podróż Woosana do Zakopanego

156 12 43
                                    

1. Woosan jest razem potajemnie
2. Sceny 16+
3. Czytasz na własną odpowiedzialność

San pov.

Wraz z Wooyoungiem byliśmy w drodze do Zakopanego. Mniej więcej byliśmy w połowie drogi.

Jedną rękę trzymałem na kierownicy, a drugą miałem na udzie młodszego. Swoją drogą było całkiem mięciutkie.

Chłopak zasnął jakoś godzinę temu, w sumie sam bym się przespał jednak nie jest mi to dane.

Minęły kolejne godziny drogi, byliśmy już całkiem blisko bo nawigacja gada, że pozostało 89km.

Jesteśmy  już w hotelu.
Podróż minęło całkiem znośnie, jedynie były dwa korki.. Ale dało się przeżyć. Aktualnie leżę i czekam, aż Woo wyjdzie z łazienki. Heloł też chce się wykąpać.

Wyszedł. W. Samym. Ręczniku.
Zesralem sb na ten widok...

W; co się gapisz pajacu? Takiego seksapoli nigdy na oczy nie widziałeś, hm?,—śmiał się debil jebany.

S; uważaj bo cie zerżne zaraz kochaniutki.—powiedziałam dość poważnym i stanowczym tonem.

W; że ty? Jak ty chuja nie masz nawet.—przegial sobie teraz ostro.

Po chwili rzuciłem się na niego. Chłopak był przyczepiony do ściany, a ja od tak wbiłem mu się w usta. Swoimi dłońmi zjechałem na na tyłek młodszego, który odrazu zacząłem sciskac. Chłopak pomrukiwal w moje usta co dosłownie sekundę, w między czasie odpinał guziczki od mojej koszuli. Zabrałem swoje dłonie z jego pośladków, aby pomóc mu w zdejmowaniu mojej koszuli. Minęła chwila, a moja górna część garderoby leżała gdzieś w kącie.

Wziąłem młodszego na ręce i rzuciłem nim o łóżku odrazu zwisając nad nim.

Zacząłem składać na jego szyi mokre pocałunki, niekiedy zostawiłem na niej krwiste malinki. Pocałunkami zjechałem na jego brzuch. Chłopak był tak napalony, jak nigdy..

Resztę możecie sobie wyobrazić. Co za dużo to niezdrowo, pamiętajcie!

Obudziłem się około godziny 8:25.
No cóż, bym jeszcze spał jednak mój towarzysz postanowił drzec mordę, że on już chce iść na śnieg.
Co mogłem zrobić w takiej sytuacji? Iść dalej spać.

Młodszy rzucił we mnie jakimiś ubraniami i kazał się ubierać bo inaczej pójdzie sam. Eh...

Wziąłem rzeczy i poszedłem do łazienki wystawiając tym samym język do młodszego.
Ubrałem się w jakieś ciepłe dresy wraz z bluza. Bo wiecie  tutaj zimno.
Włosy ułożyłem do tyłu. Wyglądam jak jakaś wata cukrowa bo mam różowe oczojebne włosy...
Umyłem zęby, wysikałem się itd.

Kiedy wyszedłem z łazienki zauważyłem Woo, który był uradowany jakiś.

S; co ci się tak gęba szczerzy?—spytałem idąc w stronę walizki.

W; bo znalazłem fajna knajpe z zarciem.—odpowiedzial niemal, że odrazu..

S; mhm, i zapewne chcesz tam jechać. Prawda?—wstałem i ubrałem swoje czarne glany.

W; no tak, śniadanie jakieś trzeba zjeść przecież.—Chłopak zauważył, że założyłem swoje buty.—poczekaj na mnie!—pobiegł po swoje buty.

S; ja czekam w aucie.—mruknalem i wyszedłem z pokoju.




Aktulanie jesteśmy w tej knajpie i czekamy na nasze zamówienie.
Jeśli ciekawi was co zamowilismy to
20nalesnikow po 10dla każdego.

W; jakie plany na dziś?

S; myślałam o tym aby zwiedzić okolicę, wiesz żeby nie zgubić się jak samemu się wyjdzie.

W; w sumie dobry pomysł ci powiem.

S; ja mam same dobre pomysły.—zaśmiałem się pod nosem.

Nagle kelner przyniósł nasze naleśniki. Zaczęliśmy je jeść. Powiem wam, że były naprawdę  dobre. 

Godzina 14:45, a my dalej chodzimy po jakimś rynku czy wiatrak wie co to jest. Nie obyło się bez kupienia dużej pluszowej owcy. Shiber nie krzycz na mnie kochanie za to.
Woo chodził uśmiechnięty od ucha do ucha. W sumie cieszył mnie ten widok, potrzebował odpoczynku.
Ciekawi mnie jak jest w domu, czy coś nas już ominęło? Znając życie to tak.

Zanim wyjezdzalismy to Matka prawiła nam kazanie o tym abyśmy uważali itd. Żebym  dbal o brata głównie. Ale ze mną każdy jest przecież bezpieczny, prawda?


W; PATRZ JESZCZE WIEKSZA OWCA TAM JEST!—młodszy wskazał palcem na pluszaka delikatnie mniejszego od naszego ojca.

S; Ciebie pojebalo do reszty już? Masz już owce, nie dostaniesz kolejnej.—powiedziałem stanowczo.

W; Aha dzięki wiesz.—Chłopak chyba się obraził na mnie. No kurwa Zajebiscie..

S; dobra chodź kupie ci te owce..—westchnąłem.



Odstawilismy te dwa pluszaki do auta. Zajęły one całe tylne siedzenia...


Kolejnego dnia wybraliśmy się na narty. No bardziej ja się wybrałem bo ten dzieciak się kłócił, że on narciarzem nie będzie i pójdzie sobie na spacer.
No dobra jak tam sobie chce.

Wieczorem wybraliśmy się na termy jakieś tam. Nie powiem, że laski śliniły się na mój widok. Woo był cholernie zazdrosny, w sumie to urocze.



I tak minął tydzień i musieliśmy wracać do tego wariatkowa. Kolejne 10godzin jazdy, super....


Jak się okazało ominęło nas całkiem niedużo, jedynie bitwa na makaron Yeosanga i Jongho. Zalanie łazienki przez matkę. Yunho tańczącego do wannabe. To nie tak dużo wam powiem!







AHOJ PRZYJACIELE!!!
cieszcie się że w końcu coś dodalam....
Ostatni wątek ma małe spojlery do rozdziałów hihi.
Można też wbić na mój ig bo nowe foty dałam! Wszystko gdzie mnie znajdziecie macie w bio moim.
To chyba wsyztsko ? Chyba ok to do zobaczenia niedługo!!!

Yeosang i przygody spod piekarnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz