powinnam być smutna, że nakrzyczałam na Lucasa, który wyglądał na zmartwionego, zestresowanego, smutnego a nawet przestraszonego, ale jedyne co czułam to złość.

El powoli do mnie podeszła:

- Max, proszę...

- Odwalcie się wszyscy - krzyknęłam w stronę tłumu, a następnie bez oglądania się za siebie wsiadłam na deskę i ruszyłam do domu.

ELMAX: Gdzie byłaś gdy Cię potrzebowałam? - Max MayfieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz