《PROLOG》

1.9K 106 41
                                    

DAVID

Pokonuję ostatni stopień i idę w głąb korytarza. Przy drzwiach, prowadzących do pokoju dzieci, stoi Miriam, opierając się o framugę. 

— Kochanie — mówię, na co ona momentalnie się odwraca i przykłada palec wskazujący do ust. Pokonuję dzielącą nas odległość i układam dłoń na jej talii.

— Spójrz — szepce, wskazując otwarte na kilka centymetrów drzwi. 

Patrzę na scenę i mimowolnie się uśmiecham. Obejmuję żonę w talii i kładę brodę na jej ramieniu. Oboje obserwujemy jak Mia, stojąc na palcach przy łóżeczku, przykrywa kocykiem Lucasa. Miriam spogląda raz przed siebie, a raz na ekran tabletu, w którym ma obraz z kamerki, umieszczonej nad łóżeczkiem naszego syna. Mia wraca do swojego łóżka i owija się kołdrą, kładąc się na boku. Wojna z Miriam o niedawanie dzieciom oddzielnych pokoi, trwała kilka miesięcy. Dam sobie rękę uciąć, że właśnie widząc takie sceny, dociera do niej, że opłacało się przegrać. Oczywiście, że dzieci będą miały osobne pokoje, ale stanie się to wtedy, gdy Mia będzie starsza. Młoda wie, że w każdej chwili może poprosić o przeniesienie do drugiego pokoju, ale gdy tylko o tym wspominamy zarzeka się, że ona nigdy nie opuści brata. I niech trwa w tym przekonaniu przynajmniej przez następne trzydzieści lat. 

— Chodź, dziewczyno — szepcę, gdy Lila cicho kicha. 

Otwieram szerzej drzwi, robiąc psu miejsce. Lila jest prywatnym ochroniarzem maluchów, przebywa z nimi praktycznie cały czas. Nie sądziłem, że tak energiczny pies, może okazać się tak spokojny wobec dzieci. Cierpliwość Lili jest czasem większa niż moja i Miriam razem wzięta. Kilka dni temu Mia zasnęła z głową ułożoną na jej brzuchu. Lila jedynie co chwila na nią spoglądała, ale nie próbowała jej zrzucić. Dopiero, gdy wziąłem córkę na ręce, psina z tempem błyskawicy wybiegła przez drzwi tarasowe, a następnie podlała kwiaty Miriam. 

— Potrzebuję dla siebie pół godziny — szepce moja żona, obracając się w moich ramionach. 

— Jasne — całuję ją w czoło i gładzę kciukiem po policzku. — Pójdę z Lilą na spacer.

— Dziękuję.

Miriam blokuje tablet, który wciąż trzyma w dłoniach i znika za drzwiami naszej sypialni, a ja schodzę na dół, gdzie u podnóża schodów, czeka na mnie Lila ze swoją smyczą w pysku. Odbieram od niej smycz, a następnie przypinam do obroży. Zakładam swoją kurtkę i wychodzę z Lilą na dwór. 
Zawsze wyobrażałem sobie jak to będzie, gdy zostanę tatą, gdy wreszcie będę miał swoją piękną rodzinę. Wtedy sądziłem, że moje oczekiwania są za wielkie, ale gdy wszystko stało się rzeczywistością, dotarło do mnie, że moje pragnienia były jedynie kroplą w morzu, w porównaniu z tym co mam teraz. Moja rodzina to najlepsze co spotkało mnie w życiu, a każda spędzona z nimi chwila jest dla mnie na wagę złota. Mam piękną, opiekuńczą i cudowną żonę, która po zaadoptowaniu przez nas Mii, stała się całkowicie inną osobą. Nie jest tajemnicą, że Miriam w pewnym okresie życia, myślała głównie o sobie. Kochała mnie, jednak nie ufała mi tak jak żona powinna ufać mężowi, ale bądźmy szczerzy, czasem dawałem jej solidne argumenty by we mnie zwątpiła. Teraz dla Miriam najważniejsze są nasze dzieci, a ja nie wiem co musiałbym zrobić by przestała mi ufać. W ciągu ostatnich dwóch lat, zostałem tatą dwa razy. Pierwszy raz po zaadoptowaniu Mii, a drugi, gdy na świat przyszedł nasz synek – Lucas. Oczywiście, że chciałbym mieć więcej dzieciaków, dużo więcej, ale nie zamierzam naciskać na żonę. Od porodu minęło dopiero półtora roku, a ja do tej pory nie mogę zapomnieć tego przeżycia. Czułem się tak bezsilny jak nigdy w życiu. Nie potrafiłem ulżyć Miriam w bólu, chociaż bardzo tego pragnąłem. Pamiętam jak w nocy obudziło mnie lekkie głaskanie po policzku, Miriam stała nade mną, cała drżąc i spokojnie oznajmiła, że dostała skurczy i chyba zaczęła rodzić, ale na chwilę obecną bardzo ją nie boli i jeśli chcę to mogę jeszcze trochę pospać. Oczywiście nie zasnąłem i nie wiem jakim wielkim musiałbym być dupkiem by to zrobić. Okazało się, że akcja rozpoczęła się godzinę wcześniej, ale moja żona zadzwoniła do swojej położnej, która poinformowała ją, żeby polewała brzuch letnią wodą i jeśli to nic nie da, to spotkają się w szpitalu. Ja w tym czasie smacznie spałem, nie zdając sobie z niczego sprawy. Wioząc Miriam na porodówkę, sądziłem, że najdalej za kilka godzin zobaczę moją córeczkę. Tak, Lucas miał być dziewczynką, jednak po wszystkim okazało się, że był na tyle wstydliwy, że lekarz wziął go za dziewczynkę podczas badań. Niestety, moje dziecko nie było przy mnie po kilku godzinach, lecz po przeszło trzydziestu. Mimo, że Miriam miała skurcze co trzy minuty, rozwarcie było małe. Czekaliśmy więc na postęp, ale nic się nie działo. Nigdy nie przypuszczałbym, że moja żona potrafi tak głośno krzyczeć. Sam miałem ochotę się rozpłakać widząc jej łzy. Między czasie okazało się, że Lucas najprawdopodobniej jest niedotleniony. Miriam z bólu zaczęła tracić przytomność, a kiedy trafiła na salę porodową, lekarz poinformował ją, że nie mogą jej podać znieczulenia, ponieważ na kręgosłupie ma tatuaż i nie zamierza ryzykować. Miałem ochotę wszystkich powystrzelać, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że wtedy nie będzie miał kto pomóc żonie. Najgorszym momentem jednak była dla mnie chwila, gdy Miriam na wpół przytomna zapytała mnie, czy ona na pewno jeszcze żyje i czy z młodym wszystko w porządku. Poczułem jakby ktoś wyrywał mi serce, a najbardziej bolało, że nie mogłem nic zrobić. Lucas urodził się osiem godzin później. Ledwo zobaczyłem moje małe, piękne, bezbronne dziecko, a już zostało mi ono zabrane. Byłem rozdarty między żoną i synem, którego lekarz zabrał i po chwili poinformował, że z małym wszystko w porządku. W tamtej chwili poczułem jak kamień spada mi z serca i wtedy do mnie dotarło, że dopiero teraz moje życie nabrało barw i jak to wspaniale być tatą dwójki dzieci. Miriam wracała długo do sprawności, przez prawie miesiąc wyglądała jak zombie, jednak widziałem, że liczyło się dla niej tylko to, że Lucas jest zdrowy. Od tamtej pory nie liczy się dla nas nic więcej, zdrowie naszych dzieci jest dla nas najważniejsze. Właśnie ze względu na tamte chwile, nie będę naciskał na kolejne dziecko. Nie chcę by czuła presję, że czegoś od niej oczekuję. Zdaję sobie sprawę, że może się bać, że sytuacja się powtórzy, że dziecku może coś się stać. 
Jestem szczęściarzem, że mam takie życie i musiałbym być idiotą, gdybym oczekiwał jeszcze więcej. 

Domek miłości 《ZAKOŃCZONA》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz